Dlaczego w dobie fotografii cyfrowej wciąż w naszych rękach pojawia się analog?

Ostatnio przeglądając Facebooka w poszukiwaniu wartościowych treści (takie też da się jeszcze tam znaleźć) natrafiłem na bardzo ciekawe i jednocześnie zaczepne pytanie zadane na jednej z grup fotograficznych, a mianowicie autor pytania chciał rozwiać kwestię dotyczącą tego, iż dzisiaj wciąż sięgamy po analoga, mimo, że cyfrą można zrobić pewne rzeczy taniej, szybciej i łatwiej. Przy czym zaznaczał, że pytanie zadaje z perspektywy kompletnego amatora i szuka racjonalnego wyjaśnienia.
Pod postem na Facebooku rozgorzała ogromna dyskusja i włączyło się w nią wiele osób zatem pomyślałem, że jest to temat warty podniesienia na naszym blogu, w końcu sam też wielokrotnie zadawałem sobie podobnej natury pytania. Dlaczego ja sam sięgam po analoga i dlaczego rezultaty osiągnięte analogiem cieszą mnie dużo bardziej i są dla mnie bardziej wymierne, niż te chociażby ze smartfona, którego zawsze mam pod ręką, czy jakiegokolwiek innego urządzenia rejestrującego czy to Canon 650D, Leica M10, czy Hasselblad X2D.
Analog znalazł się w moim ręku po raz pierwszy kiedy miałem jakieś 13 lat i po kilku miesięcznej – wakacyjnej fascynacji porzuciłem go, by kilka lat później na nowo wsiąknąć w świat fotografii analogowej, tym razem z dużo bardziej świadomą i otwartą głową, która łasa była nowych bodźców i chętna by poznać zawiłe meandry analogowego świata.

Mój pierwszy analog, który mam ze sobą do dziś i jest w pełni sprawny to była klasyczna lustrzanka jednoobiektywowa Praktica MTL 5B z dzisiaj na wskroś legendarnym, budżetowym obiektywem Helios 58mm F2 44M-4, która przyniosła mi ogrom dziecięcej radości, satysfakcji i pierwsze odbitki, których wykonanie wtedy zleciłem u lokalnego fotografa. Miałem wtedy 13 lat i nie widziałem większego sensu w kontynuowaniu tej analogowej miłości, bo koszty jakie rodził analog w postaci zakupu filmu i jego wywoływania przewyższały na tamten moment moje możliwości finansowe, ale gdy na nowo odkryłem analoga będąc na studiach po prostu wsiąknąłem i dałem się porwać ponownie.
To co mnie urzekło przy świadomym dotknięciu fotografii analogowej to bliskość całego procesu. Począwszy od wyboru materiału światłoczułego, przez wybór fotografowanej sceny, dobór ekspozycji. To wszystko wraz z każdym klikiem przysłony, mechaniką stojącą za każdym dźwiękiem, który analog wydaje, przybliżało i nadal przybliża mnie do tego cudownie magicznego procesu. Może to romantyzowanie pewnych kwestii, ale kryje się dla mnie w tym jakaś niewyobrażalna magia. Ponad to gdy fotografuje analogiem to nawet sam zakres podejmowanych przeze mnie tematów również jest bardziej selektywny i czuje, że dużo chętniej kieruje obiektyw analoga w stronę tego co mi bliskie, co kocham i co bardziej rozumiem.

Fotografia analogiem niezależnie czy to klisza 35mm, cięta błona 4×5 cala, polaroid czy mokry kolodion 13×18 za każdym razem daje mi przeogromną przestrzeń na wyrażenie siebie jeszcze bardziej i jeszcze mocniej, niż w przypadku fotografii cyfrowej. W przypadku analoga zaczynam czuć, że wszystko co robię ma dużo większe znaczenie. Każdy ruch, każdy oddech, założenie filmu, wciśnięcie spustu migawki i ostatecznie wywołanie fotografii. Wszędzie tutaj pracuje całym sobą dużo bardziej, bo w cyfrze o ile jest w stanie uratować moje niedoskonałości stabilizacja matrycy czy ciągły autofocus to właśnie w przypadku analoga i powolnej pracy manualnej czuje, że to wszystko ma znaczenie.
W związku z tym również często czuje się dużo bardziej przygotowany do fotografowania, a co za tym idzie pewny swoich przekonań, ruchów i tego co chce stworzyć za pomocą dostępnych narzędzi. Wszystkie procesy analogowe wymagają precyzji, konsekwencji, dokładności zatem zwalniam i skupiam się dużo mocniej na fotografowanym temacie i na fizycznych właściwościach światła, które w jakiś sposób chce ujarzmić i zamknąć na filmie. Można powiedzieć, że fotografowanie na filmie jest taką trochę zapomnianą dziś poezją, symfonią, gdzie jako dyrygent musimy być pewni i skupieni, by spod naszych dłoni wypłynęła cudowna kompozycja światła, kadru, emocji, które przełożą się na zjawiskowy obraz fotograficzny.

Gdy już w rękach mam czy to gotowy wywołany negatyw, gotową odbitkę, czy zawerniksowaną szklaną płytę to za każdym razem patrząc na gotową fotografię nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zrobienie czegoś takiego na cyfrze jest niemożliwe. Po prostu natura analoga i jego charakterystyczny wygląd są czymś co przyciąga wzrok i zarówno struktura ziarna poszczególnych filmów, zakres tonalny, przestrzeń barwna, czy jakieś niedociągnięcia w przypadku szklanej płyty sprawiają, że mamy do czynienia z czymś iście wyjątkowym i stworzonym rękami człowieka.

Jeśli zaś o owych niedociągnięciach mowa to właśnie kwestia „błędu ludzkiego” jest dla mnie bardzo istotnym zjawiskiem w całej tej zabawie z analogiem. Owe niedoskonałości nazywane „błędem” często można przekuć w zaletę. Doskonale pamiętam sytuację, gdy fotografowałem jedno z moich ulubionych miejsc w rodzinnych stronach i do aparatu właśnie założyłem kolorowy film 35mm. Podczas fotografowania umknął mi fakt, iż często pierwsza klatka jest do połowy prześwietlona. Gdy zacząłem oglądać wywołany już negatyw to zdałem sobie sprawę z faktu, że owe prześwietlenie idealnie zgrało się z linią horyzontu, a w owym przepaleniu nadal widoczne są sylwetki uwiecznionych przeze mnie ptaków. Od tamtej pory staram się pamiętać, że pierwszą klatkę można próbować kreatywnie wykorzystać i stworzyć nowe wypadkowe.

Nie wiem jak jest w waszym przypadku, ale ja gdy myślę o kosztach filmu ostatnimi czasy to ta jedna klatka staje się dla mnie dużo bardziej wartościowa i staram się wypełnić ją rezultatami, które będą w stanie zrekompensować mi poniesione finansowo koszty. Oczywiście nie myślę tu o rekompensacie finansowej, ale takim zwrocie stricte mentalnym, który czuje, gdy patrzę na fotografię i myślę, że było warto. Gdy sięgam po analoga to dbam o to by ten jeden kadr miał większy wyraz i był na wskroś unikatowy i dający do myślenia. W czym pomaga mi zdecydowanie fakt, że analog to jeszcze większa ilość kombinacji, możliwości. Począwszy od łączenia różnych szkieł, różnych filmów, różnych formatów i innych zmiennych, przez użyte proporcje i markę wywoływacza, czy nawet rodzaj finalnej ekspozycji pracy i decyzja na jej formę digitalizacji lub nie digitalizowanie pracy i pozostawienie jej tylko w fizycznej formie.

Po prostu w InterFoto.eu kochamy fotografię i chcemy jej doświadczać we wszystkich możliwych formach, a najlepiej wyjść od źródeł. Analog jest pięknym źródłem z którego można nieskończenie czerpać i pozostawać zainspirowanym do tego by tworzyć
Ostatni zaś akapit niech będzie formą zachęcenia do fotografowania analogiem. Nawet jeśli jesteście fotografami stricte cyfrowymi, którzy na co dzień pracują w branży i z materią, która wymaga szybkości i wręcz premiuje używanie współczesnych cyfrowych bestii to zachęcam do spróbowania analoga, a z pewnością rezultaty mogą was pozytywnie zaskoczyć i pozwolą wam spojrzeć na to co fotografujecie z trochę innej perspektywy.
Niejeden ciekawy analog czeka na Ciebie w InterFoto.eu
Filmy kolorowe oraz czarno białe kupisz w InterFoto.eu




Ponieważ fotografia analogowa uczy.
Dokładnie tak! Fotografując analogowo zdecydowanie cały proces nauki możemy znacznie przyspieszyć i lepiej zrozumieć samo medium.