Canon EOS R5 w asyście Canon EF 600mm f/4 L IS II USM – test aparatu – część druga – Maksymilian Dobroczyński
Maksymilian Dobroczyński, uznany fotograf ptaków podzielił się z nami kolejnymi informacjami na temat obsługi aparatu Canon EOS R5 i jego współpracy z obiektywem Canon EF 600mm f/4 L IS II USM. Zapraszamy do kolejnej części materiału!
Wyświetlacz w aparacie Canon EOS R5
Wyświetlacz w aparacie Canon EOS R5 jest bez zarzutu. Świetnie działa jego funkcja dotykowa. Jakość wyświetlanych plików również stoi na najwyższym poziomie. Warto podkreślić, że wyświetlacz jest dodatkowo odchylany na zewnątrz aparatu, co ułatwia przeglądanie zdjęć w niewygodnych pozycjach. Jak choćby w czatowni czy podczas zasiadki z użyciem siatki maskującej. Z poziomu wyświetlacza można też doskonale sterować wszystkimi funkcjami aparatu, a więc kręcić filmy czy robić zdjęcia bez przykładania oka do wizjera. A jest to wszystko naprawdę proste i intuicyjne.
Czujniki pola AF (autofocus) w aparacie Canon EOS R5
Niezwykle przydatną rzeczą jest bezpośrednie pokrycie czujnikami całego pola AF. Wszystkie „lusterkowce” mają dosyć mocno okrojony obszar działań pól AF. Nie mówiąc już o tym co się dzieje kiedy podepniemy do naszych teleobiektywów konwertery. W aparacie Canon EOS R5 wybieramy sobie dowolny punkt na polu AF. I nie ma znaczenia czy jest to punkt centralny czy skrajny – w obu przypadkach AF działa tak samo szybko i celnie. Pisząc to zdaję sobie jednak sprawę, że w praktyce nie będzie to miało aż tak dużego znaczenia, bo i tak każdy chętniej wybierze metodę „szukania oka”. Jest to niesamowicie przydatna funkcja, której chciałbym poświęcić nieco więcej miejsca. Działa ona niesłychanie sprawnie i skutecznie. Otóż po wyborze w menu aparatu funkcji śledzenia obiektu, możemy dodatkowo określić co konkretnie chcemy śledzić. W przypadku fotografii przyrodniczej jest w zasadzie oczywiste, że z dostępnych opcji wybieramy zakładkę „zwierzęta”. I wtedy następuje niesłychana transformacja, odczuwalna zwłaszcza przez użytkowników klasycznych „lustrzanek”. Mianowicie nasz Canon EOS R5, ze zwykłego aparatu, przeistacza się w coś co śmiało można nazwać komputerem z funkcją robienia zdjęć. Mały punkcik w wizjerze bez trudu „przykleja” się bowiem do oka ptaka czy ssaka, choćby nasz obiekt był bardzo małych rozmiarów i znajdował się w znacznej odległości. Co więcej, to samo dzieje się gdy próbujemy uchwycić obiekt w locie. Jeśli bowiem tylko uda nam się trafić w niego AF, to w tym samym momencie mały punkcik „przechwytuje” go i „robi” za nas nieomal całą robotę. Jest to bezsprzecznie spory krok naprzód w technologii fotografii cyfrowej, który pozwala na znacznie większą swobodę w fotografowaniu. Jeśli dodać do tego szybkość zdjęć seryjnych – wynoszącą 20 kl/s przy użyciu elektronicznej migawki, to „R5” zaczyna nam się jawić jako prawdziwa bestia. Duży plus.
Jak działał adapter Canon EF -> Canon R?
Wspomniałem na początku tekstu, że używałem aparatu Canon EOS R5, wraz z adapterem. Co znaczy, że nie używałem obiektywu dedykowanego, a więc specjalnie przeznaczonego dla „bezlusterkowców”. Wydawać by się mogło na pozór, że adapter jest najzwyklejszą przejściówką, bez szkła, więc nie powinien mieć żadnego wpływu na pracę na linii aparat – obiektyw. Ja jednak odniosłem wrażenie, że ten wpływ istnieje i ujawnił się w tym przypadku w specyficzny sposób. Otóż jeśli aparat już „znalazł” obiekt fotografowany – to AF momentalnie „przyklejał” się do modela. I to samo tyczyło się funkcji śledzenia oka. Jednak samo szukanie i łapanie ostrości przez AF – trwało już nadzwyczaj długo. Co gorsza, w przypadku pracy z telekonwerterami ten czas wydłużał się wręcz nieznośnie. Nie wiem do końca czym było to spowodowane, niemniej powodowało to niemałe problemy. W przyszłości bardzo chciałbym zatem popracować na dedykowanym szkle do aparatów bezlusterkowych, i myślę że wtedy wiele kwestii by się jednoznacznie wyjaśniło.
Kilka słów na temat jakości obrazu z obiektywu Canon EF 600mm f/4 L IS II USM podpiętego przez adapter Canon EF -> Canon R do aparatu Canon R5
Na sam koniec przejdźmy do jakości obrazu, czyli rzeczy wręcz fundamentalnej. Wraz z testowanym body, pracowałem na rewelacyjnym szkle Canon EF 600mm f/4 L IS II USM. Od pierwszych zdjęć odczuwałem bardzo dobrą współpracę na linii aparat – obiektyw. Jakość obrazu jest w tym układzie bardzo dobra, zaś 45 Mpix matryca, pozwala na niecą większą fantazję przy dobieraniu kadru, zwłaszcza jeśli myślimy o dalszym kadrowaniu przy obróbce. Sprawa ma jednak drugie dno. Jak powszechnie wiadomo, napompowywanie profesjonalnych lustrzanek pikselami, to od dłuższego czasu ogólnoświatowy trend. Podąża za nim zarówno Canon, jak i Sony czy Nikon. Ma to oczywiście swoje zalety, bo tak jak już wspominałem, obrazek jest bardzo ładny i plastyczny. Dodatkowo można pokusić się o mocny „crop” naszego zdjęcia bez widocznej straty. Przez tą napchaną pikselami matrycę obraz bywa jednak mocno zaszumiony. I niestety, nawet przy nieznacznym kadrowaniu oraz nieco słabszych warunkach oświetleniowych – ziarno zaczyna być widoczne już przy ISO 1600. To słabiutki wynik, zwłaszcza kiedy używamy aparatu w dziedzinie fotografii przyrodniczej. Uważam, że lepszym pomysłem byłoby wprowadzenie matrycy nieco oszczędniej naszpikowanej pikselami. Dokładnie zresztą tak, jak zrobiono to we flagowym aparatem Canon EOS R3, który miał premierę kilkanaście miesięcy po R5.
Podsumowanie
Pomimo tych wszystkich, mniejszych lub większych wad, nie sposób ocenić aparatu Canon EOS R5, negatywnie. To bardzo dobra propozycja dla wszystkich, którzy szukają czegoś nowego w fotografii. Nie dość, że odchudzi wasze plecaki, a także nie raz spowoduje, że krzykniecie pod nosem „wow”, to dodatkowo sprawi, że nie zbankrutujecie. A to nie lada wyczyn w tych niepewnych czasach i przy szalejącej cenach, zwłaszcza elektroniki. Za używane egzemplarze tego doskonałego przecież aparatu, przyjdzie nam bowiem zapłacić kwotę w okolicach 15-17 tysięcy złotych. Zaś cena nowych egzemplarzy – wciąż obecnych na pólkach sklepowych – także nie zwala z nóg. Sądzę więc, że może to być bardzo dobry wybór, zwłaszcza jeśli planuje się w miarę płynne przejście z klasycznych konstrukcji „lusterkowych”.
Galeria dużych zdjęć wykonanych na aparacie Canon EOS R5 z obiektywem Canon EF 600mm f/4 L IS II USM przy użyciu Canon Extender EF 2.0x III i Adaptera Canon EF -> Canon R
Sprzęt omawiany w tym artykule dostępny jest w InterFoto.eu:
Piękne ujęcia – gratuluję. Czy zastosowany był na pewno extender EF a nie RF?