Wymień lub sprzedaj sprzęt fotograficzny
|
Złóż zapytanie o wniosek ratalny w Interfoto.eu

Islandia – podróże kształcą, a fotografowanie w podróży jeszcze bardziej – prawie 2GB mocnego materiału!

Prawie wszystko co najlepsze w moim życiu do tej pory się wydarzyło jest niezmiennie związane z dwoma płaszczyznami, a mianowicie przyjaźnią oraz fotografią. Tym razem udało się połączyć oba te elementy i wyruszyć w krótką, intensywną, podróż do mekki każdego fotografa krajobrazowego. Proszę Państwa oto odległa o około 2700 kilometrów Islandia.

Na wstępie chce zaznaczyć, że wszystkie zdjęcia prezentowane w artykule są zamieszczone tutaj w najwyższej możliwej jakości, by umożliwić Ci jeszcze głębsze wejście w świat, który widziałem, bądź chciałem zobaczyć swoimi oczami. Z tego względu fotografie mogą ładować się dłużej, ale naprawdę warto poczekać, bo te krajobrazy na to zasługują. Zdjęcia zostały przeze mnie poddane podstawowej obróbce w programie graficznym Lightroom, gdy siedziałem na lotnisku czekając na lot powrotny, bo chciałem, by wspomnienia we mnie były jak najbardziej żywe, a odbiór jak najbardziej wierny mojemu spojrzeniu.

Ale zanim przeniesiemy się za ocean wypadałoby przybliżyć genezę całego wyjazdu i skąd pomysł, by wybrać się akurat tam. Nie da się ukryć, że ta wulkaniczna wyspa przyciąga od lat wszelkiego rodzaju amatorów fotografii ze względu na swój bajeczny i na wskroś unikatowy krajobraz. Pomysł by wybrać się tam narodził się jak wszelkiego rodzaju świetne pomysły, czyli spontanicznie.

Początkowo w planach mieliśmy zupełnie inny, bliższy region świata, ale gdy zobaczyliśmy ceny biletów to wszystko stało się jasne i po 24h wiedzieliśmy, że lecimy na Islandię. Grzechem byłoby nie skorzystać, gdy pojawiła się okazja by kupić bilety w naprawdę niskiej cenie.

W zasadzie co roku w ramach walki z jesienno-zimową chandrą muszę wybrać się w inny rejon kraju, bądź świata, gdyż pozwala mi to odświeżyć umysł i zachować wysoki poziom zaangażowania, dystans i swego rodzaju świeżość. Nie na darmo ktoś powiedział kiedyś również, że podróże kształcą, a mi zdecydowanie brakuje w wielu kwestiach więc staram się dokształcać na własną rękę.

Islandia GFX 50R
Autoportret w takich warunkach to obowiązek 😉


Nie mogło być inaczej i oczywiście musiałem znaleźć sprzęt, który zagwarantuje mi mobilność i jednocześnie najwyższą jakość. Zapewne znaleźliby się w firmie tacy, którzy widzieliby mnie zabierającego w podróż i fotografującego Pentaxem K10D, Mamiyą 645 albo Pentaxem 645D i o ile te sprzęty spełniają kryterium jakości obrazu to fotografowanie nimi to dla mnie siermiężna praca, a często nawet walka która wymaga ode mnie olbrzymiej dozy cierpliwości, a w przypadku starszych średniaków dodatkowo jeszcze osobistego tragarza. Wybaczcie jestem tą nową, młodą generacją Z, która oczekuje wygody, komfortu, prostoty i przejrzystości, a przy tym jakości i funkcjonalności.


Zatem po prostej kalkulacji wagi i dostępnej w bagażach przestrzeni przyszła równie prosta konkluzja. Sprawdźmy co zaoferuje FujiFilm GFX 50R, którego miałem okazję używać przez pewien czas i całkiem zgrabnie mi się nim pracowało w duecie z obiektywem FujiFilm GF 63mm F2.8 R WR Fujinon, o czym napisałem wam już jakiś czas temu.


FujiFilm GFX50R to średnioformatowy (44mm x 33mm) aparat cyfrowy wyposażony w 51 milionową matrycę CMOS, która pozbawiona została filtra dolnoprzepustowego, co skutkować ma większą ilością detali, a także wyższą ostrością obrazu. Zakres oferowanych czułości waha się w przedziale od 100-12800 ISO z możliwością rozszerzenia 50-102400 ISO. Aparat tak jak inne w ofercie FujiFilm oferuje rewelacyjne symulacje filmów, ale ja jestem w tej kwestii tradycjonalistą i wolę stare, dobre 14-bitowe RAWy. Szkoda, że tylko 14-bitowe, gdyż konkurencja w postaci Hasselblada X1D oferuje 16 bitów, ale czy ktoś jeszcze w czasach fotografowania „do internetu” zwraca na to uwagę? Chyba tylko takie świry jak ja i inni koledzy z redakcji.


Ponad to mamy 117 punktowy system AF, który oparty jest o detekcję kontrastu, a także prędkość wykonywania zdjęć na poziomie 3 klatek na sekundę, co uznałem za wartości kompletnie wystarczające, bo w końcu nie jadę fotografować sportu czy poruszającej się szybko zwierzyny.


System GFX zdążyłem już wcześniej odrobine poznać i wybrać sobie kilka obiektywów, które świetnie pokryją zakres mojego postrzegania świata i moje ideologiczno-filozoficzne podejście do fotografowania przestrzeni. Islandia to miejsce bardzo zróżnicowane i wybranie się tam z jednym szkłem to na pewno byłoby ciekawe wyzwanie i być może zrealizuje to w przyszłości, ale skoro miałem przestrzeń na kilka obiektywów to nie mogło być inaczej i w moim plecaku wylądowały: wcześniej wspomniany stałoogniskowy standard 63MM F2.8, który to jest obiektywem, powoli stającym się moim ulubionym z całego systemu GFX w okolicach standardu (nie dotykałem jeszcze 55MM F1.7, ale to kwestia czasu).

Ze względu na swoje gabaryty, jasność, ostrość, ergonomię uważam ten obiektyw za idealny „kit” na początek przygody z systemem GFX, który tak naprawdę sprawdzi się nie tylko jako kit, ale także w profesjonalnych użyciach, bo jest to po prostu szkiełko z górnej półki.

Islandia fotografia GFX

Kolejnym wyborem nie mogło być nic innego jak szeroki kąt, który pozwoli mi okiełznać otaczająca mnie przestrzeń. Potrzebowałem gwarancji jakości i możliwości pracy w każdych warunkach. Linia GF przyniosła mi obiektyw FujiFilm GF 23mm F4 R LM WR Fujinon, o którym słyszałem dużo dobrego, a oglądane w sieci rezultaty plus kilka szybkich przykładowych strzałów tylko to potwierdzało. Okazał się być to świetny wybór, który być może nie był przeze mnie, aż tak często używany, ale gdy przyszedł jego moment to absolutnie mnie nie zawiódł, a wręcz przeciwnie.

Na koniec wisienka na torcie, a w zasadzie perła w koronie, która skradła moje serce podczas tego wyjazdu i podejrzewam, że wielu fotografów podzieli moje zdanie, a mianowicie FujiFilm GF 250mm F4 R LM OIS WR Fujinon. To co to szkiełko potrafiło nawywijać i jaką satysfakcję i radość mi przynieść z osiąganych rezultatów to po prostu bajka. Przyznam się bez bicia, że żałuje, iż nie przestrzelałem tego obiektywu wcześniej, ale zaufałem swojej intuicji, która okazała się być nieomylna również tym razem. Ostrość, kompresja, ilość detalu już od pełnej dziury to jest po prostu crème de la crème, ale tego oczekujemy od średnio-formatowej optyki, a szczególnie w zakresie teleobiektywów.

Do całego zestawu dobrałem komplet baterii w liczbie sztuk 2, kilka ściereczek z ukochanej mikrofibry, statyw, który w razie czego miał mi posłużyć do odganiania zwierząt, termosik i w drogę.

Islandia przywitała nas parszywą pogodą, a jeszcze przed przylotem zawisły nad naszą podróżą czarne chmury i perspektywa odwołania lotu, który na szczęście odbył się, aczkolwiek z mocnym opóźnieniem i na miejscu byliśmy, gdy o jakimkolwiek świetle innym, niż sztuczne mogliśmy jedynie pomarzyć.

Gdy z lotniska dotarliśmy do miejsca naszego pierwszego noclegu po prostu zamknąłem oczy i obudziłem się następnego dnia, by odkryć magię islandzkich wschodów słońca. Od razu wypatrzyłem gdzieś na horyzoncie promienie wschodzącego słońca, które oświetlały w przepiękny sposób kamieniste wzgórza tworząc przyciągające wzrok cudowne struktury.

Islandia GFX

Początkowo obawiałem się, iż brak stabilizacji w GFX 50R ograniczy moje możliwości fotografowania tak jak lubię najbardziej czyli z ręki, a szczególnie, gdy połączę go z 250mm F4, ale okazało się to nie być żadnym problemem. Przez resztę dnia i przez większość naszych islandzkich wojaży nie będę ukrywał, że było to szkiełko po które sięgałem najczęściej.

Galeria zdjęć 1:1 z Islandii wykonana obiektywem FujiFilm GF 250mm F4 R LM OIS WR Fujinon i aparatem FujiFilm GFX 50R

Galeria zdjęć 1:1 z Islandii wykonana obiektywem FujiFilm GF 63mm F2.8 R WR Fujinon i aparatem FujiFilm GFX 50R

Galeria zdjęć 1:1 z Islandii wykonana obiektywem FujiFilm GF 23mm F4 R LM WR Fujinon i aparatem FujiFilm GFX 50R

Ciężko podsumowuje się tak intensywne wyjazdy, bo każda chwila staje się na wagę złota, a noc zaczyna zlewać się w dzień, ale jeśli chodzi o materiał fotograficzny i doznania zmysłowo-duchowe to zdecydowanie każdy niezależnie czy fotografuje czy nie powinien raz w życiu wybrać się na Islandię. Byliśmy tam raptem trzy pełne dni, z czego warto wspomnieć o tym, że dzień aktualnie jest tam zdecydowanie krótszy, niż w Polsce (realnie pierwsze przebłyski słońca schowanego za horyzontem dostrzegłem około 8 rano, a około 15:30 zaczyna się Blue Hour). Co noc próbowaliśmy upolować mokry sen przyjeżdżających tu fotografów – zorzę polarną, co okazało się być dosyć trudnym, aczkolwiek satysfakcjonującym, mimo niezbyt spektakularnych rezultatów przedsięwzięciem, a na spotkanie z nią w jej pełnej krasie jeszcze przyjdzie pora, bo czuje w kościach, że jeszcze nie raz pojawię się na Islandii, by cieszyć się naturą, fotografią i bajecznym krajobrazem.

Islandia uzależnia, a szczególnie ludzi tak mocno zorientowanych na wizualne odbieranie świata. Teraz będąc w Polsce, gdy pisze ten tekst czuje dziwną tęsknotę i towarzyszy mi uczycie nostalgii za tymi pustymi przestrzeniami, gdzie w związku z naturalnym dystansem od innych ludzi zbliżasz się do samego siebie, swojego wnętrza i czujesz po prostu ciszę.

Cały system GFX, którym uwieczniona została Islandia znajdziesz w InterFoto.eu

Wyczekujcie, bo już niedługo pojawi się więcej materiałów od Pawła, który również podzieli się swoimi przemyśleniami na temat sprzętu, którego używał oraz samej Islandii.

Artykuł nie jest w żaden sposób sponsorowany przez firmy zewnętrzne, a fakt, iż fotografowało mi się bardzo dobrze wyżej wymienionym sprzętem to moje subiektywne odczucie. Wszelkie nasze artykuły, pomysły, działania wynikają z naszej własnej inwencji, ciekawości i możliwości zbadania jak pewne sprzęty sprawdzą się w określonych warunkach i czy dzięki nim będziemy mogli osiągnąć satysfakcjonujące rezultaty.

Robert Karaś
Robert Karaś

Oderwany od rzeczywistości fotograf szuka nowych światów, eksploruje je i eksponuje za pomocą fotografii zarówno ukochanej czarno-białej jak i barwnej.
Przeżywa fascynację cyfrowym średnim-formatem, który namiętnie wykorzystuje do realizowania swoich wizji, ale nadal wzdycha do unoszącego się zapachu wywoływacza i wielkoformatowych odbitek.

Artykuły: 428

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia przeglądania i zapewnić prawidłowe funkcjonowanie strony. Korzystając dalej z tej strony, potwierdzasz i akceptujesz używanie plików cookie.

Akceptuj wszystkie Akceptuj tylko wymagane