SONY FE 200-600mm F5.6-6.3 G OSS na Sony A7R IV, czyli jak dopuściłem się małej zdrady na rzecz Sony – opowiada Paweł Kreft
Fotografia przyrodnicza skradła moje serce, od kiedy byłem w gimnazjum. Od samego początku dzięki mojemu ojcu byłem posiadaczem aparatu marki Canon a konkretnie modelu EOS 450D. Jako pierwszy obiektyw do przyrody przez dwa lata służyła mi Sigma 70-300. Dziś mam 30 lat i od momentu, kiedy rozstałem się z tym zoomem minęło około 15 lat i dokładnie tyle fotografowałem tylko obiektywami stało ogniskowymi i tylko je uznawałem za właściwe w fotografii przyrodniczej. Nigdy też nie pomyślałbym, że mógłbym zmienić system na inny niż Canon, a już w ogóle na Sony. Aktualnie jestem mężem i ojcem dwójki pociech w wieku dwóch i pół oraz półtorej roku co sprawia, że na fotografie mam naprawdę mało czasu, pomimo że bardzo mnie do niej ciągnie. W tym artykule postaram się opowiedzieć o moich odczuciach związanych z chwilową zmianą systemu oraz podzielić się spostrzeżeniami związanymi z użytkowaniem w fotografii przyrodniczej obiektywu zmiennoogniskowego.
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy od kilku moich znajomych usłyszałem, że pozostawili swoje dotychczasowe flagowce Canona czy Nikona na rzecz Sony, ale dla mnie sytuacja była jasna i klarowna „nie dotknę, nie uwierzę” i tak też się stało. Dzięki uprzejmości firmy Interfoto.eu w moje ręce trafił aparat Sony A7R IV oraz obiektyw SONY FE 200-600 mm F5.6-6.3 G OSS. Okres w jakim testowałem sprzęt przypadł na przełom lipca i sierpnia, czyli momentu, kiedy w przyrodzie odbywa się ruja saren, czyli okres ich „miłości”.
Na początek może jednak kilka podstawowych informacji na temat aparatu i obiektywu.
- Matryca: Pełnoklatkowa, 61 MP
- Autofokus: 567 punktów AF z detekcją fazy, Real-time Eye AF
- Szybkość zdjęć seryjnych: Do 10 kl./s
- Wideo: 4K, Full HD do 120 kl./s
- Stabilizacja obrazu: 5-osiowa optyczna
- Czułość ISO: 100–32 000 (rozszerzalne do 102 400)
- Ekran: 3″, odchylany
- Łączność: USB-C, Wi-Fi, Bluetooth
- Bateria: Do 670 zdjęć na jednym ładowaniu
- Waga: 665 g (z baterią)
Sony FE 200-600 mm F5.6-6.3 G OSS
- Budowa optyczna: 24 elementy w 17 grupach (w tym 1 element asferyczny i 5 elementów ED)
- Stabilizacja obrazu: Optyczna SteadyShot (OSS)
- Silnik AF: Direct Drive SSM (Super Sonic Motor)
- Minimalna odległość ostrzenia: 2,4 m
- Maksymalne powiększenie: 0,20x
- Liczba listków przysłony: 11, okrągła przysłona
- Średnica filtra: 95 mm
- Waga: 2,115 g (bez akcesoriów)
- Długość: 318 mm
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy po podłączeniu SONY FE 200-600 mm F5.6-6.3 G OSS do Sony A7R IV to fakt, że przy zmienianiu ogniskowej długość obiektywu pozostaje taka sama. Automatycznie pomyślałem sobie, że jest to ogromna zaleta dla fotografa przyrody, ponieważ minimalizuje to ryzyko zauważenia „jakiegoś” ruchu przez naszych modeli. Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem była waga całego zestawu w porównaniu do często używanego przeze mnie połączenia Canona 1DX mark II lub III z obiektywem Canon 400mm F2.8 II. Aparat jak i obiektyw posiada dość sporo intuicyjnie położonych przycisków, do których możemy przypisać różne funkcje które usprawnią nam nasze fotografowanie.
Jednak czekało mnie teraz nauczenie się całego systemu na nowo i tutaj również doznałem miłego zaskoczenia, ponieważ na co dzień jestem użytkownikiem Canona R6 i „przeskok” na Sony A7R IV był zupełnie bezbolesny i już po pierwszych pary godzinach stosunkowo sprawnie operowałem tym body.
Pierwsza sytuacja, w której miałem okazję przetestować ten zestaw była zupełnie niespodziewana, wracają do domu wieczorem zorientowałem się, że właśnie na niebie zaczął pojawiać się ogromny księżyc. Pomyślałem sobie, że może warto by było go sfotografować, ale nie do końca czułem się przekonany robić kolejne zdjęcia księżyca. Nagle uświadomiłem sobie, że za moment będę przejeżdżać przez miejscowość, w której jest gniazdo bocianów, a w mojej głowie pojawił się tylko jeden kadr. To właśnie w tym momencie ten zestaw mnie onieśmielił.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że księżyc wschodzi idealnie za gniazdem bocianów. W mgnieniu oka dostałem się na posesję, gdzie gospodarze z życzliwością udzieli mi swojego podwórka do fotografowania tego pięknego zjawiska. W ferworze emocji stwierdziłem, że zobaczę czy w ogóle widać cokolwiek i kiedy odnalazłem bociana pociągnąłem za spust migawki Sony A7R IV trzymając w ręku.
Automatycznie sprawdziłem ostrość zrobionego zdjęcia na wizjerze i omal się nie przewróciłem, ponieważ zdjęcie było idealnie ostro co świadczyło o perfekcyjnie współgrającej stabilizacji obrazu w SONY FE 200-600 mm F5.6-6.3 G OSS jak i w Sony A7R IV. Od tego momentu nabrałem zaufania do tego zestawu i wiedziałem, że trudne sytuacje nie są mu straszne.
Przemierzając kilometry wśród pól, łąk i lasów zacząłem dostrzegać wielką zaletą rozbieżności tej ogniskowej którą dane mi było testować. Do tej pory w mojej głowie żyło przeświadczenie, że najlepiej jakby fotografowany obiekt był w całym kadrze. To szkło uświadomiło mi, że wcale tak nie mus być, a pasąca się sarna pokazana szerzej wraz z otaczającym ją krajobrazem może być równie ciekawym zdjęciem niosącym za sobą pewne niedopowiedzenie.
Moje przekonania co do obiektywu o takiej ogniskowej skupiały się tylko i wyłącznie na fotografii przyrodniczej, ale dzięki tym trzem tygodniom zacząłem dostrzegać zalety tej ogniskowej również w fotografii krajobrazowej. Nawet jeśli nie było mi dane spotkać się z rogaczem oko w oko to nagle wschodzące słońce wśród zamglonego lasu dawało ogromne pole do popisu dla mojej wyobraźni i możliwości tego zestawu. W miejscach w których bywałem nie raz z aparatem odkryłem widoki rodem z krajów skandynawskich.
Sony A7R IV dzięki swojej potężnej matrycy daje ogromne możliwości w post produkcji. Wspaniale odzwierciedla kolory a zdjęcia wykonane przy jego użyciu to nie tylko fotografie, ale piękne obrazy posiadającą pewną „duszę”, której do tej pory nie było mi dane doświadczyć. Czy czeka mnie zmiana systemu? Tego nie wiem, ale wiem, że była to przygoda, która potwierdziła, że marka Sony stała się poważnym graczem w fotograficznej rozgrywce.
Nadal jestem jednak zdanie, że jeśli zmieniałbym obiektyw to pewnie pozostałbym prze stało ogniskowym szkle. Nie mniej jednak w mojej głowie zrodziło się marzenie posiadania w plecaku drugiego obiektywu, które dało by mi dużo bardziej kreatywne możliwości tworzenia kadru przez zmianę ogniskowej i komponowania zdjęć mających charakter bardziej środowiskowy. Poniżej kilka przykładów sytuacji z wykorzystaniem zmienne ogniskowej.
Jeśli ktoś zadałby mi pytanie komu polecisz ten zestaw to odpowiem, że jest to idealne rozwiązanie dla kogoś kto chciałby mieć aparat o ogromnych możliwościach technicznych i obiektyw, który nada się jako szkło o dużym zoomie oraz zakresie ogniskowej dającej możliwość na kreatywne wykorzystanie kadru. Jest to zestaw, którego ogromną zaletą jest jego nieduża waga i stosunkowo nieduży rozmiar jak na tego typu obiektywy. Jest to nie tylko dobra alternatywa dla dużych teleobiektywów ze względu na gabaryty, ale również i cenę
Jest to perfekcyjny sprzęt dla kogoś kto chciałby rozpocząć swoją przygodę z fotografią przyrodniczą. Dla mnie osobiście jest to połączenie, które perfekcyjnie zda egzamin w rękach osoby, która chce mieć możliwość zapakowania aparatu i obiektywu do plecaka, aby mieć go w każdej sytuacji. Ogniskowa dochodząca do 600mm daje ogromne możliwości dostrzeżenia tego, czego nie jesteśmy wstanie dostrzec na co dzień.