Niedozwolona kombinacja, która w pewnym stopniu działa: Nikon Z6 + Techart TZE-01 + Sony LA-EA3 + obiektywy Minolta/Sony A

Obiektywy produkowane są nieustannie w ogromnych ilościach a zatem na świecie mamy coraz więcej zalegającej półki, szuflady, piwnice, czy strychy optyki kolejnych generacji, z czego cześć należy do systemów “osieroconych” przez producentów, martwych czy wymierających. Dodam, że mówimy czasem o optyce marnej, ale znacznie częściej dobrej, interesującej a czasem nawet wybitnej. Tak jest z optyką linii Minolta/Sony A, którą należy zaliczyć do kategorii gatunku wymierającego, bo Sony całe swoje wysiłki skupia na bezlusterkowcach linii Sony E i nie zanosi się na to, aby firma miała kontynuować serię lustrzanek z półprzepuszczalnymi lustrami i wizjerami elektronicznymi serii Sony SLT (Single-lens translucent) A. A wśród obiektywów w mocowaniu Minolta/Sony A znajdziemy wiele obiektywów znakomitych i/lub egzotycznych.

Sony prawie od początku robiło adaptery umożliwiające działanie z zautofokusem (z ograniczeniami) optyki Minolta/Sony A na beslusterkowcach z mocowaniem E: LA-EA1 (obsługuje bezlusterkowce z matrycami formatu APS-C + obiektywy z własnymi silnikami); LA+EA-2 (wyposażony we własne półprzepuszczalne lustro i silnik do napędu “śrubokrętowego” autofokusa; obsługuje bezlusterkowce z matrycami formatu APS-C + obiektywy bez własnych silników oraz z własnymi silnikami); LA-EA3 (obsługuje bezlusterkowce z matrycami pełnoklatkowymi + obiektywy z własnymi silnikami); LA+EA-4 (wyposażony we własne półprzepuszczalne lustro i silnik do napędu “śrubokrętowego” autofokusa; obsługuje bezlusterkowce z matrycami pełnoklatkowymi + obiektywy bez własnych silników oraz z własnymi silnikami). Teraz pojawił się nawet hybrydowy adapter LA-EA5, który nie ma lustra a ma własny silnik napędu śrubokrętowego autotofokusa, który daje autofokus zarówno z obiektywami wyposażonymi we własny silnik jak i tymi bez silnika; jednak LA-EA5 działa w pełni tylko na dwóch modelach bezlusterkowców Sony: pełnoklatkowym a7R IV oraz a6600 z matrycą formatu APS-C.

Jest to właściwie wpis z cyklu: “nie próbujcie tego sami w domu”, w ramach którego przedstawiam swoje eksperymenty z kombinacjami nie polecanymi przez producentów. Staram się zawsze korzystać z tego co już jest dostępne; mając do dyspozycji pełnoklatkowego bezlusterkowca Nikon Z6, adapter Techart TZE-01, który adaptuje obiektywy Sony E na korpusy Nikon Z z prawie kompletnym zachowaniem funkcji aparatów i obiektywów (czyli korpus Nikon Z traktuje obiektyw Sony E założony poprzez TZE-01 jako optykę “natywną”), adapter Sony LA-EA3, który adaptuje obiektywy Minolta/Sony A na korpusy Sony E (zachowując właściwie wszystkie funkcje w przypadku obiektywów z wbudowanymi silnikami; w przypadku obiektywów pozbawionych własnego silnika ustawiania ostrości autofokus oczywiście nie działa) oraz szereg obiektywów Minolta/Sony A, postanowiłem te składniki połączyć i zobaczyć jakąż potrawę zdołam upichcić, mając przy tym nadzieję, że takie niezalecane przez producentów połączenie nie zakończy się przypaleniem potrawy na skutek pożaru niekompatybilnej elektroniki.

Istnieją adaptery czysto mechaniczne między obiektywami Minolta/Sony A i korpusami Nikon Z, które oczywiście nie dają autofokusa, nie przenoszą żadnych  informacji do korpusu, ale mają pierścień przymykający przysłonę do wartości roboczej. Byłem ciekaw, czy (co prawda niezatwierdzone przez producentów) połączenie adapterów wyposażonych w elektronikę da mi coś więcej  niż taki pasywny adapter. Mając do dyspozycji prawie wyłącznie obiektywy w mocowaniu A ze śrubokrętowym przenoszeniem napędu samoczynnego ustawiania ostrości, wiedziałem że nie będę miał z takimi obiektywami autofokusa, ale byłem ciekaw czy przypadkiem  samoczynne ustawiania ostrości zadziała z obiektywem Sony A wyposażonym w motorek napędu autofokusa. W każdym razie na Nikona Z6 założyłem adapter Techart TZE-01, na którym umieściłem adapter Sony LA-EA3, dopełniłem mieszankę obiektywem Sony Carl Zeiss Sonnar T* 135 mm f/1.8 ZA i z duszą na ramieniu włączyłem Nikona Z6.

Na szczęście nie nastąpił wybuch ani nie wybuchł pożar. Pierwsze wrażenia były pozytywne: obiektyw został rozpoznany łącznie z jasnością i ogniskową, więc przesyłane są pełne dane EXIF i system stabilizacji matrycy otrzymuje właściwie informacje. Ostrość oczywiście tylko ręczna, ale na LA-EA3 to było oczywiste. Drugie wrażenie było również pozytywne: z poziomu aparatu mogłem zmieniać wartość przysłony. Niestety tutaj dobre wiadomości się kończą. Zmienić wartość przysłony teoretycznie w aparacie mogłem, ale im  bardziej ją przymykałem tym bardziej prześwietlone wychodziły kolejne zdjęcia. Otóż problem zasadniczy jest taki, że chociaż z korpusu Z6 można zmieniać teoretycznie wartość przysłony, ta kombinacja adapterów (TZE-01 + LA-EA3) nie jest w stanie jej przymykać. Zatem można fotografować tylko przy pełnym otworze przysłony (i taki należy pozostawić ustawiony na korpusie, bo jak się zmieni na mniejszy otwór, aparat “zakłada”, że przysłona zostanie domknięta w chwili otwarcia migawki i odpowiednio zmienia ekspozycję wobec czego zdjęcia wyjdą prześwietlone) i z ręcznym ustawianiem ostrości.

A jak wygląda sprawa z obiektywem wyposażonym we własny silnik? Miałem do dyspozycji jeden taki obiektyw, a mianowicie  Sony Carl Zeiss Distagon T* 24 mm F2 ZA SSM. Działanie – oraz jego brak – jest identyczne jak w przypadku obiektywów pozbawionych własnego silnika autofokusa. Zatem konkluzja jest następująca: testowana kombinacja działa ale w ograniczonym stopniu. Na plus należy zapisać to, że mamy pełną komunikację danych EXIF i prawidłowe wsparcie stabilizacji matrycy. Ale zalecałbym tę kombinacje jedynie osobom godzącym się na pracę z ręcznym ustawianiem ostrości (to można przeżyć bez problemu) i przy pełnym otworze przysłony, a to już trudniej przełknąć.

Miałem do dyspozycji następujące obiektywy: Sony Carl Zeiss Distagon T* 24 mm F2 ZA SSM, Sony Carl Zeiss Sonnar T* 85 mm f/1,4 ZA, Minolta AF 100 mm f/2,8 Macro, Sony STF 135 mm f/2,8 (T4.5), Sony Carl Zeiss Sonnar T* 135 mm f/1.8 ZA, Minolta AF 200 mm f/2,8 APO, oraz Minolta AF 400 mm f/4,5 APO HS. Teleobiektywów Minolta AF 200 mm f/2,8 APO, oraz Minolta AF 400 mm f/4,5 APO HS używam i tak głównie przy pełnym utworze przysłony; w przypadku obiektywów Sony Carl Zeiss Distagon T* 24 mm F2 ZA SSM, Sony Carl Zeiss Sonnar T* 85 mm f/1,4 ZA i Sony Carl Zeiss Sonnar T* 135 mm f/1.8 ZA  często eksperymentuję z minimalną głębią ostrości, ale jednak chciałbym mieć możliwość choćby niewielkiego przymknięcia o 0.5-1.5 działki przysłony; jeśli chodzi o Minoltę AF 100 mm f/2,8 Macro – zdecydowanie chcę obiektyw makro dość mocno przymykać. I tu na koniec jeden obiektyw, który dla mnie absolutnie niczego nie traci poprzez testowaną kombinację adapterów: Sony STF 135 mm f/2,8 (T4.5). Obiektyw jest zaprojektowany jako manualna optyka więc nie tracimy tego, czego nie ma czyli autofokusa, a niemożność przymykania automatycznej przysłony nie ma znaczenia ponieważ korzystanie z filtra apodyzacyjnego. który stanowi istotę konstrukcji tejże optyki, wiąże się z użyciem wtórnego mechanizmu przysłony, który działa i tak zawsze ręcznie.

Różni ludzie cenią różne zalety bezlusterkowców; dla mnie najważniejsza to możliwość adaptowania optyki z innych systemów. Kiedyś byliśmy uwiązani do jednego systemu i czasem zazdrościliśmy określonych szkieł systemom konkurencyjnym. A teraz mogę na Nikona Z zapiąć prawie wszystko, w tym znakomite szkła Minolty. Jednak moja eksperymentalna, zabroniona kombinacja adapterów okazała się co prawda bezpieczna dla sprzętu ale nie w pełni satysfakcjonująca. Problemem jest niemożność przymykania przysłony w obiektywach Minolta/Sony A. Ale tam, gdzie chcemy pracować przy pełnym otworze przysłony dostajemy znakomitą jakość z większości optyki Minolta/Sony A. Przykładem są teleobiektywy Minolty 200/2,8 i 400/4,5, które już przy pełnym otworze przysłony są bardzo ostre a przy tym mają piękne boke, o które Minolta dbała w czasach, gdy firmy Canon i Nikon ścigały się głównie na ostrość szkieł. Poza tym są lekkie i poręczne: bez problemu można nosić ją godzinami na aparacie. Oczywiście ręczne ostrzenie wymaga nieco wprawy i koniecznie trzeba zwrócić uwagę na ustawienie trybu ostrości. Otóż jeśli w aparacie ustawiony jest któryś z trybów autofokusa – pojedynczy AF-S lub ciągły AF-C – Nikon Z6 “myśli” że ma założony obiektyw z samoczynnym ustawianiem ostrości i nie uruchamia wspomagania ręcznego ostrzenia. Trzeba przestawić tryb na ręczny – MF – i wtedy Nikon Z6 “uważa” że ma do czynienia Nikkorem w trybie ręcznym i  pozwala powiększać wybrany fragment kadru oraz zapala kropkę i strzałki wspomagające ręczne ustawiania ostrości. Ale trzeba bardzo uważać korzystając z tego ułatwienia dostępnego w Nikonach Z. Jak już pisałem, dzięki temu że ta przedziwna kombinacja adapterów przekazuje pełne dane EXIF, Z6 daje się oszukać i wyświetla wspomaganie poprzez strzałki i kropkę. Tyle, że pierścienie ręcznego ustawiania ostrości w obiektywach Minolta pracują w odwrotną stronę niż w Nikkorach więc trzeba obracać pierścień w przeciwną stronę niż strzałka w Z6 wskazuje.

Czy zatem należy uznać mój eksperyment za porażkę? Nie, nawet jeśli ktoś uzna, że moja kombinacja nadaje się idealnie tylko do współpracy Nikona serii Z z jednym obiektywem, czyli Minolta/Sony STF 135 mm f/2,8 [T4.5], warto było ten eksperyment przeprowadzić, bo to niezwykły obiektyw, niemający odpowiednika w systemie Nikona.

Selfie_jarek_brzezinski

Jarosław Brzeziński

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Jarosław Brzeziński
Jarosław Brzeziński

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Artykuły: 2090

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *