Leica V-Lux 5 – najbardziej uniwersalny aparat w moim życiu?
Jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Czy to powiedzenie sprawdza się w przypadku aparatu Leica V-Lux 5? I tak i nie. Zapraszam do lektury.
Każdy kto mnie zna wie, że lubię Leicę i segment premium sprzętu foto. Do twarzy mi z drogą biżuterią, którą przy okazji mogę robić fenomenalne zdjęcia. Niestety Leica V-Lux 5 ewidentnie została skrojona na kogoś o zupełnie innych kształtach i budowie i z segmentem premium ma dużo mniej wspólnego, niż na początku mi się wydawało. Niby wiedziałem, że to nie moja bajka, ale jednak kusiło mnie, żeby sprawdzić czy ten aparat udźwignie moje oczekiwania, a raczej czy chociaż w jakimś stopniu sprawi, że spojrzę na niego nieco łaskawszym, niż do tej pory okiem, bo nie oszukujmy się czy ktoś na poważnie zajmujący się fotografią będzie marzył o tym sprzęcie? Z pewnością nie, ale nie tylko taki profil fotografa funkcjonuje w dzisiejszym świecie. Są także rzesze hobbystów, amatorów oraz po prostu ludzie potrzebujący wszechstronnego aparatu fotograficznego na wakacje.
Przede wszystkim Leica V-Lux 5 to aparat, który w założeniach ma być sprzętem wszechstronnym i kompaktowym jednocześnie. Wyposażony w 20. megapikselową matrycę CMOS o wielkości 1-ego cala (realnie jest tak samo jak w ostatnio przeze mnie omawianym Lumixie LX-15) kompakt może poszczycić się obiektywem o zmiennej ogniskowej, która sięga zakresu od szerokiego kąta, aż do tele. Sam obiektyw to Vario-Elmarit 9.1–146mm F2.8–4 Aspherical i jak głosi napis na obudowie jest to zakres 25-400mm w przypadku przeliczania wartości ogniskowej na pełną klatkę. Czy takie przeliczenia mają sens? W internecie toczy się od lat o to burzliwa dyskusja, a ja dzisiaj nie chce jej dodatkowo roztrząsać i moje zdanie na ten temat jest takie żeby po prostu robić dobre zdjęcia niezależnie od tego czy obiektyw po przeliczeniu ma 63mm F1.2, czy 1600 F11, czy po prostu 50mm F1.4, ale jeśli chcecie to dajcie znać w komentarzu pod tym wpisem jak waszym zdaniem powinno się postrzegać tę zależności.
Wracając do bohatera dzisiejszego spisu zacznę od budowy i muszę powiedzieć, że totalnie się zawiodłem i Leica V-Lux 5 to plastikowy potworek, z którym czułem się jakbym obcował z dziecięcą zabawką kupioną w chińskim supermarkecie. W zasadzie miałem poczucie, że aparat może niebawem rozlecieć się w rękach i każde puknięcie w obudowę zakończy się dziurą lub jakimś innym uszczerbkiem w obudowie. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Poza tym sama ergonomia, umieszczenie przycisków nie przemawia do mnie, a ich klik jest pusty, bezduszny i za każdym razem, gdy przenosimy się do menu czy próbujemy uruchomić jakąś funkcję to ma miejsce sytuacja gdzie dźwięk wciskanego klawisza rozchodzi się echem po całym aparacie i jest czymś w rodzaju plastikowego brzęczenia, plastikowej wibracji, która niemiło rezonuje.
Generalnie poza tym niemiłym odczuciem to aparat jest całkiem responsywny, działa zaskakująco szybko i każda chwila z nim powoli pozwalała mi zapomnieć o początkowych niedogodnościach płynących z plastikowości tego sprzętu. Każda zmiana kluczowych parametrów następuje natychmiastowo, a przeglądanie menu czy zdjęć jest również bardzo szybkie choć samo menu nie należy do moich ulubionych i niestety bliżej mu do Panasonica, niż do przejrzystości i prostoty LEITZ’owskiej szkoły fotografii. Poza tym aparat sam w sobie bardzo mocno sprawia wrażenie jakby został jedynie obrandowany z zewnątrz przez Leicę, a w większej mierze był dziełem Japończyków z Panasonica i próżno moim zdaniem szukać w nim tej magii, którą oferuje wiele innych sprzętów, za które co prawda przyjdzie mam zapłacić znacznie większe kwoty, ale jednak mają w sobie to coś. Bardziej radykalni fani niemieckiej marki nazwą aparat Leica V-Lux 5 po prostu profanacją.
W kwestii jakości obrazu i samej optyki nie jest wybitnie. Nie jest też źle, ale realnie maksymą z początku tego tekstu mógłbym zamknąć wszelkie dysputy i nikt by się nie obraził.
Leica V-Lux 5 to sprzęt nie skrojony dla zawodowca, który wie czego chce i myśli jaki aparat zabrać ze sobą na wyjazd wakacyjny, a kompakt, który początkującym pozwoli poznać świat fotografii i doświadczać go w pełniejszym spektrum aniżeli zakup małego kieszonkowego sprzętu. Zatem kierując się w stronę konkretów to jakość obrazu, którą otrzymujemy w przypadku tego aparatu jest na przyzwoitym poziomie, chociaż mam wrażenie, że mogłoby być odrobinę lepiej. Aczkolwiek gdy wracamy do ceny samego sprzętu to okazuje się, że zaczynam patrzeć nieco przychylniej na to co oferuje ten sprzęt i myślę, że gdybym miał córkę czy syna w wieku około gimnazjalnym i żadne z nich nie chciałoby korzystać z FujiFilm X100T czy Ricoha GRIII, bo „mają za małe przybliżenie” to z pewnością rozważyłbym zakup V-Lux’a na prezent, który w dziecku ma zaszczepić pasję i pozwoli rozwijać się w ciekawym kierunku.
Galeria zdjęć przykładowych 2000px wykonana aparatem Leica V-Lux 5
Reasumując to czas z aparatem Lecia V-Lux 5 uznaje jako całkiem ciekawy, ale niestety dla mnie ten sprzęt ma w sobie coś takiego, że używanie go dłużej budzi we mnie niechęć i awersję. Ani nie jest wybitnie kompaktowy, choć jest lekki. Uniwersalność kończy się tam gdzie kończy się światło słoneczne, choć tak jest we wszystkich tego typu kompaktach. Jest szybki, ale niewystarczająco szybki. Jednakże na początek przygody z fotografią ma potencjał na bycie sprzętem, którym można wykreować naprawdę ciekawe kadry.