Canon EOS 650 – prawdziwy zwiastun autofokusowej rewolucji

Druga połowa lat 80. XX wieku to czas wielkich zmian oraz poważnych decyzji dla producentów aparatów. A najważniejszym elementem tej transformacji było wprowadzenie samoczynnego ustawiania ostrości, które dzisiaj uważamy za oczywistość, chociaż wtedy jego przyjęcie się na rynku nie było oczywiste.

Można doszukać się wielu wcześniejszych prób wprowadzenia autofokusa do aparatów, wyliczając takie modele jak Konica C35 AF, Pentax ME-F czy Nikon’s F3AF, ale generalnie panuje zgodność co do tego, że prawdziwy i udany autofokusu pojawił się w roku 1985 wraz z lustrzanką Maxxum Minolta 7000, pierwszym masowo sprzedającym się aparatem wyposażonym zarówno w samoczynne ustawianie ostrości jak i zmotoryzowany przesuw filmu. Reguły gry zmieniły się, gdy korpus uzyskał zdolność do rozpoznania, gdzie znajduje się płaszczyzna ostrości i użycia silnika dla odpowiedniego przesunięcia soczewek obiektywu. To była zasadnicza zmiana, ale wiele firm patrzyło na nią niechętnie bo wymagała ogromnych nakładów finansowych a nawet jeszcze w roku 1987 nie osiągnięto zgody co do tego, czy jako niesprawdzona do końca technologia autofokus zostanie przyjęty przez zawodowych fotografów mających ogromne kwoty zainwestowane w tony sprawdzonych w bojach manualnych obiektywów. Canon postanowił zagrać vabank, tworząc zupełnie nową linię aparatów serii EOS z całkowicie elektroniczną komunikacją między korpusem i obiektywami. Należy spojrzeć na tę decyzję przez pryzmat tego, że do tamtej chwili Nikon był niekwestionowanym wyborem zawodowców. Na rynku zawodowym Canon był zawsze dotąd tylko pretendentem do tytułu lidera obok Minolty, Pentaxa i Olympusa. Canon porzucił dotychczasowe mocowanie FD, postawił na system optoelektryczny, w którym silnik napędzający autofokus znajdował się w każdym obiektywie a nie w korpusie aparatu (jak to zrobiły inne marki), i postawił wszystko na jedną kartę. Okazało się, że było zagranie tyleż radykalne co zwycięskie, ostatecznie zapewniając Canonowi pozycję lidera na wiele lat, szczególnie w obliczu tego, że początkowe podejście Nikona do autofokusa było konserwatywne i niejednoznaczne.
W marcu 1987 roku na rynku zadebiutował bohater dzisiejszego artykułu, Canon EOS 650, z nowym mocowaniem EF i zestawem 13 nowych obiektywów. Inspiracją dla korpusu był z pewnością Canon T90, chociaż częściowo zrezygnowano w nim z opływowych kształtów wymyślonych przez Colaniego na rzecz kanciastych linii. Canon EOS 650 to typowy stylistyczny produkt drugiej połowy lat 80. XX wieku: spora cegła z tworzyw sztucznych. Jednak niech nikogo nie zmyli ta plastikowa proweniencja aparatu: to dobre tworzywa na metalowym szkielecie i korpus robi w ręku wyjątkowo solidne wrażenie. Na dodatek w porównaniu do poprzednich generacji lustrzanek pełnych pokręteł, dźwigni i przełączników, Canon EOS 650 jest wręcz ascetyczny: niewiele jest tu elementów sterujących, tym bardziej, że część z nich ukryto pod tylną klapką.

Dane techniczne:
Model aparatu: Canon EOS 650
Data premiery: marzec 1987 roku
Migawka: elektroniczna, metalowa o przebiegu pionowym; zakres czasów otwarcia migawki: 1/2000 ~ 30 sekund
Czas synchronizacji błysku: 1/125s
Czas zwijania filmu 24-klatkowego: 10 sekund
Auto Bracketing: nie
Podświetlany ekran LCD: nie
Wielokrotna ekspozycja: nie
System AF: pojedynczy punkt samoczynnego ustawiania ostrości; czułość pracy: 1 ~ 18 EV
Wizjer: pokrycie kadru: 94%; powiększenie 0,8x z obiektywem 50 mm; punkt oczny: 19,3 mm
Informacje w wizjerze: „M” (tryb ręcznego doboru parametrów ekspozycji); czas otwarcia migawki, wartość przysłony; symbol „+/-” ostrzegający o uruchomieniu kompensacji ekspozycji; symbol błyskawicy informujący o gotowości flesza; kropka potwierdzająca ustawienie ostrości
Przycisk głębi ostrości: tak
Pomiar światła: 6-polowy; zawężony (6,5% w środku kadru); zakres pomiaru: 1 ~ 20 EV dla obiekywu o jasności F1.4
Tryby ekspozycji: ręczny, program, priorytet czasu otwarcia migawki, priorytet wartości przysłony.
Zasilanie: bateria litowa 2CR5; wystarcza na 100 rolek 36-klatkowego filmu w normalnych temperaturach lub 10 rolek przy -20ºC
Wymiary: 148 x 108,3 x 67,5 mm.
Waga: 660 g

Z prawej strony znajduje się spust migawki i pokrętło pozwalające zmieniać różne wartości, a pod kciukiem przycisk pomiaru punktowego (prawie, bo przy pokryciu 6,5% jest to raczej pomiar „zawężony” niż „punktowy”) i pamięci pomiaru. Z lewej strony umieszczono przyciski wyboru trybu ekspozycji i kompensacji ekspozycji oraz włącznik aparat. Pod klapką z tyłu ukryto przyciski zwijania powrotnego filmu, wyboru wartości ISO, trybu autofokusa, trybu pracy napędu filmu i kontroli stanu baterii.

Ta stylistyczna asceza sprawia, że używanie Canona EOS 650 jest intuicyjne. Ładowanie filmu jest banalne proste a potem jest jeszcze lepiej. Pomiar światła jest bardzo dokładny a wyświetlacze – na górze aparatu i w wizjerze – pokazują klarownie wszystko, co trzeba. Ale jednocześnie coś, co stanowiło o przewadze konkurencyjnej Canona EOS 650 i było w chwili premiery oznaką supernowoczesności, czyli autofokus, może wywołać u osób przyzywczajonych do dzisiejszych wyrafinowanych system AF frustrację: jest wolny i działa tylko w pojedynczym maleńkim polu w środku kadru. Trzeba precyzyjnie wybierać na czym się ustawi to maleńkie pole AF a przy słabym oświetleniu często trzeba przejść na ręczne ustawiania ostrości. W każdym razie umieszczenie silnika autofokus w obiektywach od samego początku przyniosło mnóstwo korzyści i z czasem dało Canonowi od dawna upragnioną hegemonię. W porównaniu z takimi sobie współczesnymi modelami lustrzanek jak Nikon F-801, autofokus w w Canonie EOS 650 jest cichy i szybki. Co ważne, takie rozwiązanie sprawiało, że działanie samoczynnego ustawiania ostrości konkretnego obiektywu poprawiało się z czasem – wraz z ulepszaniem systemu AF w kolejnych korpusach. Kolejna różnica w porównaniu z Nikonami: nie trzeba się zastanawiać nad zakresem kompatybilności danej kombinacji obiektywu i korpusu. Każdy obiektyw Canon EF współpracuje w pełni z każdym analogowym Canon EOS i to do dnia dzisiejszego (podkreślam, że chodzi o obiektywy Canon EF, wyłączając z pełnej kompatybilności optykę EF-S).

Z ciekawostek warto wspomnieć – po pierwsze – jak odmiennie od tego, co w tamtym czasie oferowały lustrzanki Nikona działa tryb ręcznego sterowania ekspozycją: po przejściu w ten tryb aparat wyświetla parę wartości 1/125 and F/5.6,a wciśnięcie znajdującego się z przodu aparatu guzika M uruchamia wyświetlanie pomiaru w wizjerze, przy czym wskazówki opierają się nie na symbolach +/- lecz literach “CL” (przymknij), “OO” (prawidłowa ekspozycja) oraz “OP” (otwórz). Dla osób wtajemniczonych jest to wyraźna spuścizna po Canonie T90 z mocowaniem FD. Druga ciekawostka to tryb priorytetu głębi ostrości, w którym użytkownik „rejestrował” odległość przed i za obiektem, którą miała objąć głębia ostrości a – w miarę możliwości – aparat ustawiał odległość hiperfokalna i dobierał przysłonę tak, aby taką głębię uzyskać. Funkcja nie mogła się cieszyć wielkim powodzeniem, bo w wypuszczonym kilka miesięcy później modelu EOS 620 z niej zrezygnowano. Nawiasem mówiąc EOS 620 miał nieco bardziej zawodowy sznyt i dodawał automatyczny bracketing, wielokrotną ekspozycję, niebieskie podświetlanie elektroluminescencyjne górnego ekranu a także lepsze parametry migawki: najkrótszy czas otwarcia 1/4000 sekundy i czas synchronizacji błysku 1/250 sekundy (odpowiednio 1/2000 i 1/125 sekundy w przypadku modelu EOS 650).

Jak już pisałem, ascetyczna stylistyka i świetnie pomyślana ergonomia sprawia, że praca Canonem EOS 650 jest prosta, intuicyjna, wręcz na progu nudy. Na przykład taki Nikon F4 to niezwykle skomplikowane urządzenie, z mnóstwem pokręteł, dźwigni i przycisków i jego obsługa wymaga sporej dozy zaangażowania. Z EOSem 650 wszystko jest banalnie łatwe. Komuś szukającego odskoczni od fotografowania aparatami cyfrowymi i zanurzenia się konieczność sprawowania ręcznej kontroli nad każdym aspektem fotografii pewnie poleciłbym aparat w stylu Nikona FM2. Nie zmienia to faktu, że EOS 650 to znakomity sprzęt dający z łatwością powtarzalne wyniki w postaci ostrych i dobrze naświetlonych kadrów i zapowiedź przyszłości, jaka rysowała się wtedy przez lustrzankami.
Jarosław Brzeziński
Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.