Nikon Z f oraz Nikkor Z 135mm F1.8 S Plena – niewygodna prawda czy słodkie kłamstwo?
Od początku wiedziałem, że coś jest nie tak i nie ma róży bez kolców. To nie mogło się udać, a jeśli się udało to ja w tym procederze uczestniczyć nie będę, bo choć Nikon Z f od momentu pojawienia się na rynku wzbudzał we mnie tylko pozytywne odczucia to dzisiaj już wiem, że to aparat dla bardziej wymagającego hipstera-podróżnika, człowieka zakochanego w estetyce i wzornictwie minionej epoki, a nie profesjonalne narzędzie do pracy dla zawodowca.
Kocham analogi, ich estetykę, ale także ergonomię użytkowania, a może przede wszystkim bliskość procesu fotografowania, który oferują. Jestem w stanie wybaczyć wiele i zaakceptować pewne kompromisy, niedociągnięcia, ale niestety Nikon Z f zawiódł mnie przepotężnie w jednej tak prozaicznej rzeczy, której nie jest w stanie naprawić nikt.
Używanie aparatu Nikon Z f z obiektywami profesjonalnymi linii S bez dodatkowego gripu od filmy SmallRig jest niewygodne i nigdy z czystym sumieniem nie powiem, że można to przełknąć i pójść dalej. Każdy obiektyw z mocowaniem Nikon Z o wartości przysłony F1.2 oraz te które swoimi gabarytami sięgają wagi około 1 kilograma lub więcej stają się nieużywalne do tego stopnia, że odechciewa się fotografować.
Sprawa ma się oczywiście odrobinę lepiej, gdy dokupimy grip i wtedy możemy mówić o jakimś względnym komforcie, ale Nikon Z f to nie jest aparat przeznaczony do użytku z ciężkimi, dużymi obiektywami, a raczej sprzęt dla tych, którzy szukają wyjątkowego wyglądu aparatu, a sprzęt od FujiFilm nie leży w zakresie ich zainteresowania.
Jednakże jeśli jakimś cudem zapomnimy o tych niedogodnościach to Nikon Z f potrafi zaskoczyć bardzo pozytywnie. Jak wspomniałem kocham analogi i chyba tylko to mnie nie powstrzymało przed rzuceniem tego aparatu w kąt i zacisnąłem mocno zęby (oraz palce na gripie) i wyruszyłem na poszukiwanie kadrów.
Wydawało mi się, że Nikon Z f został przeze mnie bezpowrotnie skreślony jednak wraz z mijającym czasem, kolejnymi zdjęciami, obsługą sprzętu zaczynałem coraz bardziej przyzwyczajać się zarówno do niewygodnego chwytu jak i do wszelkich nastaw znajdujących się na sprzęcie.
Samo wykonanie sprzętu również okazuje się, że przypadło mi do gustu, a dźwięk oraz opór przy ustawianiu czułości, czy czasu naświetlania za pomocą dedykowanych pokręteł również jest bardzo satysfakcjonujący. Generalnie samo użytkowanie aparatu stoi na bardzo wysokim poziomie i jest bardzo intuicyjne.
Jedynie nie do końca podoba mi się umiejscowienie przycisku służącego do rozpoczęcia nagrywania, gdyż osobiście przyzwyczajony jestem do tego, że z reguły to tam właśnie znajduje się spust migawki i często musiałem szukać “na ślepo” właściwego miejsca na korpusie, żeby zrobić zdjęcie.
Jeśli chodzi o specyfikację to Nikon Z f wyposażony jest w pełno-klatkową, stabilizowaną matrycę BSI CMOS o rozdzielczości 24,5 mln pikseli, która występowała w Nikonie Z6 II, w połączeniu z z procesorem EXPEED 7 znanym zarówno z Z8, jak i Z9. Jest to całkiem godna specyfikacja, chociaż ja osobiście jednak wolę obrazek z większą ilością detalu, ale to co dostajemy w tym wypadku również jest na bardzo dobrym poziomie.
Jeśli chodzi oczywiście o samo działanie sprzętu to nie mam kompletnie nic do zarzucenia. Podróżowanie przez menu czy to za pomocą wybieraka czy to za pomocą dotykowego ekranu przebiega bardzo szybko, bardzo pomyślnie, a sam sprzęt reaguje bez żadnych opóźnień na nasze działania.
Z kolei niestety nie do końca to samo mogę powiedzieć o systemie AF i Nikon Z f kilkukrotnie zawiódł mnie pod tym względem. Mimo faktu, iż aparat potwierdzał ostrość na oku to po wykonaniu zdjęcia okazywało się, że niestety ostrość pada na rzęsy, a raz zdarzyło się nawet, że na brew. Z tego co wiem to niestety częsta przypadłość sprzętów od Nikona, która potrafi uprzykrzyć życie, a szczególnie, gdy korzystamy z obiektywu Nikkor Z 135mm F1.8 S Plena, gdzie głębia jest naprawdę niewielka.
System ten opiera się o 273 hybrydowe pola AF, na które składa się detekcja fazy oraz kontrastu. Owe pola przekładają się na 90% pokrycie kadru. System ten jest zaczerpnięty z flagowych Z8 oraz Z9. Nie będę ukrywał, że działa całkiem sprawnie, ale jak wspomniałem wyżej zdarzają mu się sytuacje, gdy nie do końca wiadomo co miało miejsce i co mogło negatywnie wpłynąć na to, że ostrość padła nie tam gdzie trzeba.
Jeśli chodzi o jakość wyjściową obrazka to nie będę ukrywał, że pliki są bardzo dobrej jakości i charakteryzują się bardzo przyjemną paletą barw charakterystyczną dla Nikona, także mamy bardzo dobry punkt wyjściowy do dalszej zabawy z obrazem, chociaż oczywiście nie jest to legendarne CCD, czy głębia znana z lustrzanek tego producenta. Wyższe czułości również nie stanowią żadnego problemu dla tego aparatu, a ISO rzędu 6400 jest w tym wypadku bezpieczne i można śmiało go używać, chociaż wiadomo rezultaty nie będą już tak czyste.
Zaś co tyczy się obiektywu, z którym miałem okazję używać aparat Nikon Z f to jest to po prostu crème de la crème szkieł o ogniskowej 135mm. Nikkor Z 135mm F1.8 S Plena to obiektyw po którym się spodziewałem, że będzie wybitny i nie zwiodłem się. Oferowane właściwości optyczne są na najwyższym możliwym poziomie i każdy kadr wykonany tym szkłem zdaje się to potwierdzać.
Ostrość od pełnej dziury jest na bardzo wysokim poziomie, a sam obiektyw charakteryzuje się bardzo wysoką kulturą pracy i jest naprawdę godny uwagi. Jego nazwa Plena wzięła się od łacińskiego plenus, co oznaczać ma coś pełnego, kompletnego, a w kontekście tego obiektywu ma to odnosić się do pełni jego możliwości, doskonałości oraz jakości optycznej, za którą ma odpowiadać 16 soczewek rozmieszczonych w 14. grupach, z czego 4 soczewki to soczewki ED, jedna asferyczna oraz jedna SR.
W kwestii bokeh to jest to oczywiście bardzo subiektywne podejście, ale mi się po prostu podoba, chociaż jest momentami trochę, aż nazbyt sterylnie, ale z pewnością przypadnie ten fakt do gustu reportażystom i wszelkim użytkownikom profesjonalnym, którzy oczekują, iż będą mieć do czynienia z obiektywem, którego właściwości nie będą odwracać uwagi od głównego tematu.
Galeria zdjęć z aparatu Nikon Z f oraz obiektywu Nikkor Z 135mm F1.8 S Plena
Reasumując duet dwóch najświeższych na ten moment produktów od Nikona w postaci body Nikon Z f oraz obiektywu Nikkor Z 135mm F1.8 S Plena to o ile do samego szkiełka po prostu nie mogę się przyczepić to aparat nie leży w dłoni zbyt dobrze. Wręcz przeciwnie w tym zestawie wręcz walczy się o to by sprzęt dalej był przyklejony komfortowo do dłoni i nie wysunął się z niej. Każda chwila. którą spędziłem z tym zestawem była tym naznaczona.
Oczywiście niektórzy powiedzą, że się czepiam, ale jeśli coś nie leży w dłoni nam dobrze to jak może być dla nas dobrym narzędziem, którego będziemy mieli ochotę używać jak najczęściej i jak najwięcej. Ja nie mam pojęcia, ale wiem, że poza tą “małą” niedogodnością to Nikon Z f jest aparatem z bardzo wysokiej półki i korzystanie z niego to czysta przyjemność.