Bruno Barbey. Zawsze w ruchu – pionier barwnego reportażu w Muzeum Narodowym w Warszawie
Bruno Barbey. Zawsze w ruchu to monograficzna wystawa prac w Muzeum Narodowym w Warszawie fotografa na wskroś unikatowego, który zwykł mawiać, że „Fotografia to jedyny język, który można zrozumieć gdziekolwiek na świecie” i nie da się ukryć, że oglądając prace Bruno Barbey’a udało mi się nawiązać z nim nić porozumienia.
Dla tych, którym nie jest znana postać Bruno Barbey’a pragnę przywołać tutaj wycinek jego biografii i przybliżyć Wam postać urodzonego w 1941 roku w Maroko fotografa o francusko-szwajcarskim obywatelstwie zanim powiem więcej o samej wystawie.
Bruno Barbey swoją przygodę z aparatem fotograficznym rozpoczął bardzo wcześnie, gdyż w latach1959-1960 studiował fotografię oraz grafikę w Ecole des Arts et Métiers w Szwajcarii, a w latach 60-tych otrzymał zlecenie na fotografowanie krajów europejskich oraz afrykańskich od szwajcarskiego Editions Rencontre.
Współpraca ta zaowocowała tym, iż w bardzo młodym wieku zainteresowała się nim legendarna agencja Magnum i Bruno Barbey w wieku 23 lat staje się jej członkiem. W tym samym czasie fotografuje również protesty studentów we Francji.
Barbey od początku swojej kariery zafascynowany był człowiekiem, szeroko pojętym humanizmem i zawsze ze swoim aparatem podróżował tam gdzie działo się coś ciekawego. Jego estetyka jak sam wspominał była mocno zainspirowana włoskim kinem, do którego chętnie udawał się w młodości na wagary, a jego spojrzenie zostało ukształtowane przez tuzy począwszy od Antonioniego przez Rosseliniego, co w przyszłości zaowocowało cyklem związanym z włoską społecznością o nazwie “Les Italians”.
Poza wpływami włoskiego neorealizmu w pracach Barbeya widać również inspiracje francuskimi mistrzami malarstwa takimi jak Delacroix oraz Mattise, co zapewne pchnęło fotografa do rozpoczęcia pracy na kolorowym filmie. W tamtym czasie w obrębie reportażu królowała czarno-biel. Zatem gdy w 1966 roku fotograf zaczyna korzystać z filmu Kodachrome II niejako staje się pionierem i wprowadza do reportażu nową jakość, a jego prace nabierają nowej w tej dziedzinie estetyki, która charakteryzuje się głębokimi, nasyconymi kolorami, dużą plastyką i intensywnymi kontrastami, z której to później stanie się powszechnie znany i rozpoznawany.
Bruno Barbey zostawił po sobie bardzo bogaty dorobek fotograficzny, a 130 zdjęć, które możemy podziwiać na wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie stanowią zapis jego licznych podróży do różnych zakątków świata. Podkreśla to również wielka mapa świata, na której zaznaczono kraje, w których Barbey miał okazję fotografować.
Wystawa „Bruno Barbey zawsze w ruchu” robi bardzo duże wrażenie i przechodząc przez część barwną, kolorową (może nawet i momentami krzykliwą), przez co dużo bardziej współczesną, gdzie obrazy wojny, walki, grozy, łączą się z wybitnymi kompozycjami przedstawiającymi sytuacje z życia codziennego można poczuć bliskość i wręcz namacalność przedstawionych sytuacji jak gdyby mogły one mieć miejsce wczoraj.
Im dalej podróżujemy w głąb wystawy tym kolory stają się coraz bardziej wyblakłe i czas, gdy Barbey odwiedzał wraz z rodziną Polskę w latach 80. XX wieku to już nie wielobarwne, nasycone kolorem marokańskie pejzaże, a spowita brudem, szarością, ale i charakterystyczną czerwienią Polska, którą Barbey fotografuje z niebywałym wyczuciem nastrojów ówcześnie panujących. Podczas okresu, gdy przebywał w Polsce podróżował po kraju kamperem, by uniknąć inwigilacji ze strony służb bezpieczeństwa i dzięki temu fotografował również wydarzenia, które z perspektywy ówczesnej władzy nie były zbyt wygodne.
Fotografie te są zestawione ze zdjęciami wykonanymi w tym samych latach na Ukrainie, co konotuje również z dzisiejszymi wydarzeniami za naszą wschodnią granicą. Zbliżając się do końca wystawy mamy okazję dotrzeć do części, która można powiedzieć pozwoliła Barbey’owi dostać się w poczet sławetnego Magnum, gdzie wnikliwie w czerni i bieli dokumentuje codzienne życie we Włoszech, czego świadectwem jest około 300 rolek filmu, które pochodzą z tamtego czasu. Poza tym również znajdziemy tutaj jego fotografie wykonane podczas protestów we Francji, z których widać jego innowacyjne myślenie, gdyż cześć nocnych zdjęć wykonywał na długim czasie naświetlania, a nie jak to ówcześnie robiono przy użyciu flesza.
Punktem kulminacyjnym i grande finale wystawy jest cykl zdjęć wojennych Barbey’a, gdzie bardzo mocno zapada w pamięć myśl o tym, że on sam siebie nie traktował jako fotografa wojennego, a bardziej dokumentalistę, który zwracał swój aparat fotograficzny w stronę tych najmniejszych, tych których najmocniej dotykają decyzje “wielkich tego świata”.
Poza samymi fotografiami warto wspomnieć o wielu przedmiotach bezpośrednio związanych z Bruno Barbey’em, które możemy obejrzeć. Przede wszystkim to co robi największe wrażenie, a mianowicie zniszczony podczas wojny w Zatoce Perskiej aparat fotograficzny Olympus OM-4, ale także liczne przepustki fotograficzne, okładki magazynów, ale także książkowe publikacje takie jak wcześniej wspomniany cykl dotyczący włoskiego społeczeństwa,
Mam mieszane uczucia co do samej wystawy, bo oczywiście poziom prac i dokonania fotograficzne Bruno Barbey są niemożliwe do zakwestionowania. Z jednej strony bardzo cieszyła mnie ilość materiałów, a z drugiej natłok i nagromadzona w jednej przestrzeni ilość treści, materiałów, bodźców oraz wszechobecność krzyczącego znaku “ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA” nie pozwalała się zbytnio skupić na swobodnym chłonięciu twórczości Barbey’a.
Swoją drogą to ciekawy paradoks zakazujący fotografowania na wystawie fotografa agencji Magnum, gdzie jej członkowie niejednokrotnie musieli owe zakazy obchodzić i chociaż z jednej strony rozumiem regulamin Muzeum Narodowego to czy nie warto byłoby pójść ścieżką, którą ruszyły inne instytucje na świecie i pozwolić na fotografowanie w muzeum? Jako przykładny obywatel oczywiście owy zakaz respektowałem i by odkryć kształt wystawy Bruno Barbey. Zawsze w ruchu musicie udać się do Muzeum Narodowego w Warszawie sami.
Czy ową wystawę polecam? Jak najbardziej, bo jest to okazja, by zobaczyć lub dopiero poznać dzieła jednego z najbardziej wyjątkowych oraz kreatywnych fotografów ostatnich lat, który wyznaczył swoją własną unikatową ścieżkę nie zważając na obecne trendy. Jednocześnie same treści prezentowane na wystawie są w bardzo przystępny sposób i można zanurzyć się w świat lat minionych, a także zainspirować się działalnością Bruno Barbey.