28mm i inne ogniskowe – felieton Grzegorza Piaskowskiego

Ogniskowa do portretu, krajobrazu, reportażu… Można i tak, lecz to pułapka. A może jest ogniskowa, która odpowiada kątowi ludzkiego widzenia? Też nie – bo każdy z nas widzi inaczej, a co z widzeniem peryferyjnym? Jak podejść ro rozumienia tej kwestii? Słowo klucz, to właśnie „rozumienie”. Najpierw należy pojąć logikę fotograficznego obrazu a potem narzędzia jego tworzenia w tym ogniskową obiektywu. Pierwsze co pojąć należy to fakt że widzimy inaczej rzeczywistość niż to co potem dostajemy na ograniczonym kadrze. A ogniskowa? To nie tylko kąt, ale przede wszystkim perspektywa i wiążąca się z nią, nie tyle plastyka obrazu co jego poetyka. Spróbujmy zatem przejechać się po skali zakresów, niczym w starym radiu, i przyjrzeć się, z przymrużeniem oka, co słychać na poszczególnych milimetrach ogniskowania.
28 mm
Zacznę od najtrudniejszej. Obiektyw 28 mm to przekleństwo dawnych kompaktów. Jedziemy na wycieczkę, wkładamy film i rozkoszujemy się pięknymi widokami. By je zatrzymać – fotografujemy. Zadowoleni oddajemy film do labu. Gdy odbieramy odbitki mina rzednie… Góry są daleko i jakieś małe. Nikt nam nie wierzy, że były wielkie. Ludzie – ledwo ich rozpoznajemy a miała to być pamiątka. Kiedy staramy się portretować, wynik znacząco odbiega od naszych wyobrażeń ukształtowanych witrynami fotografów czy okładkami magazynów.

Mając kilkanaście lat, a było to w epoce analogowej, odkryłem, że za część tych problemów odpowiada przeświadczenie, że aparat zobaczy jak my. Wówczas zrozumiałem, że robiąc zdjęcie dobrze patrzeć na widok w wizjerze jak na trzymane w dłoniach zdjęcie. Zasadę tę, można powiedzieć, stosuję do dzisiaj. Wówczas, jeszcze jako dziecko, zauważyłem, że słabe zdjęcia to te, które powstały gdy byłem za daleko. Chodziło o to, że szeroki kąt 28 mm „oddala”. Jakież było moje zdziwienie, gdy lata później przeczytałem słynny cytat Roberta Capa: „Jeśli twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, znaczy że nie byłeś wystarczająco blisko”. Zanim zrozumiałem głębszy sens tych słów, byłem dumny ze swojego odkrycia.

Być może właśnie ta popularna w amatorskich kompaktach, ogniskowa ukazywała przepaść pomiędzy fachowcem, profesjonalistą, artystą a użytkownikiem kompaktu wyposażonego w …tak trudną ogniskową. Trudną, bo jednak nie amatorską. Wszak została ona „przyspawana” do profesjonalnych kompaktów jak Leica Q, Ricoh GRIII, Nikon Coolpix A, Sigma DP1. Niemniej i tutaj oddała pole mojej ulubionej ogniskowej czyli okolicy 40 mm, ale o tym w następnym odcinku.

Dwadzieścia osiem to jest szeroko. Ale czy wystarczająco? Problem w tym, że nie, bo wystarczy odjąć 4 mm, by uzyskać w kadrze znacznie fajniejszą dynamikę rozciągniętej perspektywy. A szansa że w ferworze akcji, w ciasnym pomieszczeniu zabraknie nam szerokości, znacząco maleje. Na szerokim kacie każdy milimetr znaczy więcej niż w przedziale tele. Czy to zatem przypadek, że profesjonalne zoomy zaczynają się od 24mm? Nie sądzę.
28mm już nie ma dynamiki 24mm i szerszych, a do elegancji 35mm czy 40mm jeszcze daleko. Ponadto, pomimo, że jest szeroko, to nadal zbyt wąsko. Choć ta ogniskowa ma swoich fanów, dla mnie ta ma same wady i z rozmów wiem, że nie tylko ja tak uważam.

Pomimo, że szczerze nie znoszę tej ogniskowej, i z ulgą zamieniłem Ricoha GRIII na wersję z iksem, to na tej właśnie ogniskowej wykonałem swoje najlepsze zdjęcie – portret niezwykłego artysty Bogdana Ziętka. Było to moje ostatnie zdjęcie analogowe wykonane na Velvii 50, manualnym Pentaxem serii M. Galeria, którą przygotowałem dla 28 mm (czasem w przeliczeniu z aps-c) pokazuje, że nadaje się ona do bardzo różnorodnej tematyki – od portretu, przez architekturę i krajobraz do reportażu i fotografii ulicznej. Wisienką na torcie będzie tu jednak …przyrodnicze makro.








Tekst i zdjęcia: Grzegorz Piaskowski

Etnolog i fotograf. Bywa jurorem w konkursach fotograficznych, jest laureatem kilkudziesięciu z nich, nie wyłączając tych najważniejszych na świecie. Jego prace pojawiają się w galeriach i na festiwalach fotografii na całym świecie, m.in. w warszawskiej Zachęcie. Są publikowane przez takie czasopisma i magazyny jak Guardian, National Geographic, La Reppublica, Kontynenty. Sygnowane wydruki jego prac, można znaleźć w muzealnych zbiorach sztuki. Mathew Tucker, fotoedytor znanego nowojorskiego portalu BuzzFeed zaliczył jego pracę do najlepszych wykonanych na świecie w 2015 roku. Zajmuje się wieloma rodzajami fotografii: uliczną, reportażowa, dokumentalną, krajobrazu, portretową, przyrody, architektury i wnętrz, podróżniczą a także artystyczną.