Fotografowanie na półwyspie iberyjskim – część 1 – Maksymilian Dobroczyński – Canon EOS 1DX Mark II + Canon EF 600mm F4 L IS II USM + Canon EF Extender 2.0x III

Od początku 2022 roku, intensywnie planowaliśmy wiosenny wyjazd, który miał dojść do skutku na przełomie marca i kwietnia. Liczba mnoga, użyta w poprzednim zdaniu nie jest przypadkowa. Wyprawa, mająca ambicję bycia czymś pomiędzy wakacjami, a fotografowaniem ptaków, miała się bowiem odbyć w nieco większym, acz bardzo „stałym” i „klasycznym” gronie. Stanowili je, jak zwykle, moja narzeczona Ola, Bogdan Kasperczyk mój przyjaciel i kompan fotołowów, wraz z żoną Gosią, no i oczywiście moja skromna osoba. W takim składzie zjeździliśmy już kawałek Europy i Świata, poszukując tak wrażeń, jak i niezapomnianych kadrów. Na łamach bloga, opisywałem już zresztą jedną z naszych wspólnych wędrówek po dzikiej Tajlandii.
W końcu stanęło na tym, że ruszamy w ostatnich dniach marca. Prawdę powiedziawszy jeszcze nigdy nie przejechałem jednorazowo tyle kilometrów, więc nieco się obawiałem jak to może wyglądać. Zwłaszcza, że jechaliśmy na dwa samochody, więc kierowców na zmiany – automatycznie ubywało. Jednak Ola dzielnie się zdeklarowała, że będzie mnie zmieniać kiedy tylko będę tego potrzebował. Nieco gorzej miał Bogdan. W związku z tym, że Gosia nie ma prawa jazdy, całą drogę musiał prowadzić sam. Ustaliliśmy zatem, że oni wyruszą w trasę kilka dni wcześniej. Miało to sens, bo po pierwsze, jak wspominałem mieli tylko jednego kierowcę, po drugie dysponowali o wiele większą ilością wolnego czasu, mogli więc pokonywać nieco mniejsze odcinki dzienne. My niestety mieliśmy do dyspozycji „tylko” niecałe trzy tygodnie urlopu. A planowany dystans do przejechania wynosił ponad 8000 kilometrów! Trzeba więc było się trochę spieszyć, niestety.
Plan wyprawy zakładał spotkanie się na granicy francusko – hiszpańskiej. Następnie wspólną podróż wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża, a w końcu – o ile czas i pogoda okażą się łaskawe – dotarcie aż na południowo-zachodnie krańce Portugalii. Niestety natura szybko zweryfikowała nasze zamiary. Już kiedy wyruszaliśmy z Krakowa, dokładnie studiowaliśmy prognozy pogody jaka miała panować w czasie naszego planowanego spotkania. I zdecydowanie nie napawały one optymizmem. Według zapowiedzi miało lać, wiać i być ogólnie zimno. Trudno ukryć, że byliśmy nieco rozczarowani. Uciekaliśmy przecież spory kawał drogi od Polski, miedzy innymi w poszukiwaniu tak upragnionej i wyczekiwanej pogody, a miało się okazać, że tam gdzie powinno być ciepło, pięknie i słonecznie będzie gorzej niż na miejscu. No nic, nie ma co narzekać. Zgodnie z planem ruszyliśmy i po ciężkich dwóch dniach jazdy znaleźliśmy się w południowej Francji. W tak zwanym międzyczasie dostaliśmy wiadomość od Bogdana i Gosi. Postanowili, posiłkując się prognozami pogody, zmienić nieco naszą trasę. Powiadomili, że czekają na nas w okolicach Camargue – na południu Francji. Tam przynajmniej miało nie lać…

I w istocie, gdy następnego dnia dotarliśmy do nich, pogoda była doskonała. Słońce świeciło pełną parą, temperatura oscylowała wokół jak najbardziej zadowalających 20 stopni Celsjusza. Jedyny problem stanowił silny i porywisty wiatr. Jak się miało zresztą okazać, towarzyszył on nam nieomal bez przerwy już do samego końca wyjazdu. Miało to oczywiście niebagatelny wpływ na ogólną logistykę naszej podróży, ale ten wpis ma być bardziej o fotografii, więc „kącik podróżniczy” może rozwinę kiedy indziej…
Pierwsze co rzucało się w nasze oczy po przybyciu do Camargue, to olbrzymie rozlewiska, które były rajem dla sporej ilości ptactwa wodno – błotnego. Niestety, nie do końca okazały się one rajem dla fotografujących to ptactwo dwóch fotografów przyrody, ale o tym nieco później. Te ciągnące się po horyzont rozlewiska z dobrze zachowana przybrzeżną roślinnością, a także gęstym trzcinami, szczególnie upodobały sobie flamingi różowe. Są to duże ptaki brodzące, dla których bagna Camargue to jedna z największych tego typu dzikich ostoi w Europie. Ucieszyłem się bardzo, bo po raz pierwszy miałem okazję oglądać te piękne i majestatyczne stworzenia w ich naturalnym środowisku.

Przed wyjazdem długo się zastanawiałem jaki sprzęt wziąć ze sobą. Czy postawić na swój dyżurny i sprawdzony zestaw czyli Canon EOS 1DX Mark II wraz z obiektywem Canon EF 600mm F4 L IS II USM, czy jednak zdecydować się na jakąś lżejszą, bardziej mobilną opcję. Ostatecznie stanęło na wyżej wymienionym zestawie, który klasycznie doposażyłem w dwa odpowiednie telekonwertery: Canon Extender EF 1.4x III i Canon Extender EF 2.0x III. Jak się miało później okazać, taki wybór sprzętu okazał się bardzo trafiony.

Wróćmy jednak to flamingów. Już pierwszego dnia udało się zrobić im zadowalające zdjęcia. Niestety, przez dwa dni jakie przebywaliśmy na rozlewiskach Camargue, niemal od rana do wieczora świeciło bardzo ostre słońce. Pogoda dobra do plażowania, natomiast wręcz fatalna do fotografowania. Zwłaszcza przyrody. Jedyne udane kadry jakie się udało wtedy zrobić, to te na granicy wschodu i zachodu słońca, lub wręcz kilka, kilkanaście minut przed wschodem i po zachodzie. Zadanie nie należało do prostych. Chcieliśmy się z Bogdanem skupić bowiem na dynamicznych ujęciach tego gatunku, natomiast czasy wyzwolenie migawki wraz ze spadkiem światła nieubłagalnie spadały. Jednak kilka ciekawych ujęć powstało. Przy okazji udało się też natrafić na ostrygojada, ptaka z rodziny siewkowatych, który poszukiwał pożywienia na płytkiej wodzie niedaleko plaży. Tutaj problemem okazała się nieco zbyt wysoka perspektywa. Mianowice tam gdzie żerował ostrygojad, utworzyło się pewnego rodzaju załamanie powierzchni. I nawet leżąc ukryty pod siatką maskująca, zawsze miałem perspektywę nieco wyższą niż oś głowy ptaka. Jednak ostrygojad to niezwykle ciekawy i kolorowy ptak, więc pewne niedoskonałości techniczne, łatwiej mi było sobie wybaczyć. Udało nam się też znaleźć parę szablodziobów – gatunek, który planując ten wyjazd, umieściłem wysoko na mojej liście życzeń. Niestety, szablodzioby znajdowały się w trudno dostępnym miejscu, w zasadzie bez szans na satysfakcjonujące ujęcia. Jak się miało jednak później okazać, to nie było nasze ostatnie spotkanie z tym ptakiem…
Galeria dużych zdjęć:
Sprzęt omawiany w tym artykule zamówisz w InterFoto.eu: