Aparat Nikon Z6 plus obiektyw Canon EF 85mm F1.2L II USM i dlaczego to są dobre czasy dla starszej optyki: zdjęcia przykładowe
Aparat Nikon Z6 jest obecnie moim podstawowym aparatem. Dlaczego? Otóż spośród wszystkich użytkowanych przeze mnie w ostatnich latach korpusów, Nikon Z6 stanowi złoty środek oferując najlepiej wyważoną kombinację gabarytów, ergonomii, łatwości obsługi, jakości mechanicznej, rozdzielczości matrycy i ceny. Nie trapią go uciążliwości jakich doświadczam przy korzystaniu z menu Sony a7R II, pliki z matrycy o rozdzielczości 24 Mpix nie obciążają pamięci komputera tak, jak te pochodzące z Nikona D850 a jakość nawet w przypadku plików jpeg przewyższa znacznie to, co generuje niepełnoklatkowiec Sony a6300. Aparat Nikon Z6 nie jest doskonały, ale jak przekonuje nas końcówka filmu “Pół żartem, pół serio” nikt nie jest.
Nikon Z: spóźniony start
Nikon dość późno wszedł w pełnoklatkowe bezlusterkowce a tak spóźniony start – w stosunku do Sony – nadal mści się w postaci niedostatków natywnych szkieł systemowych. Na dodatek szklarnia jest droższa od odpowiedników lustrzankowych, co stanowi dostateczny bodziec dla użytkowników systemu Nikon Z do poszukiwania alternatywnych rozwiązań przy wykorzystaniu adapterów. I tu dochodzimy do sedna dzisiejszego wpisu czyli kwestii superjasnej portretówki o ogniskowej 85mm. W idealnym świecie, w którym każdego portrecistę stać na każdy obiektyw, najlepiej na aparat Nikon Z6 założyć nowe szkiełko ze stajni Nikona czyli obiektyw Nikkor Z 85mm F1.2 S.
Stary, ale nie przestarzały
Niestety nie żyjemy w idealnym świecie i nie każdy zapalony pasjonat fotograficznego portretu ma w kieszeni 16000 złotych do wyłożenia na nowy obiektyw. Co zatem ma zrobić osoba łaknąca papierowej głębi ostrości w portretach i odlecianego bokeh, bez tak głębokiego portfela? Ano może sięgnąć po prawdziwą klasykę w świecie ultrajasnych portretówek, czyli leciwy obiektyw Canon EF 85mm F1.2L II USM. Można o nim powiedzieć różne rzeczy, ale najlepiej jego charakter oddaje cytat z filmu Terminator Genysis wypowiedziany przez robota T-800 granego przez Arnolda Schwarzeneggera: “I’m old, not obsolete”. Stary, ale nie przestarzały.
No właśnie tu tkwi sedno sprawy. Stary, ale nie przestarzały. Zapominamy o tej starej prawdzie skupiając się wyłącznie na tym, żeby obiektyw był w stanie sprostać rozdzielczości najnowszej matrycy i obraz nie “rozłaził się” na poziomie piksela. To swoisty obiektywowy wyścig szczurów. Pojawia się obiektyw nad którym wszyscy pieją na matrycy 24 Mpix, ale gdy wkracza aparat z matrycą 36 Mpix, nagle część ludzi mówi, że ten obiektyw przestał dawać radę więc musi pojawić się nowy obiektyw, który jest teraz na piedestale aż do chwili, gdy detronizuje go matryca 47 Mpix a zatem mamy kolejny obiektyw ale teraz matryce mają 60 Mpix i tak dalej. To wygląda nieomal tak, jak wyścig pancerza czołgu i broni przeciwpancernej.
Twarz i oko czyli wyższość bezlusterkowego autofokusa
A przecież idealna ostrość na całej powierzchni kadru przy pełnym otworze przysłony to nie wszystko. Ba, nawet trudno uznać, że to wymóg najważniejszy dla walorów piktoralnych a tym bardziej dla wartości estetycznych zdjęcia. Zatem nie dajmy się omamić warunkowości klinicznej jakości optycznej optyki. Pomimo wieku Canon EF 85mm F1.2L II USM nadal robi fajne zdjęcia. A śmiem twierdzić, że na bezlusterkowcach dostaje nowe życie.
Dlaczego? Ano dzięki inteligentnym właściwościom nowoczesnych adapterów. Canon EOS był pierwszym systemem z całkowicie elektroniczną komunikacją między korpusami a obiektywami. Dlatego za pomocą inteligentnego adaptera łatwo “przełożyć” język jakim “mówi” obiektyw Canon EF na język, który “rozumie” bezlusterkowiec systemu Nikon Z, taki jak aparat Nikon Z6. W istocie, gdy spojrzymy na gamę dostępnej starej optyki, obiektywy z mocowaniem Canon EF są jedynymi, które można w pełni i w całości dostosować do nikonowskich zetek, podczas gdy własna optyka Nikona z bagnetem F napotyka przy adaptacji na szereg utrudnień i ograniczeń.
Mało tego, pod pewnymi względami obiektywy Canon EF pracują na Nikonach Z lepiej niż na lustrzankach linii EOS; Mówię choćby o – jakże przydatnym w fotografii portretowej – wykrywaniu twarzy i oczu. Dla mnie kombinacja aparat Nikon Z6 plus obiektyw Canon EF 85mm F1.2L II USM sprawdza się. Prawie wszystkie zdjęcia przykładowe zrobiłem w trudnych warunkach, w czasie koncertu w ciemnym kościele. Mylące dla systemu autofokus były punkty światła jaśniejsze od twarzy znajdujących się na pierwszym planie. Mimo tego, odsetek zdjęć na których system zgubił ostrość na oczach jest niewielki. A dodajmy, że aparat Nikon Z6 to nie jest w tej chwili top tego, co potrafią systemy samoczynnego ustawiania ostrości. Zatem może być jeszcze lepiej!
A zatem czy aparat Nikon Z6 plus obiektyw Canon EF 85mm F1.2L II USM to kombinacja doskonała? Nie, ale dowodzi tego, że zarówno maszyny jak i obiektywy mogą być jak T-800: stare, lecz nie przestarzałe. Nota bene, dotyczy to także ludzi.
Galeria zdjęć przykładowych
Galeria zdjęć przykładowych wykonanych omawianym w tym artykule sprzętem. Wszystkie zdjęcia zostały zrobione następującym zestawem: aparat Nikon Z6, obiektyw Canon EF 85mm F1.2L II USM, adapter Fringer EF-NZ, w formacie NEF a następnie wywołane z minimalną obróbką do formatu jpeg w programie Adobe Camera Raw. Podobne funkcje do adaptera Fringer EF-NZ obsługują adaptery Techart TZC-01 czy Viltrox EF-Z.
Sprzęt wykorzystany do zrobienia zdjęć przykładowych
Zdjęcia przykładowe zostały zrobione sprzętem, który dostaniesz w sklepie InterFoto.eu: