Canon FD 50mm F1.2 – jasny standard na spacerze w towarzystwie Canona R6
Canon FD 50mm F1.2 to obiektyw na wskroś legendarny i cieszący się niesamowitą sławą wśród fanów adaptowania szkieł do współczesnych aparatów. Nie ma czemu się dziwić, gdyż już na pierwszy rzut oka jest to obiektyw bardzo jasny, a przy tym niezmiernie kompaktowy (nawet z podłączonym odpowiednim adapterem), co sprawia, że idealnie sprawdza się jako szkło zarówno do fotografii jak i filmowania. Jako, że sam jestem mocno zakręcony na punkcie starszych konstrukcji (a także wychodząc na przeciw prośbom w komentarzach na Facebooku) to musiałem położyć łapki na rzeczonym szkiełku i podłączyłem go za pośrednictwem odpowiedniego adaptera K&F Concept do body Canona R6 i sprawdziłem co ten maluch potrafi.
Już na pierwszy rzut oka Canon FD 50mm F1.2 zaskarbił sobie moją sympatię. Wszystko za sprawą świetnego wykonania, które tak bardzo sobie cenię w starszych konstrukcjach. Metal i szkło to w mojej skromnej opinii najlepsze materiały konstrukcyjne, które imają się wszelkich prób czasu i starzeją się w godny sposób. Poza tym dobrze wyczuwalny chropowaty pierścień ostrości i przyjemnie pracująca przysłona. No po prostu bajka! Co prawda obiektywu ani razu nie przymknąłem do mniejszych wartości, gdyż taki mam już styl, jeśli chodzi o użytkowanie jasnych “vintydżowych” stałek zatem wszelkie zdjęcia wykonane zostały na maksymalnym otworze.
No i to jest moim zdaniem idealny sposób użytkowania szkła Canon FD 50mm F1.2. Świetny charakter szkła i cudowne bokeh, które objawiają się na maksymalnie otwartej przysłonie to coś co ma niewiele szkieł. Malarskość i swego rodzaju chropowatość rozmyć sprawiają, że mam ochotę zanurzyć się w świat nieostrości i dopowiedzieć swoją własną historię. Co do ostrości od pełnej dziury to jest ona satysfakcjonująca. Nie jest to żyletka, ale nie da się ukryć, że ma swój specyficzny miękki charakter. Nieziemsko podobają mi się obrazki, które za pomocą tego szkła można uzyskać i wydaje mi się, że subiektywnie oczywiście jest to jedno z ciekawszych szkieł manualnych jakie miałem ostatnio w rękach.
Pogoda nie pozwoliła mi niestety rozwinąć skrzydeł i sprawdzić jak Canon FD 50mm F1.2 zachowuje się w pełnym słońcu i jak kontroluje wszelkiego rodzaju, flary i rozbłyski i jak zachowuje się, gdy światła kontrującego jest trochę więcej. Zapewne nic straconego i jeszcze kiedyś przyjdzie mi pobawić się nim w bardziej słoneczny dzień i wycisnąć więcej z tego małego potworka. Nie da się ukryć, że szkło przypadło mi do gust i śmiało mogę powiedzieć, że jego charakter i plastyka będą miło odbijać się gdzieś w moich oczach, a w myślach zostaną powidoki.
Reasumując polecam ten obiektyw wszelkim fanom klimatów vintage, bokeholikom, fanom i przeciwnikom Canona, bo szkiełko naprawdę robi fenomenalną robotę, a obrazek jest na wskroś unikatowy i charakterny. Każdy moment spędzony z tym szkiełkiem to ochy, achy i zachwyty, a przynajmniej w moim świecie. Zarówno na zewnątrz jak i we wnętrzach przysłona 1.2 sprawia, że możemy zyskać zarówno sporą ilość światła jak i nieziemskie rozmycia świateł i cieni. Czy to szkło dla każdego? Absolutnie nie, ale każdy powinien go spróbować na własnej skórze, żeby poczuć klimat obiektywu Canon FD 50mm F1.2.