Minolta RF Rokkor 250 mm f/5,6 (MD-II): szkłem i lustrem malowane

Jeszcze dziesięć lat temu wydało się, że obiektywy lustrzane to pieśń przeszłości, czas miniony słusznie zapomniany, odległe wspomnienie epoki, gdy oparta na konstrukcji teleskopów optyka stanowiła małą i lekką alternatywę dla teleobiektywów, które kiedyś rzadko grzeszyły nadzwyczajną jakością optyczną. Wraz z tym, jak teleobiektywy stawały się coraz doskonalsze, wady optyki zwierciadlanej, takie jak stały i do tego mały otwór przysłony utrudniający ustawienie ostrości i uniemożliwiający kontrolę nad głębią ostrości plus obwarzankowe nieostrości odwracające uwagę od głównego obiektu zdjęcia, coraz bardziej relegowały ją do roli sprzętu ostatniego wyboru dla osób o bardzo skromnych zasobach portfeli a jednocześnie łaknących długich ogniskowych jak kania dżdżu. Jednak pojawienie się bezlusterkowców zaczęło zmieniać tę sytuację. Jak to zawsze bywa w początkach nowych systemów, najbardziej użytkownikom dawały się we znaki braki systemowych obiektywów. Dlatego od razu rozpoczęły się poszukiwania optyki starszej, która można by zaadaptować.

Trzeba pamiętać, że początki bezlusterkowców to przede wszystkim matryce formatu cztery trzecie a potem mikro cztery trzecie, czyli sporo mniejsze od formatu pelnoklatkowego. O ile adaptowanie pełnoklatkowych obiektywów szerokokątnych na takie matryce nie ma większego sensu (na przykład 24 mm daje na matrycy M43 kąt widzenia optyki standardowej) to przystosowanie teleobiektywów ma sens ogromny właśnie dzięki „podwojeniu ogniskowej”. Oto skromny krótki teleobiektyw o ogniskowej 200 mm zyskuje kąt widzenia optyki o ogniskowej 400 mm. Nawet na matrycach formatu APS-C, który był drugim popularnym formatem w początkach ery bezlusterkowców, mamy „zysk” ogniskowej (1,5 x). Większość adaptowanych teleobiektywów była duża i ciężka, co sprawiało, że ich połączenie z maleńkimi bezlusterkowcami było kiepsko wyważone i niewygodne.

I tu do akcji wkraczają zapomniane obiektywy lustrzane, których małe gabaryty bardziej pasują do bezlusterkowców z matrycami niepełnoklatkowymi. Dzięki elektronicznym wizjerom i wspomaganiu ręcznego ustawiania ostrości (poprzez „focus peaking”), ostrzenie optyką zwierciadlaną przestało być tak problematyczne, jak to było w czasach fotografii „analogowej”, a z kolei częsta w bezlusterkowcach stabilizacja matrycy zmniejsza możliwość poruszenia zdjęcia. I tu docieramy wreszcie do genezy nagłego wzrostu popularności – i cen – obiektywu będącego bohaterem dzisiejszego artykułu, czyli Minolty RF Rokkor 250 mm f/5,6. Mimo, że Minolta wyprodukowała relatywnie sporo egzemplarzy tego obiektywu, ten właśnie model stał się jednym z najbardziej poszukiwanych przez posiadaczy bezlusterkowców, a ceny szybko poszybowały w górę. Wyjaśnienia są dwa: bardzo małe gabaryty oraz dobra jakość optyczna.

To dwa główne powody, ale ostatnio zrozumiałem, że jest trzeci, znaczniej mniej spodziewany. Obwarzankowe boke, za które tak krytykowane są obiektywy zwierciadlane, stało się nagle ich atutem w naszych czasach, gdy sporo osób fotografujących dla przyjemności prześciga się w znajdowaniu optyki o jak najbardziej egzotycznym oddaniu nieostrości. Gdy nieostrość staje się tematem obrazków fotograficznych, nagle optyka za którą poważni fotografowie ery „analogowej” nie daliby pięciu groszy zaczyna uzyskiwać status kultowy. Myślę tu choćby o trypletach w stylu Trioplana czy wszelkiej optyce projekcyjnej. Dotyczy to również obiektywów lustrzanych.

RF Rokkor 250 mm f/5,6

Dane techniczne:

Jasność: f/5,6 (T/7,2), przysłona nieregulowana

Budowa optyczna: 6 elementów optycznych w tym 2 lustra w 5 grupach

Kąt widzenia: 10 stopni

Minimalna odległość ustawiania ostrości: 2,5 metra

Wymiary (średnica x długość): 63 mm x 72 mm

Waga: 275 gramów

RF Rokkor 250 mm f/5,6 (MD II) jest wielkości standardowego obiektywu pełnoklatkowego i na pełnoklatkowym bezlusterkowcu Sony a7R II leży idealnie, a stabilizacja matrycy “uspakaja” powiększony obraz i pozwala na dość swobodne ręczne ustawianie ostrości. Obiektyw jest też o jedną działkę przysłony jaśniejszy od typowej optyki zwierciadlanej, ale ma też dwukrotnie krótszą ogniskową (jeśli za typowy obiektyw lustrzany uznamy 500 mm f/8). Oczywiście głębia ostrości jest “papierowa”. Jeśli chodzi o właściwości optyczne, niewiele jest tu do powiedzenia ze wględu na pewne immanentne cechy optyki lustrzanej i brak możliwości zmiany otworu przysłony, ale postaram się je podsumować.

Pod względem ostrości Rokkor nie dorównuje oczywiście nowoczesnym teleobiektywom Canona czy Nikona, ale mówiąc szczerze jest dostatecznie dobry, a na pewno lepszy od przeciętnej dla optyki zwierciadlanej, co widać po zaskakującej łatwości z jaką obraz powiększony w wizjerze lub na ekranie mojego sony a7R II „wskakuje” w ostrość przy ruchu pierścienia obiektywu. Ponadto ostrość jest dość równomiernie rozłożona na całej powierchni kadru. Kontrast jest ponownie gorszy niż w nowoczesnym teleobiektywie, ale znacznie lepszy niż w typowym obiektywie lustrzanym. Cechą typową dla takiej optyki jest brak aberracji chromatycznej i doskonale to widać na przykładzie omawianego tutaj RF Rokkora 250 mm f/5,6. Na poziomie pikseli nie stwierdzam żadnej aberracji chromatycznej. Kolejna cecha na plus jaką stwierdzam mając porównanie z wieloma obiektywami zwierciadlanymi 500 mm f/8 jest bardzo niewielkie winietowanie, na poziomie ½-2/3 stopnia ekspozycji. Dystorsja jest nieznaczna, poduszkowata. Cechą typową dla optyki lustrzanej ze względu na konstrukcję mieszaną z soczewek i luster jest rozdźwięk między jasnością deklarowaną a rzeczywistą; tutaj różnica wynosi około -0.7 EV, czyli efektywna jasność to około T/7,2. To ponownie lepsze osiągi od przeciętnej dla tej klasy optyki. Jeśli porównamy RF Rokkora 250 mm f/5,6 do najlepszych teleobiektywów o ogniskowych 200 mm z tej samej epoki, Rokkor może mieć nieco gorszą ostrość i kontrast, ale jednocześnie znacznie mniejszą (praktycznie zerową) aberrację chromatyczną.

I jeszcze kilka subiektywnych wrażeń z użytkowania RF Rokkora 250 mm f/5,6 (MD II). Jest to najfajniejszy lustrzany obiektyw z jakim miałem do czynienia. Mieści się do kieszeni, nie waży prawie nic, nie zwraca niczyjej uwagi i pozwala fotografować w sposób niezauważony z dużej odległości, jeśli ktoś uznałby, że chce uprawiać reportaż czy fotografię uliczną obiektywem o długiej ogniskowej. Ostrość, kontrast i winietowanie są sporo powyżej moich oczekiwań, ale oczywiście muszę zastrzec, że takowe oczekiwania wobec optyki zwierciadlanej są niezbyt wysokie. Nawet przy zdjęciach pod światło spadek kontrastu jest niewielki. Typowe dla optyki tego typu obwarzankowe boke będzie stanowić czynnik przesądzający dla ewentualnego nabywcy tego obiektywu, Kto go nie lubi, nie ma się nad czym zastanawiać. Ale w przypadku osób, które je akceptują, uwielbiają lub potrafią wykorzystać twórczo, RF Rokkor 250 mm f/5,6 daje jedno z najlepszych wcieleń takiego oddania nieostrości, które jest bardziej malarskie niż techniczne. Oczywiście wiele zależy od kontrastu i oświetlenia fotografowanej sceny Przy zdjęciach pod światło powstają różne artefakty pochodzące od kształtu lustra oraz flara, ale dla miłośników ciekawego boke jest to prawdziwy raj na ziemi.

Modelka: Iwona Bal

Selfie_jarek_brzezinski

JAROSŁAW BRZEZIŃSKI

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Jarosław Brzeziński
Jarosław Brzeziński

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Artykuły: 2091

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *