Sony LA-EA5, czyli dlaczego uwielbiam czasem się mylić
Fajnie jest mieć rację, zwłaszcza gdy czyni się optymistyczne prognozy. Ale czasem jeszcze fajniej jest się mylić, gdy nasze prognozy są pesymistyczne. 19 września 2019 roku opublikowałem na tym blogu wpis “LA-EA Prime”: przydatny adapter, który nigdy nie powstanie – Blog Interfoto.eu, w którym ubolewałem nad tym, że Sony nie stworzyło – i już raczej nie stworzy – właściwego adaptera dla optyki w mocowaniu Minolta/Sony A na korpusy Sony E.
W konkluzjach tamtego postu napisałem między innymi: “… mój wymarzony adapter – nazwijmy go “LA-EA Prime” – musiałby łączyć cechy LA-EA3 I L:A-EA4 i dodać jeszcze coś od siebie. Powinien mieć własny silnik napędu autofokusa jak LE-EA4; z kolei nie powinien mieć lustra i własnego modułu autofokusa i powinien polegać na systemie detekcji fazowej aparatu jak LA-EA3. Wtedy korzystanie z szerokiej gamy znakomitej starej optyki Minolty z napędem śrubokrętowym miałoby sens. Ale właśnie dlatego powstanie takiego adaptera jest równie prawdopodobne, jak założenie kolonii na Marsie do końca tego roku. (…) Zatem, żegnaj LA-EA Prime zanim dostaliśmy możliwość się z Tobą przywitać. Istniałeś tylko w mojej głowie, a może jakaś Twoja wizja zaświtała jeszcze tysiącom innych ludzi myślących podobnie do mnie i patrzących ze smutkiem na marnujące się dziedzictwo Minolty. Owszem, należy iść do przodu, ale wymazywanie przeszłości jest trochę jak kopanie dołka pod samym sobą. Dziedzictwo jest ważne, i Banksy nie mógłby istnieć gdyby przed nim nie było Turnera”
A jednak taki adapter powstał i nazywa się Sony LA-EA5. Spełnia moje warunki, aczkolwiek w tej beczce miodu jest spora łyżka dziegciu: jest w pełni kompatybilny wyłącznie z dwoma modelami bezlusterkowców Sony: pełnoklatkowym a7R IV oraz wyposażonym w matrycę formatu APS-C a6600, i tylko pracującymi z najnowszą wersją zaszytego oprogramowania.
Adapter Sony LE-EA5 został wprowadzony na rynek w roku 2020 i łączy zalety dwóch poprzedników, czyli LA-EA3 i LA-EA4, wprowadzając jedną sporą wadę. W niewielkim i lekkim tubusie zdołano „upchać” niewielki silniczek, który sprawia, że pełna paleta funkcji samoczynnego ustawiania ostrości aparatu działa nie tylko z obiektywami SAM i SSM ale z także obiektywami śrubokrętowymi Minolta/Sony A. Nie ma tu już przepuszczalnego lustra i prymitywnego modułu AF wbudowanego w adapter. Adapter obsługuje między innymi śledzenie ostrości, oczu czy stabilizację obrazu. Poważna wada do fakt, że pełne działanie jest zagwarantowane tylko z dwoma modelami beslusterkowców Sony: a7R IV i a660… na chwilę obecną. Niektórzy liczą na to, że aktualizacje oprogramowania rozszerzą pełną kompatybilność na niektóre starsze modele, ale sama firma na razie milczy w tej kwestii.
Sony LA-EA5 to tuba z lekkiego, lecz mocnego tworzywa sztucznego z metalowymi mocowaniami bagnetowymi z obydwu stron. Nowoczesnym technologiom zawdzięczamy to, że w tak niewielkiej obudowie zmieszczono silnik zdolny do poruszania ogniskującą grupą soczewek w nierzadko potężnych obiektywach śrubokrętowych z mocowaniem Minolta/Sony A. Styki przekazują z kolei zasilanie do silników wbudowanych w obiektywy SAM i SSM, pozwalają sterować przysłoną czy przekazywać pełne informacje z obiektywu dla systemu IBIS oraz danych EXIF. Adapter nie ma uszczelnień, ale takowych nie miały również nigdy obiektywy Minolta. Jego cylindryczny kształt sprawia, że nie utrudnia dostępu do przycisków z przodu aparatu, ani nie blokuje możliwości stosowania płytek szybkomocujących czy statywu.
Przetestowałem kombinację Sony a7R IV i LA-EA5 z następującymi obiektywami: Sony 24/2 ZA SSM T* Zeiss, Sony 85/1.4 ZA Carl Zeiss Planar T*, Minolta AF 100/2.8 Macro, Sony 135/1.8 ZA Carl Zeiss Sonnar T*, Sony 135/2.8 STF, Minolta AF 200/2.8 APO oraz Minolta AF 400/4.5 APO, przy czym należy podkreślić, że w tej grupie tylko Sony 24/2 ZA SSM T* Zeiss ma własny silnik autofokusa a cała reszta to “śrubokręty” natomiast Sony 135/2.8 STF ma z założenia tylko ręczne ustawianie ostrości. W każdym razie samoczynne ustawianie ostrości działało z każdą kombinacją powyższego aparatu i adaptera oraz obiektywu, z oczywistym wyjątkiem optyki 135/2.8 STF.
Muszę zaznaczyć, że wprowadzenie LA-EA5 jest dla mnie miłym zaskoczeniem, bo Sony wcale nie musiało tego robić. Od premiery A99II minęło już ładnych kilka lat i wszystko wskazuje na to, że był to łabędzi śpiew systemu Sony A, a wszystkie wysiłki firmy skupiają się na bezlusterkowcach Sony E i optyce do nich. Stworzenie LA-EA5 świadczy o dobrej woli firmy i o tym, że firmie zależy na użytkownikach optyki z mocowaniem A.
Adapter LA-EA 5 pracuje z obiektywami SAM i SSM, czyli wyposażonymi we własny silnik, podobnie jak starszy LA-EA3. Najważniejsza zmiana dotyczy obiektywów śróbokrętowych Minolta/Sony A, które dosłownie dostają nowe życie z LA-EA5 na Sony a7R IV. To niesamowite obserwować, jak śróbokrętowy napęd zintegrowany z supernowoczesnym systemem AF aparatu śledzi oko psa w kadrze i jak działa stabilizacja matrycy w przypadku obiektywów pochodzących z czasów sprzed stabilizacji. Muszę jednak podkreślić, że śledzenie ostrości nie dorównuje temu co dają natywne obiektywy w mocowaniu Sony E. O ile autofokus nadąża za obiektem przemieszczającym się powoli w poprzek kadru, znacznie gorzej radzi sobie z obiektem poruszającym się szybko w kierunku aparatu. W tej ostatniej sytuacji śledzenie ostrości albo nie nadąża, albo autofokus się „rozjeżdża”.
W przypadku statycznych lub wolno poruszających się obiektów samoczynne ustawianie ostrości się sprawdza i pokazuje chwałę najlepszej optyki z gamy Minolta/Sony A. A było w niej sporo świetnych obiektywów, więc warto było czekać na LA-EA5. Szkoda, że mogłem doświadczyć tego tylko na wypożyczonym z InterFoto.eu Sony a7R IV a na moim a7R II autofokus śróbokrętowy nie działa wcale.
Jednak nawet przy tak ograniczonym na razie do dwóch modeli aparatów pełnym wsparciu adaptera, jeszcze raz podkreślam, że jego stworzenie to niezwykły w obecnych czasach współczesnego konsumeryzmu gest dobrej woli ze strony Sony, Tak niewielu fotografów trzyma się jeszcze obecnie szkła z systemu Minolta/Sony A, że nacisk z ich strony na Sony był prawie żaden. Ponadto wprowadzenie LA-EA5 nie przynosi żadnych wymiernych, finansowych korzyści firmie. Jeśli możemy mówić tu o jakiejś korzyści, to jest ona głównie wizerunkowa. Nakłady finansowe poniesione na stworzenie tego adaptera raczej się Sony nie zwrócą. Ale wypuszczenie LA-EA5 pokazuje, że firma dalej wspiera tę niewielką grupkę obecnych użytkowników szkła z mocowaniem A będącą pośród osób, które wiele lat temu zaufały Sony i kupiły pierwsze cyfrowe aparaty firmy wchodząc w system A. Przesłanie jest proste: warto inwestować w produkty Sony, bo firma nie porzuca swoich dawnych użytkowników – w przeciwieństwie do wielu innych firm.
I na koniec jeszcze jedna refleksja: Nikon powinien był wypuścić wraz z bezlusterkowcami serii Z adapter o dokładnie takiej fukcjonalności, jak LA-EA5. Zamiast tego dostaliśmy ułomny produkt o nazwie FTZ, który powoduje, że trudno uwierzyć w sławetną niegdyś kompatybilność wsteczną Nikona i w to, że firma dba o użytkowników starszych szkieł. FTZ ani nie obsługuje śrubokrętowego napędu autofokusa, ani nawet nie pozwala właściwie sterować przysłoną w optyce bez CPU. Szanowni panowie z Nikona, weźcie przykład z Sony. Czekamy.
Post scriptum: Wprowadzenie na rynek w ubiegłym roku adaptera LA-EA5 nabiera jeszcze większego sensu w obliczu tego, że Sony usunęło ostatnio ze swojej witryny internetowej wszystkie lustrzanki z półprzepuszczalnym lustrem a to oznacza koniec produkcji sprzętu z bagnetem A.
Jarosław Brzeziński
Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.