Leica CL – mały, kompaktowy, uliczny bezlusterkowiec APS-C
Kompaktowe konstrukcje aparatów takie jak między innymi omawiana dzisiaj Leica CL od zawsze mnie bardzo mocno pociągały. W głównej mierze działo się to dlatego, że traktowałem i nadal traktuję cały świat jako ogromny plac zabaw, na którym mogę się dowolnie bawić i wyciągać z niego to co dla mnie fascynujące w fotograficznym znaczeniu. Gdy to zrozumiałem pojawiła się w moim życiu świadoma chęć posiadania sprzętu, który odpowie na moje uliczne potrzeby i jednocześnie zaoferuje mi wiele więcej. Tym samym trafiłem na dzieło niemieckiego producenta Leica CL i po raz kolejny muszę powiedzieć, że czerwona kropeczka do mnie mrugnęła, a ja się uśmiechnąłem.
Jeśli chodzi o budowę aparatu Leica CL to świetnie spasowana, zarysowana i zaprojektowana konstrukcja, która leży w dłoni bardzo dobrze, chociaż przy dłuższym użytkowaniu wydawała mi się trochę zbyt filigranowa i momentami bałem się czy nie wysunie mi się z ręki. Swoim wyglądem nawiązuje oczywiście przede wszystkim do klasyki, ale także do współczesnych konstrukcji spod szyldu niemieckiego producenta. Wszystkie przyciski oraz nastawy działają z bardzo przyjemnym skokiem, bądź oporem, co tylko nastraja pozytywnie przy obcowaniu z tym sprzętem. Dotykowy ekran to również przyjemny dodatek, chociaż ja sam raczej rzadko z niego korzystałem. Leica CL była pierwszym modelem z matrycą APS-C, w którym firma zdecydowała się na użycie elektronicznego wizjera, który muszę przyznać jest całkiem wygodny i używanie go (w okularach!) jest bardzo przyjemne. Nie jest to poziom nowych topowych konstrukcji, ale ja jestem usatysfakcjonowany.
Sercem aparatu Leica CL jest jak już wspomniałem 24 megapikselowa matryca rozmiaru APS-C, która w połączeniu z procesorem Maestro II i 49 punktowym autofokusem opartym o detekcję kontrastu tworzy całkiem dobre zestawienie, chociaż jest już wiele konstrukcji, które w tej materii są o wiele doskonalsze i zostawiają CL z tyłu to Leica cały czas najzwyczajniej w świecie daje radę i nie ma czego się wstydzić. Sam najchętniej korzystam co prawda z manualnego ostrzenia, ale na potrzeby testu skusiłem się na włączenie trybu AF-C i byłem zadowolony.
Oczywiście czym byłby aparat bez odpowiedniej optyki. Jako, że dołączony obiektyw 18 mm F2.8 Elmarit-TL ASPH niespecjalnie mnie interesował to wziąłem Summicrona-TL 23mm F2 ASPH i sprawdziłem co będzie w stanie mi zaoferować taki w gruncie rzeczy dosyć miniaturowy zestaw. Co istotne Leica CL z racji swojego mocowania pozwala na podłączenie wszystkich szkieł spod szyldu L-mount, ale uznałem, że ten obiektyw (ekwiwalent około 32mm) będzie idealny i zaoferuje mi przyjemną perspektywę na świat. Co prawda szybko rozczarował mnie fakt, że szkło przy bliższym ostrzeniu domyka się do F2.8 i nie da się w żaden sposób tego obejść, ale jakoś to przełknąłem i zostałem przy tym wyborze. Niestety jak się później okazało nie była to jedyna wada tego obiektywu. Również działanie pod światło pozostawiło sporo do życzenia, gdyż szkło mocno aberruje, a flary, które powstają mają charakterystyczny, intensywny niebiesko-zielony kolor, który mi nie przypadł do gustu. Ostrość obiektywu mnie zadowala, chociaż mam wrażenie jakby brakowało tej konstrukcji charakteru, co bardzo mocno mnie zaskoczyło w przypadku szkieł spod szyldu marki Leica.
Jednakże jak to niemiecka marka ma w zwyczaju również w przypadku modelu Lecia CL nie da się odmówić tej konstrukcji najważniejszego, a mianowicie jest to sprzęt, którego użytkowanie przynosi ogromną frajdę i radość. Ilekroć brałem ten aparat do ręki to miałem ochotę wyjść i działać. Spakować plecak i wyruszyć w podróż – czy to przez warszawskie osiedla czy też na drugi koniec świata. Do tego ten aparat nadaje się idealnie. Z racji małych gabarytów i dostępności szkieł można dobrać sobie obiektyw (lub ich komplet), który spełni nasze oczekiwania w 100%. Również sam obrazek, który otrzymujemy prosto z puszki jest satysfakcjonujący i nie wymaga wiele pracy, żeby wyglądał efektownie. Oczywiście wszystkie zdjęcia prezentowane w tym mini-teście są wywołane w wirtualnej ciemni z suwakami ustawionymi na zero.
Reasumując Leica CL nie skradła mojego serca tak mocno jak zrobiła to Q2 Monochrom czy nawet Ricoh GR III. Jest to aparat prosty i przyjemny w obsłudze. Rezultaty otrzymywane są satysfakcjonujące, ale nie wgniatające w fotel. Kolory prosto z aparatu dają radę, ale nic więcej. I chociaż aparatu używało mi się bardzo dobrze to nie wiem czy wróciłbym do niego. Moje odczucia są bardzo mocno mieszane i wydaje mi się, że może to być spowodowane wysokimi oczekiwaniami, które postawiłem tej konstrukcji. Niemniej każdy powinien spróbować tego sprzętu na własnej skórze i dać sobie trochę czasu na znalezienie odpowiedzi czy to będzie idealny sprzęt dla nas. Mi pomimo wielu pozytywów czegoś w nim zabrakło, ale będę go miło wspominał.