Bagienne spotkania wraz z aparatem Canon 1Dx Mark II i obiektywem Canon EF 600/4 L IS USM II/ Telekonwerter EF 2.0x III
Połowa lata to dobry czas dla fotografów przyrody. Chociaż bowiem większość ptaków szykuje się do odlotu na zimowiska, to jednak szanse na fascynujące spotkania i obserwacje, paradoksalnie, znacznie wtedy wzrastają. Dzieje się tak dlatego, że właśnie w tym samym okresie rozpoczynają się letnio-jesienne migracje północnych gatunków ptaków, które szukają schronienia w cieplejszych rejonach świata. Dzięki temu można natrafić choćby na potężne stada siewkowatych lecących na południe. Jesteśmy dla nich tylko „przystankiem” w dalszej corocznej podróży. Zatrzymują się u nas na krótką chwilę, żeby odpocząć po wyczerpującym locie i zgromadzić siły do dalszej drogi. To zatem dobry okres do obserwacji gatunków, które nie są u nas lęgowe. Dodatkowo, w tym samym okresie sporo ptaków intensywnie żeruje – jak choćby chruściele. Zazwyczaj bardzo skryte, teraz nieco łatwiej dają się zaobserwować.
Jest jednak druga, ciemniejsza strona medalu. Od kilku lat na terenie naszego kraju panuje susza. W jej efekcie, w zastraszającym tempie zanikają bagna, błota, stawy czy oczka wodne. Czyli idealne miejsca zarówno dla chruścieli i czapli, jak i lęgowych u nas, ale też właśnie migrujących siewek. I z tego powodu, mimo sprzyjającej pory roku, satysfakcjonujące obserwacje zdarzają się ostatnio znacznie rzadziej.
Z końcem lipca i początkiem sierpnia, regularnie odwiedzałem jednak swoje ulubione ptasie miejscówki, licząc na szczęście. I mimo, że woda znikała w tempie przyprawiającym o zawrót głowy, to utworzyło się kilka stanowisk nadających się do niezłej obserwacji ptaków. A chociaż przeloty i to nawet nad wybrzeżem Bałtyku, nie były specjalnie intensywne, to udało mi się zrobić kilka ciekawych ujęć. Przede wszystkim sporo frajdy sprawiło mi spotkanie z wodnikiem – skrytym przedstawicielem rodziny chruścieli. Dodatkowo, po ponad czterech latach udało mi się ponownie sfotografować samotnika – ptaka z rodziny siewkowatych. Na kartę aparatu „trafiały” również pospolitsze łęczaki czy brodźce piskliwe. Jednak na szczyt sezonu migracyjnego przyjdzie nam jeszcze nieco poczekać. Kulminacja nastąpi na przełomie sierpnia i września. Wtedy to można się spodziewać znacznie obfitszych fotołowów.
Wszystkie zamieszczone zdjęcia do tekstu wykonałem niezawodnym Canon 1Dx Mark II w połączeniu z obiektywem 600/4 L IS USM II. Dodatkowo korzystałem z Telekonwertera EF 2.0x III.