Obiektyw Hasselblad XCD 45mm F4 P i moja toksyczna miłość do bezlusterkowców od Hasselblad’a

Mały, kompaktowy, zgrabny, elegancki i przede wszystkim funkcjonalny. Taki właśnie jest obiektyw Hasselblad XCD 45mm F4 P, który wpadł mi w rączki razem z moją toksyczną miłością Hasselbladem X1DII.

Firma Hasselblad od zawsze elektryzuje i przyciąga uwagę ludzi, a szczególnie tych, którzy fotografie traktują trochę bardziej poważnie i zajmują się nią na poziomie więcej, niż amatorskim. Nie da się ukryć, że ja sam poniekąd byłem tą osobą, gdyż od kiedy tylko dowiedziałem się, że Hasselblad to pierwszy aparat w przestrzeni kosmicznej zapragnąłem pewnego dnia sam sprawdzić co kryje się za legendą tego sprzętu.
Jakby nie patrzeć kryje się za nią wiele, bo dzisiaj Hasselblad jest jedyną manufakturą sprzętu fotograficznego na świecie, za którą kryje się wiele lat cudownej historii, a dziś ich aparaty analogowe to iście legendarne, pancerne konstrukcje, których użytkowanie nie tylko sprawia przyjemność, ale oferuje nieziemskie rezultaty. Oczywiście czasy się zmieniły, a wraz z nimi oczekiwania konsumentów i nie da się ukryć, że dzisiaj Hasselblad mimo tego, że to nadal sprzęt klasy premium dedykowany wąskiemu gronu odbiorców to jednak marka coraz częściej po prostu znajduje się w tyle, czy to pod względem technologicznym czy to pod względem funkcjonalnym.

Z całym szacunkiem dla Szwedów i ich idei tworzenia, ale kilka ostatnich wypustów począwszy od X1D przez X1DII, aż po flagowego X2D to produkty niejako wybrakowane, którym brakuje wyraźnego zarysowania przewagi wobec konkurencji, a głównym konkurentem jest oczywiście FujiFilm i seria aparatów GFX.
Chociaż moje serce podpowiada mi, że Hasselblad to najcudowniejszy sprzęt jakim miałem okazje pracować to rozum wielokrotnie wręcz krzyczy, żeby porzucić myśli o Hasselbladzie i mimo, że ten artykuł miał dotyczyć głównie obiektywu Hasselblad XCD 45mm F4 P to ciężko mi będzie uniknąć wycieczek w kierunku opisów działania całego systemu i jego użyteczności.
Przede wszystkim biorąc do ręki całkiem świeży wypust Hasselblada w postaci obiektywu Hasselblad XCD 45mm F4 P wiedziałem, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym i na tyle małym, że idealnie sprawdzi się do moich codziennych wojaży i realizowania fascynacji otaczającym światem. Jego waga i wyważenie w połączeniu z X1DII to zupełnie inna liga i żaden człowiek mnie nie przekona, że GFX 50R i 50mm F3.5 jest wygodniejsze w użyciu.

W każdym razie właśnie tak zamierzałem pobawić się Hasselem. Pokręcić się trochę po mieście, sprawdzić co w trawie piszczy, zrobić kilka zdjęć, wykonać sesje w studio i oczarować wszystkich swoich klientów z jakim cudem techniki przyszło mi oraz im obcować. Oczywiście to ostatnie to żart, w którym jednak jest ziarnko prawdy, bo każda z osób, które mnie zaczepiały na ulicy zwracała uwagę bardzo mocno na aparat, którym fotografuje, a byli to zarówno profesjonaliści, amatorzy, jak i ludzie nie związani z fotografią, co było dla mnie ciekawym zjawiskiem i niemałym zaskoczeniem.
Każda z tych osób podkreślała, że bije od tego aparatu piękno i estetyka, której faktycznie nie da się odmówić w przypadku sprzętów Hasselblada, ale również podkreślali, że nie widzieli wcześniej, ani nie słyszeli o tej marce.
Teoretycznie powiniennem puszczać takie uwagi bokiem i skupić się po prostu na robieniu zdjęć, ale jednak fotografowanie z myślą, że ludzie widząc ten sprzęt mają do niego inne – pozytywne nastawienie sprawia, że robi się dużo łatwiej.
Cóż jednak z tego, gdy pozytywne nastawienie znika, a podobne lub nawet lepsze rezultaty można osiągać sprzętem, co najmniej o połowę tańszym. To co mnie najbardziej boli i zawsze będzie bolało w przypadku Hassela to fakt, iż adaptowanie obiektywów jest w zasadzie niemożliwe z racji obecności tylko elektronicznej migawki. Mam kilka średnio-formatowych szkieł i kilka z małego obrazka, które bez problemu mogę podłączyć do Fuji i korzystać z nich tak jak mi się podoba. Niestety Hasselblad to Hasselblad i niestety tylko szkła tej marki będą działały z aparatami serii X wybitnie, a o klasycznych manualach można zapomnieć.

Niemniej mając przyjemność korzystania z kilku szkieł XCD w tym nowszych oznaczonych jako V muszę przyznać, że są to moje ulubione szkła wszech czasów i jeśli życie pozwoli to kiedyś z pewnością skompletuje cały set obiektywów od tej marki, jednocześnie trzymając kciuki, że w przyszłości doprowadzą swoje aparaty do perfekcji tak jak zrobili to ze swoimi szkłami.
Obiektyw Hasselblad XCD 45mm F4 P nie jest tu wyjątkiem i jego działanie na tle innych konstrukcji marki jest bardzo dobre. Nie jest to topowa prędkość i takie XCD 55mm F2.5 V działa zdecydowanie szybciej, ale są to obiektywy z troszkę innej półki cenowej, a nowe 45mm F4 P należałoby nazwać swego rodzaju podstawowym obiektywem kitowym w całym systemie Hasselblada X.
Obiektyw cechuje się niespotykaną ostrością i bardzo przyjemnym lookiem charakterystycznym dla średnio-formatowych obiektywów. Ostrość od pełnej dziury jest na rewelacyjnym poziomie, a przy wartości około F9 osiąga swoją największą wartość.

Rozmycia są ciekawe, ale jednocześnie nie odciągają uwagi od pierwszego planu. Aberracje pojawiają się przy w pełni otwartym obiektywie, ale wraz z przymknięciem szybko znikają. Do czego można się przyczepić to lekkie winietowanie, ale to już są preferencje i jednym będzie się to podobać, a innym nie.

Autofokus jak to w przypadku średniego formatu nie jest mocną stroną tego sprzętu, ale tutaj Hasselblad XCD 45mm F4 P mnie zaskoczył i jest przyzwoicie i udało mi się nim pracować, chociaż muszę przyznać, że wybieranie punktu ostrości za pomocą dotykowego ekranu nie jest moją ulubioną czynnością.

Reasumując obiektyw Hasselblad XCD 45mm F4 P to naprawdę kawał dobrego szkła, które mógłbym zabierać ze sobą w codzienne spacery, a potem „tyrać” na studyjnych zleceniach, czy sesjach portretowych gdzie sprzęt nie musi być demonem szybkości, a światła jest pod dostatkiem. Sprawa jednak się komplikuje, gdyż sam obiektyw jest na wysokim poziomie, a mimo całej mojej miłości do firmy Hasselblad to muszę przyznać, że na dzień dzisiejszy nie mógłby to być mój jedyny aparat cyfrowy, bo zakres jego zastosowań jest dla mnie zbyt wąski.