Przez ostatnie dwa tygodnie miałem przyjemność testować aparat Mamiya RZ67 z obiektywem Sekor 90mm 3.5. Jestem młodym, ledwo 20-letnim fotografem więc ta recenzja jest spojrzeniem na ten sprzęt z perspektywy pracy po raz pierwszy na dłużej z analogowym średnim formatem tej klasy. Moje pierwsze odczucia były jak pierwsza jazda samochodem – upragniona wolność i chęć do zwiedzenia z nim wszystkich możliwych dróg i zakątków. Po pierwszym dłuższym spacerze zrozumiałem, że jednak Mamiya trochę waży i że tym razem pójdziemy tam gdzie ona nas poprowadzi…

Na pierwszy ogień zdecydowałem się zrobić to, w czym czuję się najpewniej – portret. Gdy już przymierzałem się do zrobienia zdjęcia nagle cały mój świat i realia mocno zwolniły, poczułem się jak w pewnego rodzaju transie i zrozumiałem dlaczego ten aparat jest dla mnie. Jestem dzieckiem cyfrowego już świata i wiele procesów w moim życiu jest przyśpieszonych. To samo tyczy się fotografii, którą kocham i się w niej wyrażam. Na co dzień najwięcej pracuję na takich aparatach jak Sony A7III, Sony A7IV, FujiFilm GFX 100 oraz małoobrazkowych analogach. W każdym z tych przypadków realizacja mojego konceptu trwa bardzo krótko, a fotografie w zasadzie lecą jedna po drugiej jak z karabinu.

Dzięki aparatowi Mamiya RZ67 po raz pierwszy od wielu lat zwolniłem i zacząłem się zastanawiać nad każdym pojedynczym kadrem. Kiedy otwierałem wizjer i nakręcałem mistyczną dźwignię świat na chwilę się zatrzymywał. Zrozumiałem, że to jest typ fotografii, który chciałbym wykonywać i chyba to jest największa zasługa pracy z tym aparatem.

Z kolei później zdecydowałem się na coś, co nie jest moją codzienną praktyką i wyjściem ze strefy komfortu, szczególnie z takim sprzętem jak Mamiya RZ67, a mianowicie reportaż. Wybrałem się na niedzielne Koncerty Chopinowskie w Łazienkach chcąc uchwycić to, co pokaże mi ten japoński czołg.

Próba reportażu tym aparatem zdecydowanie należy do wymagających i tych mniej wygodnych. Chociaż w akompaniamencie utworów Fryderyka Chopina było to raczej odczucie boskie ?

Praca z aparatem Mamiya RZ67 dała mi to, czego nie mam na co dzień. Pokora, bezlitosne konsekwencje błędów w postaci zrujnowanych rolek, spokój oraz brak ulotności, którą czuję fotografując cyfrowo. Test tego aparatu tylko umocnił jego pozycję na liście marzeń, które prawdopodobnie niedługo zrealizuję bez zastanowienia.

Chciałbym podziękować całej ekipie InterFoto.eu za możliwość wykonania tego testu, otwartą dłoń i zaufanie, a w szczególności Robertowi Karasiowi, bez którego cała ta akcja by się nie odbyła! Moja miłość do Mamiyi tylko się powiększyła.