Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART – czy warto?

Powoli opadł już kurz po naszym wspólnym wydarzeniu InterFoto x Sigma, a nam w udziale dzięki uprzejmości firmy K Consult przypada możliwość zapoznania się z nowym topowym obiektywem serii ART, a mianowicie nie chodzi o nic innego jak o szkiełko Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART.

Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART to nowa topowa 50-ka, która zamyka grę. Nie tylko ma być konkurencją dla najbardziej topowych konstrukcji natywnych producentów takich jak Sony FE 50mm F1.2 GM, ale ma stawać na równi w szranki i niejednokrotnie wychodzić z nich zwycięsko. Z rzeczonym Sony miałem kilka krótkich romansów, ale nigdy nie było okazji zrobić pełnoprawnego testu, a aktualnie niestety nie posiadamy takowego na stanie, więc ciężko będzie o zestawienie ze sobą w bezpośrednim starciu tych dwóch zawodników wagi ciężkiej.

Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART

A czy na pewno jest to taka waga ciężka? Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART okazuje się być najlżejszym 50mm F1.2, wyposażonym w autofocus wśród wszystkich systemów. Jak wiemy Nikon i jego konstrukcje w postaci Nikkora Z 50mm F1.2 S, ale także Nikkor Z 85mm F1.2 S mają gargantuiczne wymiary, a Canon RF 50mm F1.2 L USM w tym względzie także nie ustępuje i jest obiektywem zdecydowanie sporym. Tutaj Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART błyszczy i zdecydowanie jest mi do niej najbliżej sercem.

Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART

W kwestii samego zbalansowania z body jest zdecydowanie dużo lepiej, niż w przypadku czasów, gdy na rynku pojawiła się Sigma A 35mm F1.2 DG DN i zdecydowanie tym razem nie musimy nadwyrężać nadgarstka, a nasze barki są bezpieczne, a obiektyw bardzo przyzwoicie komponuje się z Sony A7R III, na którym przyszło mi sprawdzić walory tego obiektywu. Co zaś tyczy się wykonania to niestety Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART jest magnesem na pyłki, kurze i inne paproszki tak jak to zawsze było w zwyczaju. Nie żebym się czepiał, bo nie boli mnie to jakoś bardzo, ale wiem, że niektórym to przeszkadza.

Generalnie w kwestii wykonania jest to klasyczna kolejna Sigma DG DN i dla jednych jest to dobre, a innym nie do końca będzie się podobać. Ważne, że na pokładzie znalazło się uszczelnianie oraz pierścień przysłony z opcją “wyłączenia kliku”, co z pewnością docenią filmujący. U mnie klasycznie przysłona praktycznie cały czas przyklejona była do wartości F1.2, bo skoro coś działa na swoim skrajnym ekstremum wybitnie to w innych przypadkach będzie zdecydowanie lepiej, prawda?

Cenię sobie obiektywy o ogniskowej 50mm, bo odwzorowują one praktycznie 1:1 to jak człowiek widzi świat, a może raczej wyciąga z niego pasjonujące go obrazki i przekłada na fotografię. Za każdym razem kiedy mam przyklejony do aparatu obiektyw 50mm wiem co znajdzie się w moim kadrze, co będzie głównym tematem, gdzie będzie granica kadru i jak go skomponować, żeby opowiadał jakąś historię.

W przypadku obiektywu Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART od razu się polubiliśmy zarówno przez wzgląd na ogniskową, ale także z racji wyjątkowej jasności. Lubię separację, którą może dać 50mm, a jednocześnie lubię, że nie pozbawiamy się całego kontekstu w przypadku szerszych planów i możemy to bardzo dobrze zbalansować. Tutaj możemy żonglować sobie tym czego akurat potrzebujemy, a ponad to dostajemy wybitną jakość w całym zakresie jasności obiektywu.

Co zaś tyczy się pracy szkła to w kwestii autofocusa jest wybitnie dobrze! Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART to obiektyw, któremu mogę zaufać w 100%, a przecież używałem go z niekoniecznie najnowszym i najszybszym w tej kwestii Sony A7R III. Strach pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby zapiąć tę bestię do jednej z nowszych konstrukcji. Aczkolwiek mi zawsze zależy, żeby sprawdzić szkiełko nie tylko na najświeższych konstrukcjach, ale także na tych, które już znajdują się na rynku przez jakiś czas.

Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART

Wychodzi, że o autofocusie nie musimy za dużo myśleć, ale jednak F1.2 to nadal bardzo płytka przestrzeń i musimy być czujni, by nie popełnić jakiegoś błędu i zamiast wyostrzyć na oko to trafimy w nos i świetny portret pogrzebany, bo nowa Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART w tej kwestii również nie bierze jeńców i jest naprawdę ostrym szkiełkiem, które gwarantuje bardzo dobre rezultaty od pełnej dziury i nigdy nie powiedziałbym, że ten obiektyw może być “tańszym zamiennikiem”. Jest ostro, jest miło i przyjemnie, a wraz z domykaniem jest lepiej. Winieta oczywiście się pojawia, ale jak wielokrotnie wspomniałem jest to kwestia subiektywna, aberracje są znikome, a dystorsja również nie jest uciążliwa.

Co do bokeh to jak już wielokrotnie powtarzałem jest to kwestia wyjątkowo subiektywna. W tym przypadku jest tak jak było zawsze w przypadku Sigmy. Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART to obiektyw, który ma bardzo gładkie nieostrości, które dla wielu mogą być bardzo satysfakcjonujące i wręcz pożądane, a jednym nie będzie się to podobać i będą wzdychać do Petzvalowskich, czy Biotarowych wariactw. Jak dla mnie jest bardzo przyjemnie, ale to nie do końca moja stylistyka i wolę więcej czarów i tajemnej magii.

Galeria zdjęć przykładowych 2000px z obiektywu Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART oraz aparatu Sony A7R III

Reasumując obiektyw Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART to konstrukcja, która po raz kolejny udowadnia, że Sigma jest świetna w tym co robi. W nieco przystępniejszej, niż w przypadku serii G-master cenie dostajemy produkt, który gwarantuje nam jakość i niebagatelne osiągi, a jednocześnie po raz kolejny zrywamy z łatką “alternatywy”, bo nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale w przypadku tego obiektywu w mocowaniu L-mount nie ma alternatywy i jest to po prostu konstrukcja jedyna w swoim rodzaju. Jeśli używałbym aparatów Panasonic lub Leica to myślę, że na poważnie mógłbym zastanawiać się nad zbudowaniem setu z obiektywów Sigmy i z powodzeniem używanie ich do wszelkich zastosowań profesjonalnych zarówno z zakresu fotografii jak i filmu.

Ponad to kto wie? Może niebawem pojawi się na rynku obiektyw Sigma A 85mm F1.2 DG DN ART i kto z was nie skusiłby się na taką trójkę?

Obiektyw Sigma A 50mm F1.2 DG DN ART jest dostępny w InterFoto.eu

Aparat Sony A7R III jest dostępny w InterFoto.eu

Robert Karaś
Robert Karaś

Oderwany od rzeczywistości fotograf szuka nowych światów, eksploruje je i eksponuje za pomocą fotografii zarówno ukochanej czarno-białej jak i barwnej.
Przeżywa fascynację cyfrowym średnim-formatem, który namiętnie wykorzystuje do realizowania swoich wizji, ale nadal wzdycha do unoszącego się zapachu wywoływacza i wielkoformatowych odbitek.

Artykuły: 301

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *