Leica 50mm F1 Noctilux-M – wyjątkowy charakter, ale czy wart swojej ceny?
Gdy myślę o wybitnych, legendarnych producentach optyki to oczywiście w głowie pojawia mi się ukochany Carl Zeiss i Planary, Pentax i Takumary, Leica i no właśnie tutaj się nie rymuje, ale chociaż ciężko znaleźć tu rym to marka z Wetzlar w optyce również wiedzie prym. Wyrazem tego niech będzie wpis o szkle, które bardzo polubiłem – Leica 50mm F1 Noctilux-M.
Zanim złapiecie się za głowę i powiecie olaboga, a dlaczegóż to takie okrutnie drogie to powiem wam, że mam tak samo. Też tak myślę i łapie się za każdym razem za głowę, gdy widzę ceny sprzętu spod znaku czerwonej kropeczki. Chwilę później zaczynam go używać i okazuje się, że z każdym kolejnym kliknięciem doskonale rozumiem dlaczego to jest takie drogie i dlaczego praca tym sprzętem nie jest dla każdego, ale każdy powinien w pewnym momencie swojego życia, choć przez chwilę jej spróbować zanim wyda swój finalny osąd na temat czy to aparatów czy to optyki z Wetzlar. Powiem tylko tyle, że ja osobiście uważam Summilux’a 50mm F1.4 za najbardziej uniwersalne i najbardziej „pełne” 50mm jakie miałem przyjemność używać, ale jeśli śledzicie moje wpisy to z pewnością zauważyliście, że u mnie się to lubi zmieniać i ewoluować.
Jeśli miałbym czymś usprawiedliwiać ogromną cenę sprzętu Leica to chyba przede wszystkim punktowałbym wieloletnie doświadczenie w produkcji, ręczne składanie sprzętów, jakość użytych materiałów i fakt, że firma ta od zawsze pozycjonowała się na segment premium, czego owocem stały się liczne żarty o lekarzach czy prawnikach, którzy to właśnie najczęściej zostawali posiadaczami sprzętu właśnie tej marki. Do tego wszystkiego dodałbym bogatą historie marki, portfolio ambasadorów oraz fakt, że niestety jak to bywa w tym świecie często to co wydawałoby się najprostsze i najbardziej pierwotne okazuje się być także tym najdroższym i najbardziej potrząsanym. Aparat o wybitnie prostej budowie, prostym działaniu, który zrozumieć powinien każdy prosty człowiek. Taki też jest aparat Leica M-P, który towarzyszy mi dziś z obiektywem Leica 50mm F1 Noctilux-M.
Leica M-P to sprzęt, który w przeszłości już miałem okazję przecykać i wtedy było to bardzo miłe doświadczenie. Czy po ponad roku coś się zmieniło? Kompletnie nie. Nadal jest to aparat, który bardzo przyjemnie zaprasza i zachęca użytkownika do ciągłej eksploracji i do pozostawania w ciągłym użyciu. Jednocześnie zmusza do myślenia, zwolnienia i do ogromnej pokory, bo każdy błąd nie wynika tutaj z błędu systemu, a tylko i wyłącznie z błędu użytkownika i pod tym względem aparat ten nie bierze jeńców, co bardzo szanuje i co mi osobiście sprawia ogromną przyjemność, bo rezultaty, które osiągam są dużo bardziej wypracowane, ale także odbieram je jako znacznie bardziej moje i intencjonalne, jeśli wiecie co mam na myśli. Oczywiście, co kto lubi i nie każdy będzie gotowy i chętny, by wejść w tę grę, która podsuwa nam Leica M-P .
Wracając do samego obiektywu to mogłoby się wydawać, że ostrzenie za pomocą dalmierza w przypadku szkła o jasności F1 to istna mordęga. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że może być to przyjemne, powtarzalne, ale nic nie przychodzi od razu i trzeba najpierw trochę zaprzyjaźnić się z całą konstrukcją i włożyć trochę pracy i chęci, by nauczyć się pracy zarówno za pomocą dalmierza jak i tak jasnego manualnego obiektywu.
Jeśli zaś chodzi o jakość wykonania to nie ma co ukrywać jest to topowa półka i to co tygryski lubią najbardziej, czyli metal i szkło. Zarówno metal jak i szkło najwyższej klasy o czym może świadczyć chociażby bajecznie mieniąca się kolorami fioletu, a także oranżu przednia soczewka. Z kolei jeśli chodzi o tubus obiektywu to także jest top, a zarówno pierścień przysłony jak i ostrości chodzą po prostu perfekcyjnie i także tak samo są spasowane. Jedyne obiekcje budzi waga obiektywu (584 gramy), która sprawia, że podłączając go do jakiegokolwiek aparatu serii Leica M będzie niezbyt wygodny i tutaj wydaje mi się, że Voigtlander 50mm F1 dużo przyjemniej leży na aparacie, chociaż bardziej wynika to zapewne z wymiarów szkła i Leica 50mm F1 Noctilux-M jest odrobinę dłuższa.
Przechodząc płynie do kwestii jakości optycznej to cóż by nie mówić należy zacząć od tego, że Leica 50mm F1 Noctilux-M to obiektyw, który rysuje genialnie i jest wybitnie wyjątkowy. Przez moje ręce przeleciało wiele obiektywów o podobnych właściwościach, ale dopiero ten sprawił, że zatrzymałem się na dłużej. Nie możemy w jego wypadku mówić o perfekcyjnym obrazowaniu, a wręcz przeciwnie jest to szkło pełne wad, przez co pełne charakteru.
Jeśli chodzi o ostrość to nie ma jej zbyt wiele na F1, ale jest jej na tyle wystarczająco, by z gracją zaakcentować to co na danej fotografii będzie głównym tematem i by wszelkie inne elementy pięknie rozmyć. Szczególnie też dlatego, że w zasadzie występuje ona głównie w centrum, a wszystko co poza nim ginie. Ponad to Leica 50mm F1 Noctilux-M bardzo mocno winietuje i jest to zauważalne i jeszcze mocniej podkreśla to główny obiekt na fotografii. Oczywiście pod warunkiem, że znajduje się on w bliskim planie i odległości od metra do maksymalnie 3-ech, bo właśnie wtedy obiektyw osiąga peak swoich możliwości i staje się wzorcowym wręcz obiektywem malarskim do wszelkich artystycznych zastosowań.
Galeria zdjęć 2000px wykonana za pomocą obiektywu Leica 50mm F1 Noctilux-M oraz aparatu Leica M-P
Pliki 1:1 do pobrania wykonane za pomocą obiektywu Leica 50mm F1 Noctilux-M oraz aparatu Leica M-P
Reasumując obiektyw Leica 50mm F1 Noctilux-M to narzędzie wyjątkowe i z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu entuzjaście fotografii, a raczej temu wyśrubowanemu, wąskiemu gronu odpowiednio sytuowanych wariatów i ekscentryków, do których niestety należę i choć raczej staram się trzeźwo patrzeć na świat to w tym wypadku akurat stawiam sprawę jasno i ten obiektyw pewnego dnia po prostu będzie moją własnością nieważne ile nie przyjdzie mi za niego zapłacić. Jedyną sensowną alternatywą może być oczywiście Voigtlander 50mm F1 VM, ale to szkło, które jest już odrobinę bardziej współczesne i „bardziej czyste”. Z Noctilux’em z kolei spotykam się już po raz kolejny i znowu zostawia we mnie trwały ślad jako jedno z najbardziej wyjątkowych i unikatowych obiektywów o ogniskowej 50mm.