A co Ty taki kolorowy? Najbardziej analogowa, cyfrowa Leica M11 Monochrom w zestawie z iście malarskim obiektywem
Uwaga! Ten artykuł jest pisany przez ekscentryka, który uwielbił sobie fotografowanie aparatem Leica M11 Monochrom i każdym innym aparatem z linii M, ale również każdym, który oferuje tylko i wyłącznie czarno-białe obrazowanie.
W rękach w przeszłości miałem już kilka aparatów spod szyldu niemieckiej marki, które oznaczone były jako Monochrom, a pierwszym z nich było Q2 Monochrom, które jednak ograniczało mnie w aspekcie używanej ogniskowej, a Ci którzy uważają, że można sobie przyciąć w postprodukcji nie jedzą ze mną z jednej wazy. Jasne warto zawsze mieć taką możliwość jednak ostatecznie każdy woli używać pełni matrycy, by jakość obrazka była jak najwyższa. No chyba, że fotografujemy tylko do internetu to polecam każdemu cofnąć się do ostatnich moich artykułów o wybitnym Panasonicu GF-5 lub Olympusach linii Pen E, które zapoczątkowały aparaty bezlusterkowe u owych producentów, a które za ułamek ceny sprzętów, o których rozmawiam oferują jakość wystarczającą do publikacji w sieci.
Jednakże wracając do głównego dania dzisiejszego wpisu to Lecia M11 Monochrom jest sprzętem, który urzeka podobnie jak wszystkie aparaty linii M. Jest to wyjątkowy dalmierz, który należy do segmentu premium, a docenią go z pewnością ekscentrycy, którzy poruszają się jedynie w fotografii czarno-białej. Aparat wyposażony został w matrycę rejestrującą obrazy fotograficzne wyłącznie poprzez grę światła i cienia. 60 milionowa wysoko rozdzielcza matryca BSI CMOS została opracowana specjalnie dla modelu Leica M11 Monochrom i charakteryzuje się tym, że nie ma filtrów barwnych i dzięki temu maksymalna czułość ISO może być windowana na niespotykany do tej pory poziom.
Jak bardzo marketingowo, by to nie brzmiało to jednak jest prawdą, bo choć z racji użycia obiektywu wybitnie jasnego Leica 50mm F1 Noctilux-M nie windowałem czułości na poziom ISO 12.500 to wiem, że na tym aparacie takie liczby nie robią żadnego wrażenia. Skoro jesteśmy przy obiektywie to kilka słów na temat tego instrumentu optycznego, bo jest o czym mówić. Wpadła mi w rękę wersja na rynek kanadyjski i moim zdaniem nie ma żadnej różnicy między tą, a tą robioną w Wetzlar, którą też już w przeszłości miałem przyjemność przeklikać.
Leica 50mm F1 Noctilux-M jest wybitnie malarska i każdy portrecistaz pewnością doceni ją za jej nieidealne obrazowanie i wyjątkowy na wskroś charakter, który naturalnie sprawia, że powstałe obrazy fotograficzne zyskują ogrom ulotnego, duchowego, lekko surrealistycznego charakteru. Dzieje się to z racji tego, iż aberracje w przypadku tego szkła są wybitnie słabo korygowane, a winieta, której nie brakuje wprowadza nas niejako w bardzo mocno filmowy nastrój powstających fotografii. Przy czym obiektyw należy uznać za ostry, choć jest to ostrość umiarkowana i w pełni wystarczająca, a mówimy o użyciu tego szkła na ogromnej matrycy.
Obrazy fotograficzne powstałe przy użyciu aparatu Leica M11 Monochrom z racji wyzbycia się filtrów barwnych mają swój charakter i są dużo bardziej pojemne w kwestii tonów i zawierają dużo więcej informacji, niż klasyczne aparaty kolorowe i ich pliki przekonwertowane na B&W. Ponad to charakteryzują się też wyższą ostrością i jak wspomniałem wysokie ISO to dla nich żaden problem. Pliki wyjściowe otrzymane tym sprzętem, w połączeniu z tym obiektywem są jednymi z najbardziej analogowych jakie przyszło mi tworzyć cyfrowym aparatem i ja wiem, że brzmi to jak herezja dla twórców analogowych, ale naprawdę jest coś ujmującego, gdy bierzemy do ręki aparat Leica M11 Monochrom, a obrazek moim skromnym zdaniem zdaje się tylko to potwierdzać.
Galeria zdjęć wykonana aparatem Leica M11 Monochrom i obiektywem Leica 50mm F1 Noctilux-M
Ostatecznie aparat Leica M11 Monochrom postrzegam jako sprzęt dla wyjątkowego ekscentryka, który wielbi czarno-biel i nie widzi fotografii innej, niż takowa. Osobiście uwielbiam design i ergonomię nowych aparatów linii Leica M, ale uważam, że bardziej racjonalnym wyborem dla mnie byłoby „zwykłe” M11 lub M11-P. Ambasador Leica Pat Domingo mówi, że „Leica to wybór, a wszystko inne to tylko opcja”. Czy zatem byłbym gotowy na wybór tylko i wyłącznie czerni i bieli do końca życia? Sam nie wiem. Poczekam, aż w moje ręce wpadnie zwykłe M11 i może wtedy znajdę odpowiedź na to pytanie.