Chodź pomaluj mój świat, czyli Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano, Nikon Z7II i kulturalny flâneuring

Flâneuring to słówko pochodzenia francuskiego, które idealnie opisuje moje klasyczne warszawskie wojaże gdzie staram się być wnikliwym obserwatorem świata i światła, by uchwycić jakieś fascynujące zjawiska, bądź po prostu piękno tego świata. Tym razem w moje rączki powędrował nie lada zestaw, gdyż postawiłem na szkiełko Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano, a także body Nikon Z7II, a całość połączyłem adapterem FTZ pierwszej generacji, gdyż już kilkukrotnie za sprawą Jarosława miałem okazję się przekonać, że to po prostu działa!
Przede wszystkim zestaw ten od początku wydał mi się ciekawym połączeniem głównie za sprawą faktu, iż takiego szkiełka póki co w mocowaniu Nikon Z po prostu nie ma. Oczywiście w pewnym momencie z pewnością się pojawi, ale cena jak i czas oczekiwania na ten obiektyw dla wielu może okazać się po prostu zbyt długa. Zatem zdecydowałem się sprawdzić jak i czy Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano i Nikon Z7II dogadają się ze sobą.

To co zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie to gabaryty i waga całego zestawu. Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano to szkiełko nie pierwszej świeżości o wadze około jednego kilograma i oczywiście pierwotnie przeznaczone było do systemu lustrzankowego Nikona. W połączeniu z Z7II i adapterem FTZ waga całego zestawu to około 2kg, czyli mój taki „sweet spot”, często lżejszy sprzęt wydaje mi się zbyt delikatny, a cięższy potrafi być katorgą dla nadgarstka.
Warto wspomnieć, że Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano niestety został wykonany z plastiku, który co prawda jest naprawdę dobrej jakości, ale to nadal plastik i to już chyba po prostu standard w produkcji współczesnych obiektywów, do którego chyba nigdy się nie przekonam (obym nie musiał). To czego zawsze mi brakowało w konstrukcjach Nikona to fizyczny pierścień kontroli przysłony, ale no cóż jest jak jest i musimy pracować z tym co jest.

Jeśli chodzi o pracę autofocusa to naprawdę jest naprawdę bardzo przyzwoicie i w zasadzie można powiedzieć, że szkiełko zachowuje się bardzo dobrze, a osiągi zapewne mogłyby być jeszcze lepsze, gdyby użyć FTZ drugiej generacji. Za każdym razem wszystko trafione w punkt i do klasycznego portretu powinno wystarczyć, a wręcz będzie to zdecydowanie nad wyraz. Czasem jedynie trzeba uważać przy ostrzeniu na większe odległości 10-15 metrów, by być bardzo precyzyjnym przy ustawianiu punktu AF, gdyż w innym wypadku możemy po prostu nie trafić.

Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano jednocześnie jest także bardzo ostrym obiektywem, gdy jest w pełni otwartym, ale nie jest to żyletka, a raczej bardzo przyjemna ostrość, którą określiłbym mianem „miękkiej”, lekko mglistej, ale zdecydowanie dodaje to uroku, aniżeli odbiera. Ostrość wraz z przymknięciem diametralnie wzrasta i mniej więcej od poziomu F2 mamy już do czynienia z żyletką. W przypadku zaś pracy pod światło i w bardzo kontrastowych sytuacjach ostrości również jest mniej, ale nie jest to jakiś drastyczny poziom wykluczający użycie obiektywu w takich sytuacjach.
Obiektyw aberruje, a w szczególności w pełni otwarty, ale również powiedziałbym, że jest to bardzo łatwe w korekcji i nie jest to sytuacja nie do przełknięcia.

Reasumując w obecnej sytuacji zakup obiektyw Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano to bardzo ciekawe rozwiązanie dla osób, które ewidentnie potrzebują tej ogniskowej do systemu czy to lustrzanego, czy bezlusterkowego. W każdym z tych przypadków uzyskamy wysoką kulturę pracy, która potwierdzona będzie kadrami, które uda nam się wykonać. Powiedziałbym, że 105-ka nie jest obiektywem łatwym i trzeba się nauczyć pracy nim, szczególnie przez wzgląd na bardzo jasną przysłonę, gdzie głębia potrafi być bardzo papierowa, ale gdy już uda nam się okiełznać to narzędzie to to szkiełko odpłaci nam zdecydowanie i każdy kolejny kadr będzie dla nas możliwością do zaprezentowania malowniczego świata, który można wykreować za pomocą obiektywu Nikkor 105mm F1.4 E ED AF-S Nano.