Jednoręki kompakcik – Canon G1X Mark III

Świat chciał, żeby do tego doszło… Złamałem rękę i korzystanie z tego co kocham najbardziej, czyli manualnego ostrzenia stało się niemożliwe. Ponad to wszelkie sprzęty, których użycie wymaga w pełni sprawnych dwóch rąk odpadają. Właśnie dlatego w mojej dłoni musiał wylądować sprzęt, który możliwy będzie do obsługi jedną ręką, będzie miniaturowy i będę mógł bez problemu zabrać go wszędzie tam, gdzie mi się spodoba. Ponad to jakość obrazu również nie może znacznie ucierpieć. Zatem mój wzrok padł na ciekawy kompakcik od marki Canon w postaci aparatu Canon G1X Mark III.

Canon G1X Mark III to dumny przedstawiciel aparatów kompaktowych wyposażonych w matrycę 24,2 Mpx formatu APS-C i zmiennoogniskowy obiektyw 15-45mm F2.8-F5.6. Zapewne nie byłby on moim pierwszym wyborem, bo nie przepadam za obiektywami typu zoom, ale sprzęt sam w sobie mnie zaintrygował i postanowiłem sprawdzić czy warto rozważyć go w kontekście alternatywy dla konstrukcji pokroju Ricoha GR3, FujiFilm X100V czy Leica X Vario.
Chociaż pierwsze z tych dwóch sprzętów to konstrukcje ze stałoogniskową optyką to nie będę ukrywał, że w obecnej sytuacji kusiło mnie niezmiernie, by zafundować sobie sprzęt, który będzie mógł być taką typową spacerówką i pokryje większą ilość ogniskowych, niż uwielbiane przeze mnie okolice 35mm. Także tak padło na właśnie ten kompakcik.

Canon G1X Mark III to od pierwszego momentu aparat, który w moich oczach był postrzegany raczej w kategoriach ciekawego zjawiska dla kogoś pokroju „azjatyckiego turysty” klikającego wszystko, wszędzie. Jako, że testując sprzęt staram się zawsze dystansować to i tym razem spróbowałem odsunąć swoje własne oczekiwania i wczuć się w skórę klienta, który poszukuje aparatu małego, prostego w obsłudze, który będzie towarzyszem podróży małych i dużych, a do samego sprzętu podejść na chłodno.

Przede wszystkim co dało mi o sobie znać to fakt, iż nie lubię menu Canona. Po prostu jest dla mnie mało intuicyjne, nieprzejrzyste, a same odczucia z użytkowania sprzętu również pozostawiają trochę do życzenia. Mam wrażenie, że na samym korpusie aparatu starano się upchnąć zbyt dużo przycisków i moja prosta analogowa głowa nie jest w stanie ich wszystkich ogarnąć. Nie mam dużych dłoni. Powiedziałbym, że raczej są przeciętnych rozmiarów, a jednak zdarzało mi się przypadkowo wcisnąć jakiś przycisk i zmienić kluczowe dla ekspozycji ustawienie. Zaś najbardziej frustrujące okazało się dla mnie pokrętło na froncie aparatu, które notorycznie zdarzało mi się po prostu przestawić.
Co zasługuje na pochwałę to fakt, że Canon G1X Mark III ma wizjer elektroniczny. Co prawda nie jest on największych rozmiarów, ale występuje i pozwala na wykonywanie fotografii nawet w pełnym słońcu bez większego problemu, chociaż notorycznie zdarzało mi się nosem zmieniać punkt ostrości, na który aktualnie ostrzyłem. Jednocześnie sama praca sprzętu, szybkość działania, trafność autofokusu, przejścia między wstążkami menu oraz przeglądanie zdjęć to wszystko działało bardzo szybko i przyjemnie.

Co zaś tyczy się jakości obrazu, czyli elementu dla większości niejednokrotnie kluczowego w całej tej historii. Matryca APS-C to nie jest i nigdy nie będzie moja bajka, ale muszę przyznać, że te 24,2 Mpx do prostej, przyziemnej fotografii, a nawet do druku czy do zdjęć nocnych nadaje się całkiem przyjmie. Kolory są okej, ale dla kogoś kto opatrzył się na Hasselblad’owskie HNCS, czy podsuwane przez kolegów pliki z matryc CCD Pentaxa, czy Nikona nie robią już takiego wrażenia. Praca na wysokich czułościach również w moim mniemaniu stoi na całkiem wysokim poziomie i należy uznać wartość ISO 3200 za graniczną dla dobrego smaku. Poand to warto wspomnieć o tym, że aparat wyposażono w 4-osiową stabilizację obrazu, co pozwoli nam na fotografowanie w większości warunków oświetleniowych, a gdy światła będzie zbyt mało to zawsze możemy użyć wbudowanego flasha.

W kwestii obiektywu to cóż… Obiektyw w aparacie Canon G1X Mark III to klasyczny przykład spacerowego zoomu, który pokrywa się z nieśmiertelnym reporterskim 24-70.
Na tym podobieństwa się kończą, aczkolwiek obiektyw zamontowany w tym kompakcie nie jest szkłem, które w jakikolwiek sposób należy zbytnio deprecjonować. Zarówno na dłuższym jak i na krótszym końcu jest całkiem przyzwoicie i to nawet pod światło. Oczywiście nie są to niebotyczne wyniki, ale w sprzęcie tego typu wydają się być całkiem zasadne i wystarczające, chociaż nie można oprzeć się wrażeniu, że ta matryca potrzebowałaby nieco więcej i lepsza optyka byłaby wskazana w przypadku matrycy o większej rozdzielczości. Konstrukcja nie aberruje w stopniu znacznym i można powiedzieć, że w tej kwestii firma Canon odrobiła lekcje wzorowo.
Galeria zdjęć przykładowych z aparatu Canon G1X Mark III
Reasumując czas spędzony z tym aparatem i wyniki, które przyszło mi za jego sprawą uzyskać to niestety muszę powiedzieć, że jest to sprzęt, którego używanie w żaden sposób mnie nie natchnęło i ani przez chwilę nie czułem, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym i przełomowym. Ot kolejny aparat tego segmentu, który trafić ma do sieci sklepów z elektroniką. W takiej kwocie zdecydowanie rekomendowałbym rozejrzenie się za Ricohem GR3, FujiFilm X100T lub wielokrotnie chwalonym przez Tomka Lumixem LX100, który jest aparatem ciekawszym i dużo bardziej responsywnym. Pierwsze dwa oczywiście to obiektywy stałoogniskowe, ale przekłada się to na zdecydowanie lepszą jakość optyczną i finalną tych dwóch konstrukcji. Oczywiście Canon G1X Mark III to nie jest sprzęt zły, ale nie jest to sprzęt, który powaliłbym mnie czymkolwiek na kolana i byłbym gotowy wydać na niego swoje pieniądze.