Nikkor 50mm F1.4 AI i Nikon Zf – nieśmiertelna klasyka spotyka technologię

W dobie mody na vintage, retro futuryzm i odświeżanie klasyki przyszedł w końcu czas, bym i ja połączył nieśmiertelny nikkorowski klasyk w postaci obiektywu Nikkor 50mm F1.4 AI oraz nowy klasyk w postaci aparatu Nikon Zf i sprawdził jak zestrojone są ze sobą te dwa w gruncie rzeczy piękne instrumenty, które dzieli kilka dekad powolnej ewolucji. Zapraszam do lektury.
Gdy tylko Nikon Zf pojawił się na rynku to od razu kupił mnie swoją estetyką, która choć dla mnie obca (nigdy nie fotografowałem analogami spod szyldu japońskiej marki) to automatycznie przywiodła mi na myśl to co lubię najbardziej, czyli pełną kontrolę nad najważniejszymi parametrami ekspozycji dostępną z poziomu wszelkiego rodzaju retro pokręteł. Wtedy także w mojej głowie pojawiły się oczekiwania wobec marki, które brzmiały jasno:

„Dajcie mi uwspółcześnione wersje obiektywów-klasyków, które będą wyposażone w pierścień przysłony, a przy tym ich gabaryt nie będzie zbliżony do Nikkora Z 50mm F1.2 S„
Minęło już trochę czasu od premiery Zf’a, a system szkieł z mocowaniem Nikon Z zdążył się nieco rozrosnąć, ale niestety w temacie małych, kompaktowych szkieł z pierścieniem przysłony zatrzymaliśmy się na Nikkor Z 28mm F2.8 (SE) i Nikkor Z 40mm F2 SE, więc dzisiaj pozwoliłem sobie w końcu zrezygnowany na podłączenie szkiełka cudownego z mocowaniem Nikon F i tak właśnie na moim body wylądował Nikkor 50mm F1.4 AI.

Oczywiście dróg do połączenia tego duetu jest kilka i najbardziej pospolitym i działającym sposobem byłby adapter Nikon FTZ, jednakże używając manualnego szkła kompletnie nie jest mi potrzebne przeniesienie automatyki, bo takowej w obiektywie po prostu nie ma, a gabaryty niepotrzebnie rosną. Oczywiście tutaj z pomocą przyszła firma K&F Concept z ich adapterem Nikon (G) – Nikon Z. Mniejszy, nadal akceptowalny gabaryt i wysoka jakość wykonania oraz stylistyka, która nie odbiega znacznie od tego co ma do zaoferowania zarówno body jak i szkiełko.

Oczywiście estetyka, estetyką, ale wszystkich tak naprawdę na koniec dnia interesuje obrazek jaki możemy wycisnąć z tego zestawu, a ten potrafi być wyjątkowo satysfakcjonujący, ale o tym za chwilę.
Przede wszystkim konstrukcja Nikkor 50mm F1.4 AI to 7 elementów w 6. grupach, które mieszczą się w malutkim, metalowym tubusie o wadze 250 gramów. Zarówno pierścień ostrości jak i przysłony to konstrukcje ponadczasowe, które be żadnego problemu są w stanie przetrwać upływ czasu i nawet 50 lat po premierze nadal cieszą oko, chociaż oczywiście nie zawsze jest to perfekcyjny wygląd top modelki, a raczej dowód na wiele lat ciężkiej pracy na wielu korpusach profesjonalistów.

W końcu, gdy to szkło pojawiło się na rynku to Nikon był zdecydowanie wiodącą marką, po którą bardzo chętnie sięgali foto reporterzy, a rzeczona dzisiaj 50-ka była obiektem marzeń fotoamatorów. Dziś ten obiektyw można dostać za ułamek jego ówczesnej wartości i muszę powiedzieć, że warto!

Jakość obrazu choć może i w pewnych materiach odbiega od współczesnych wyśrubowanych przez chociażby Sigmę, która swoją drogą mogłaby w końcu pokazać jakiś obiektyw do pełnej klatki z mocowaniem Nikon Z i natywne konstrukcje standardów, ale nie można powiedzieć, że obiektyw nie ma swojego wyjątkowego look’u, Wręcz przeciwnie powiedziałbym, że to jest coś co go wyraźnie wyróżnia. Nudne, sterylne, wręcz laboratoryjne szkiełka straciły dla mnie na znaczeniu i znacznie bliżej mi do wariactw, które można uzyskać za pomocą klasycznych konstrukcji.

W kwestii podstawowych parametrów Nikkor 50mm F1.4 AI zestarzał się bardzo godnie i nadal od pełnej dziury obrazek przez niego oferowany jest całkiem bogaty w szczegóły, które choć przysłonięte przez kilka optycznych wad, z których za najpoważniejszą uznałbym aberracje, ale także winieta przez co spadki ostrości przy brzegach są bardzo zauważalne.
Galeria zdjęć przykładowych 2000px z obiektywu Nikkor 50mm F1.4 AI i aparatu Nikon Zf

















Pliki 1:1 do pobrania wykonane za pomocą obiektywu Nikkor 50mm F1.4 AI i aparatu Nikon Zf
Klasyka i technologia nie zawsze potrafią dobrze się ze sobą zespolić. Często jedno nie dorasta drugiemu do pięt i ciężko odkryć w tym wszystkim magiczny złoty środek. W przypadku starego dziadka Nikkora 50mm F1.4 AI i aparatu Nikon Zf muszę przyznać, że choć nadal jestem zawiedziony polityką Japończyków to taki sposób wskrzeszania analogowych konstrukcji zawsze do mnie przemawiał i niezależnie czy będzie to Nikon, czy Canon, czy lustro czy bezlustro to zawsze będę sięgał po perełki. Mam nadzieję, że w przyszłości Zf zyska kolejne szkiełka o bardziej analogowym charakterze w kwestii ergonomii.