Kodachrome, czyli rzecz o świecie utraconym

Obejrzałem ostatnio film fabularny Kodachrome, ale to nie będzie recenzja tego obrazu, a raczej krótka refleksja nad jego relacją do rzeczywistości i przemijaniem. W ogromnym skrócie film przedstawia fikcyjną historię podróży Matta Rydera i jego umierającego na raka ojca, fotografa Benjamina Rydera przez Stany Zjednoczone. Bohaterowie za wszelką cenę chcą dostarczyć cztery naświetlone stare rolki filmu Kodachrome do ostatniego laboratorium na świecie, które może je wywołać zanim zostanie zamknięte. Jeśli nie uda im się dotrzeć na czas, zdjęcia i uwiecznione na nich chwile przepadną na zawsze. Całość dzieje się w świecie, który z analogowego zmienia się na cyfrowy, co stanowi symboliczne tło procesu oczyszczenia jaki przechodzą bohaterowie. Film reklamowano jako oparty na artykule autorstwa A.G. Sulzbergerdeca, więc przyjrzyjmy się relacji filmu do tegoż artykułu.

Ale najpierw kilka słów o tytułowym Kodachrome. Kodachrome to legendarny srebrowy materiał odwracalny, pierwszy film barwny, który trafił do szerokiego użytku w fotografii i kinie. Został wprowadzony do powszechnej sprzedaży w 1935 roku przez firmę Eastman Kodak, był produkowany przez 74 lata a korzystało z niego wielu słynnych fotografów. Dzięki temu, a także popularności w kinie Kodachrome stał się częścią amerykańskiej pop kultury; Paul Simon napisał nawet o nim piosenkę, która stała się przebojem (Simon śpiewa: [Kodachrome] “sprawia, że cały świat staje się słonecznym dniem”). Proces wywoływania materiału o symbolu K-14 był niezwykle skomplikowany i jedynie specjalistyczne laboratorium i doświadczeni laboranci mogli podołać wyzwaniu obróbki filmu Kodachrome. Nawet w okresie największego powodzenia materiału, na całym świecie było jedynie 25 laboratoriów realizujących proces K-14. Kodachrome słynął z nasyconych, niedoścignionych dla innych filmów barw i dlatego pierwszym ciosem w jego sprzedaż stało się pojawienie groźnego rywala, slajdu Fujifilm Velvia, który poza nasyconymi kolorami oferował ogromną zaletę, jaką było wołanie w powszechnie dostępnym procesie E-6. Potem przyszła rewolucja cyfrowa, która przypieczętowała los slajdu Kodachrome.

Gdy 2009 roku Kodak zakończył produkcję materiału Kodachrome wiadomo było, że wycofane zostaną też chemikalia potrzebne do realizacji procesu K-14 i wkrótce nigdzie nie będzie można slajdu wywołać. Ostatnią wyprodukowaną rolkę otrzymał legendarny fotograf Steve McCurry, który poświęcił dwa miesiące na naświetlenie 36 klatek, między innymi w Indiach i w Nowym Jorku. Ostatnie trzy klatki naświetlił w zakładzie Dwayne’s Photo, ostatnim na świecie laboratorium realizującym proces K-14 i tam też cały film został wywołany. I artykuł, który stał się kanwą scenariusza filmu traktuje właśnie o ostatnich dniach realizacji procesu K-14 w laboratorium Dwayne’s Photo.

Tu właśnie fikcja styka się z rzeczywistością: bohaterowie filmu Kodachrome to nieprawdziwi ale prawdopodobni przedstawiciele grona ostatnich klientów zakładu Dwayne’s Photo, którzy ścigali się z czasem, aby dostarczyć do wywołania naświetlone rolki materiału Kodachrome znając datę i godzinę, gdy laboratorium przyjmie ostatnią rolkę a potem już nikt nigdzie na świecie nie będzie mógł wywołać żadnej kolejnej. To dość dziwna myśl, że w jednej chwili wszystkie niewywołane rolki filmu na świecie staną nie niewywoływalne a zatem naświetlone tam kadry nigdy się nie zmaterializują.

Artykuł A.G. Sulzbergerdeca opisywał przede wszystkim ostatnie tygodnie pracy maleńkiego rodzinnego laboratorium znajdującego się w preriowym miasteczku, przed wyłączeniem ostatniej maszyny wywołującej slajdy Kodachrome i oddaniem jej na złom. Nagle ten zakładzik stał się Mekką pielgrzymek przybyszów z różnych krańców Stanów Zjednoczonych i z całego świata i punktem codziennego odbioru tysięcy przesyłek z naświetlonymi rolkami filmów. Mało tego:  Dwayne’s Photo stało się centrum nostalgii za właśnie przemijającymi czasami, gdy zdjęcia oglądało się nie na ekranie komputera lecz w zaciemnionym pokoju jako magiczne obrazy rzucane z projektora. Kto raz był na pokazie “prawdziwych” (czyli zarejestrowanych na materiale srebrowym) slajdów ten wie o czym mówię.

W każdym razie w ciągu tych kilku ostatnich tygodni do laboratorium przybyło wielu ludzi różnych profesji i o różnych doświadczeniach życiowych, a o tej rozpiętości świadczy wzmianka autora o dwóch osobach jakie pojawiły się w odstępie kilku minut; jedną z nich był pracownik kolei, który przyjechał furgonetką odebrać 1580 rolek, za wywołanie których zapłacił 15798 dolarów; drugą była artystka z Londynu, który przyleciała specjalnie aby oddać do wołania 3 rolki i zdążyć naświetlić i wywołać przed zamknięciem usługi 5 kolejnych. Nie znamy wszystkich historii z zatem ta opowiedziana w filmie jest prawdopodobna chociaż nieprawdziwa. Wśród ostatnich gości Dwayne’s Photo mogłyby pierwowzory postaci Ryderów.

Mam też własną historię związaną z Kodachromem. W Polsce lat 80. XX wieku nadal niewiele osób było stać na zakup sprzętu fotograficznego i filmów a zresztą ich dostępność była kiepska. Gdy już udało mi się zdobyć materiały srebrowe, kupowałem czarno-białe negatywy lub kolorowe slajdy. Te ostatnie to było zazwyczaj ORWO z NRD o koszmarnej, zielonkawej palecie barwnej. Czasem wydawałem fortunę na rolkę slajdów Fujifilm, którą zużywałem powoli, dopieszczając każdy kadr z 36 klatek. Na ulicy Potockiej w Warszawie było laboratorium wywołujące slajdy w procesie E6 i tam zawoziłem każdą naświetloną rolkę slajdów.

Moją przyjaciółkę ogłoszenie w Polsce stanu wojennego zastało w Chinach i postanowiła nie wracać do Polski. Została w Australii, a gdy już stało się to możliwe przesłała mi przez kogoś znajomego rolkę slajdów. Przez 3 miesiące powoli ją naświetlałem, dbając, aby każde zdjęcie było przemyślane. Gdy naświetliłem ostatni kadr, pojechałem do laboratorium na Potocką aby wywołać film. A tam spotkała mnie niespodzianka: powiedziano mi że tego materiału nie wywołują. To był oczywiście Kodachrome 25. Zacząłem dopiero wtedy czytać skąpe dostępne w Polsce informacje na temat tego materiału i dowiedziałem się jak niewiele laboratoriów na świecie go wywołuje. Dalsza droga naświetlonej przeze mnie rolki Kodachrome była jak epopeja. Listownie przyjaciółka powiadomiła mnie, że najlepiej będzie przesłać film do niej a ona go odda do wywołania, ale to nie było wcale proste. Ja nie miałem ani szans ani pieniędzy na wyjazd z Polski. Znalazłem kolegę, który wyjeżdżał do Austrii i dałem mu rolkę, aby ją przemycił. W tym czasie nie wolno było wywozić z komunistycznej Polski niewywołanych filmów, bo władze pilnowały, aby za granicę nie wydostawały się żadne zdjęcia pokazujące realia kraju. Przemycony film został wysłany z Austrii do Australii. W każdym razie od chwili rozpoczęcia eksponowania filmu do jego wywołania upłynęło ponad pół roku. Ja zobaczyłem swoje slajdy dwa lata później, gdy przyjaciółka wreszcie mogła przyjechać do Polski i mi je przywiozła, już poramkowane. To było niezwykłe przeżycie, bo już zapomniałem co fotografowałem; kolory były rewelacyjne w porównaniu do materiałów ORWO. Dzisiaj, gdy natychmiast widzimy wykonane cyfrowo zdjęcia, myśl o 2,5-letnim okresie oczekiwania na obejrzenie naświetlonych przez siebie kadrów jest iście surrealistyczna.

Czy zatem jest to tylko nostalgia za utraconym światem, który już dawno został prześcignięty przez nowoczesne technologie? Wierzę, że w doświadczeniu fotografii zwanej teraz analogową jest coś odmiennego, z czym technologie cyfrowe wcale nie konkurują. I nie mówię o samym “pstrykaniu”  bo mimo wszystko robienie zdjęcia lustrzanką analogową i cyfrową wcale się tak bardzo nie różni. Chodzi o ślad jaki zrobienie zdjęcia zostawia: wirtualnie istniejącą kombinację zero-jedynkową w fotografii cyfrowej, czy fizyczny “odcisk” rzeczywistości na błonie celuloidowej. Szczególnie slajdy z ich wielowarstwową strukturą są fizycznym odzwierciedleniem rzeczywistości. To tak jakbym chciał przekazać strukturę kawałka drewna: można ciągiem liczb opisać rozkład słoi a można też do niego przyłożyć kartkę papieru i posługując się techniką frottage pocierając grafitem odzwierciedlić ich wygląd.

Selfie_jarek_brzezinski

JAROSŁAW BRZEZIŃSKI

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Jarosław Brzeziński
Jarosław Brzeziński

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Artykuły: 2105

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *