Canon EOS-1D X Mark III oraz Nikon D780 – lustrzanki tak doskonałe, że mogą być jednymi z ostatnich

Dwie najnowsze premiery lustrzanek – Canona i Nikona – popchnęły mnie do refleksji nad ich znaczeniem na obecnym etapie rozwoju sprzętu fotograficznego. To chwila wyjątkowa, ponieważ nikt nie ma już chyba wątpliwości, że szturm bezlusterkowców trwa w najlepsze a doskonałość Canona EOS-1D X Mark III i Nikona D780 (a tym bardziej spodziewanego wkrótce Nikona D6) paradoksalnie może świadczyć o tym, że jest to łabędzi śpiew lustrzanek cyfrowych, bo lepiej być już nie może (a jeśli nawet, to o włos) a kolejne postępy łatwiej będzie robić w bezlusterkowcach.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że najnowsze modele cyfrowych lustrzanek cyfrowych ze stajni Canona i Nikona to szczytowe osiągnięcia w swojej klasie, ale przełom polega na tym, że teraz to już nie bezlusterkowce próbują naśladować i dorównać lustrzankom. O nie – te aspekty działania nowych lustrzanek, które poprawiono najbardziej to efekt wyciągania wniosków i przejmowania osiągnięć znanych z bezlusterkowców. I w pewnym sensie lustrzanki cyfrowe stają się hybrydami – przy kadrowaniu z użyciem wizjera optycznego są nadal lustrzankami, ale w trybie podglądu na żywo starają się jak najbardziej zbliżyć do doświadczenia oferowanego przez bezlusterkowce, i to zarówno przy fotografowaniu, jak i filmowaniu. Nie będę zatrzymywał się dłużej przy Canonie EOS-1D X Mark, bo to droga, zawodowa lustrzanka, którą Canon po prostu musiał wypuścić z okazji zbliżających się letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio, i która będzie zapewne podstawowym modelem Canona wypożyczanym zawodowcom i używanym przez agencje fotografii sportowej na Olimpiadzie zarówno do fotografowania jak i filmowania, tak jak po stronie Nikona taką rolę spełni zapowiadany model D6.
Warto jednak spojrzeć na kilka elementów specyfikacji, aby uzmysłowić sobie, że lustrzankowa część tej hybrydy zaczyna nieco zostawać w tyle za częścią bezlusterkową: 1) serie zdjęć: 16 klatek na sekundę przy kadrowaniu poprzez wizjer optyczny; 20 klatek na sekundę przy kadrowaniu w trybie podglądu na żywo; 2) system autofokus: 191 pól autofokusa kryjących tylko środkową część kadru z czułością do -4EV i z obiektywami o jasności do f/8 przy kadrowaniu poprzez wizjer optyczny; 3869 pól autofokusa kryjących 90% kadru w poziomie i 100% kadru w pionie z czułością do -6EV i z obiektywami o jasności do f/11. Oczywiście nadal fotografowanie z kadrowaniem poprzez wizjer optyczny powoduje znacznie mniejsze zużycie prądu wobec czego żywotność w pełni naładowanego akumulatora w takim przypadku to 2850 zdjęć, podczas gdy w trybie podglądu na żywo zrobimy ich tylko 610.
Ja jednak skupię się na nieco skromniejszym nowym aparacie, takim bardziej „dla ludzi”, czyli Nikonie D780. Co prawda D850 od lat króluje w roli najlepszej pełnoklatkowej lustrzanki cyfrowej, nie każdy potrzebuje matrycy o tak wysokiej rozdzielczości i tak pancernej konstrukcji i entuzjaści fotografii wybierali bardzo często model D750. To właśnie on zostanie zastąpiony przez nowego Nikona D780, ale i tu widać wspomniany przeze mnie odwrócony trend inspiracji. O ile Nikon Z7 był wewnętrznie bezlusterkową wersją Nikona D850, o tyle D780 jest wewnątrz lustrzankową wersją Nikona Z6. W pewnym sensie innowacje przeniesione z Z6 do D780 sprawiają, posiadacz Nikona D750 zastanawiający się nad przejściem na Z6 ze względu na pewne zalety tego bezlusterkowca a nie gotowy na zmianę systemu, wymianę obiektywów itd., uzyskuje powód aby pozostać – przynajmniej na razie – w świecie lustrzanek cyfrowych Nikona.
Nikon D750 był tak udanym aparatem, bo łączył świetną rozpiętość dynamiczną matrycy i jakość obrazu, z niezawodnym systemem autofokus oferującym bardzo dobre śledzenie obiektów w ruchu, dobrze skonstruowany a przy tym dość mały i lekki korpus i przystępną cenę. D780 zachowuje rozdzielczość poprzednika, ale sama matryca została ulepszona; system autofokus przy kadrowania za pomocą wizjera optycznego ma nadal 51 punktów, ale zapożyczone z profesjonalnego modelu D5 algorytmy ustawiania ostrości oraz czujnik pomiaru światła RGB o 180000 pikseli poprawiają precyzję i szybkość śledzenia ostrości. Jednak wszelkie zmiany dotyczące doświadczenia fotografowania przy kadrowaniu poprzez wizjer optyczny – jakkolwiek liczne i ważne – nie stanowią skoku jakościowego wobec poprzednika. Obszar, w którym zmiana w stosunku do D750 jest znacząca, to praca w trybie podglądu na żywo z migawką elektroniczną. Tu właśnie doświadczenie fotografowania jest niezwykle zbliżone do tego, co oferuje bezlustrkowiec Nikon Z6, i to zarówno przy fotografowaniu jak i filmowaniu. Ma to dwa ważne aspekty: pozwala osobom, których korciły nowe możliwości bezlusterkowców, pozostać – przynajmniej na razie – w świecie lustrzanek, a jednocześnie pozwala im w pełni ocenić i docenić zalety bezlusterkowców przed podjęciem decyzji o ewentualnej zmianie systemu z lustrzankowego na bezlustrzany. Posiadacz Nikona D750 nie ma takiej możliwości, ponieważ ten aparat działa bardzo „topornie” w trybie podglądu na żywo. W D780 w trybie podglądu na żywo znajdziemy system detekcji fazy na matrycy z 273 polami autofokusa obejmującymi 90% kadru, który działa do progu czułości -4EV wa nieco wolniejszym trybie „low light AF” aż do progu czułości -6EV, oraz niezwykle ułatwiające życie rozpoznawanie oczu przez system AF. Cały interfejs użytkownika w trybie podglądu na żywo jest również zapożyczony z serii bezlusterkowców Z. Także jakość i możliwości filmowania w D780 są zbliżone do tego, co oferuje Z6.
Zatem Nikon D780 uosabia pewną fazę przejściową w rozwoju aparatów fotograficznych: jest hybrydą łącząca doświadczenie fotografowania lustrzanką przy kadrowaniu przez wizjer, z doświadczeniem fotografowania bezlusterkowcem w trybie podglądu na żywo. Seria D700 jest bardzo ważna w historii Nikona jako udany produkt na pograniczu sprzętu zawodowego i tego dla zaawansowanych amatorów. D780 to niewątpliwie najdoskonalsze dzieło tej serii, ale widać wyraźnie, że to co najbardziej odróżnia na plus ten model od poprzednika to cechy i funkcje przejęte z bezlusterkowca Z6. I to stawia pod znakiem zapytania zdolności do dalszego znaczącego doskonalenia lustrzanek cyfrowych, bo jak widać wyraźnie możliwości poprawy sprzętowej części aparatów związanej z lustrzankową konstrukcją są już niewielkie a gros badań i rozwoju idzie w te aspekty działania aparatu, które łatwiej zaimplementować po prostu od razu w bezlusterkowcach. Ale nawet jeśli jest to ostatni model Nikon D700, będzie stanowił bardzo piękny akcent na koniec tej niezwykle udanej serii lustrzanek cyfrowych.
JAROSŁAW BRZEZIŃSKI
Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.
z resztą zawsze czytam z ciekawością Pana wpisy,
bardzo celne uwagi i chyba faktyczny zmierzch lustrzanek,
ale w powodów w/w przesiadkę z D750 do bezlusterkowca opóźnię jeszcze o etap z D780
Dlatego jeśli ktoś teraz zaczyna przygodę z pełną klatką Nikona, polecam Z6. Osobom mającym sporo pełnoklatkowej optyki z mocowaniem F na razie doradzam Nikona D780.