Czy istnieje coś takiego jak najlepszy aparat?

Zanim odpowiem na zadane samemu sobie pytanie, posłużę się cytatem z filmu „Rozmowy kontrolowane” w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego (rozmowa pułkownika Molibdena z generałem Zambikiem) jako rodzajem prowadzonej z przymrużeniem oka refleksji nad względnością tego, co jest najlepsze:

„- Są lepsi ode mnie, towarzyszu generale
– Tak, niestety są lepsi. To znaczy są lepsi, bo są gorsi. Rozumiecie?
– Nie bardzo
– Wy jesteście dobrzy, jeden z najlepszych, dlatego jesteście nie najlepsi… .Lepszy, to będzie ktoś kto będzie gorszy, bo będzie w sam raz.”

Jaki aparat jest najlepszy? To pytanie wydawałoby się bezsensowne, gdyby nie to że jednak można na nie udzielić sensownej odpowiedzi, czego dowiódł słynny fotograf Chase Jarvis, który kiedyś powiedział: Najlepszy aparat to ten, który akurat masz przy sobie. I to jest jakaś rozsądna odpowiedź na tak zadane pytanie.

W ostatnią niedzielę będąc w parku w Warszawie miałem przy sobie amatorską lustrzankę Nikon D5600 z jeszcze bardziej amatorskim zoomem Tamron 16-300 mm f/3,5-6,3 Di II VC PZD MACRO i tylko dzięki temu mogłem zrobić dla siebie mini-reportaż pokazujący dzieci bawiące się lodem. Czy w kategoriach technicznych zestaw Nikona i Tamrona jest najlepszy na świecie? Daleko mu od tego. Ba, Tamronowi 16-300 jeszcze dalej do supremacji w optyce niż Nikonowi D5600 wśród aparatów cyfrowych.

A właściwie co mam na myśli mówiąc „najlepszy w kategoriach technicznych?” Może chodzi mi o rozdzielczość wynikową matrycy aparatu obiektywu? No ale gdybyśmy patrzyli na kwestię tego jaki jest najlepszy aparat w kategoriach najwyższej jakości obrazu, musielibyśmy się upierać przy Phase One XF IQ4 150MP z obiektywem Schneider Kreuznach, a to nie jest najpraktyczniejsze rozwiązanie do chodzenia po parku miejskim.

Zasadnicze tutaj stają się dwie kwestie wyrażone w języku angielskim określeniami: „being good enough” oraz „fit for the purpose”’. Po pierwsze chodzi o to, że dana rzecz nie musi być najlepsza a ma być wystarczająco dobra. Po drugie, chodzi o jej przydatność do określonego celu. Bo co tak naprawdę znaczy zdanie Chase’a Jarvisa: Najlepszy aparat to ten, który akurat masz przy sobie. Jeśli nie umyka mi jakieś głębsze, ukryte znaczenie, interpretuję to zdanie mniej więcej tak: techniczna wyższość Twojego aparatu jest bez znaczenia, jeśli  jest on zbyt duży lub zbyt ciężki na to, żebyś mógł go nosić wszędzie ze sobą. Twój cyfrowy kompakcik z matrycą wielkości jednogroszówki zrobi lepsze zdjęcie na spacerze niż Twoja średnioformatowa lustrzanka cyfrowa, jeśli ta ostatnia zostanie w domu. W czasie wypadu z domu liczy się tylko ten sprzęt, który ze sobą chcesz i możesz zabrać, nie podważając jego nieporęcznością sensowności samego wypadu.

Inny amerykański fotograf Zack Arias wypowiedział zdanie będące wariacją na ten temat: Najlepszy aparat to ten, który zostawiłeś w domu. Czyli, aparat, który został  w domu może być technicznie lepszy na papierze od tego, który zabrałeś ze sobą.

Ale zgadzając się na takie podejście, postawiłem temu rozumowaniu pewna granicę: patrząc w taki sposób należałoby uznać, że najlepszy aparat znajduje się w naszym smartfonie, bo zawsze mamy go przy sobie. Postanowiłem, że moje rozważania będą dotyczyły samodzielnie funkcjonujących aparatów fotograficznych a wyłączyłem z nich aparaty umieszczone w smartfonach, bo tam są tylko dodatkiem do innego, podstawowego zastosowania sprzętu, jakim jest komunikacja głosowa, wideo czy surfowanie w sieci.

Pojęcie „good enough” ma zresztą szersze implikacje w fotografii. Po co wybierać aparaty o coraz większej rozdzielczości, jeśli mamy zamiar oglądać – i pokazywać – zdjęcia z nich wyłącznie na ekranie komputera, gdzie i tak nie będzie widać żadnej poprawy jakości? Jeśli nie zamierzamy ostro kadrować obrazu, po przekroczeniu pewnej granicy nie będzie widać na ekranie komputera różnicy między obrazami z aparatów o różnych rozdzielczościach (przy tych samych rozmiarach matrycy). Różnice byłyby widoczne przy bardzo dużych wydrukach, ale umówmy się, że poza celami wystawienniczymi mało kto dzisiaj robi wydruki wielkoformatowe.

Zatem przy prezentacji obrazów wyłącznie na ekranie komputera nie będzie miało większego znaczenia czy użyję Nikona Df czy D850, Nikona Z6 II czy Z7 II, albo Sony A7S III czy A1. Można założyć, że dla wyświetlania na ekranie komputera wystarczająca jest rozdzielczość matrycy 5 MP a w przypadku rzucania obrazów z cyfrowych projektorów, większość z nich ma rozdzielczość 2 MP.

Dylemat przed jakim może stanąć osoba wybierająca się na spacer czy w daleką podróż to wybór między poręcznością sprzętu a maksymalną jakością obrazu.

Można zadać proste pytanie: czy wspinając się po górach lepiej mieć przy sobie maleńkiego bezlusterkowca Fujifilm X-E4 z naleśnikowym Fujinonem XF 27 mm f/2,8 R WR czy też ogromną lustrzankę średnioformatową Hasselblad H6D-50c z obiektywem Hasselblad HCD 28/4?

Oczywiście są fotografowie obdarzeni znakomitą kondycją a przy tym mający obsesję na punkcie najwyższej możliwej jakości obrazu, którzy na każdy wypad zabiorą ważący 30 kg plecak wypełniony kilkoma korpusami zawodowych średnioformatowych lustrzanek cyfrowych, gamą obiektywów, z doczepionym ciężkim statywem, ale dla nas, zwykłych śmiertelników najlepszy na spacer po parku może być  amatorski model z matrycą formatu APS-C lub M43 i spacerzoomem.

Bo skoro nie jesteśmy w stanie swobodnie spacerować z ciężkim sprzętem, lepiej zabrać lekki niż żaden. Zdjęcie zrobione amatorskim aparatem jest lepsze od zdjęcia niezrobionego aparatem zawodowym. A obraz jest lepszy od braku obrazu.

Mając przy sobie niewielki i lekki zestaw Nikona  D5600 z Tamronem 16-300 mm f/3,5-6,3 Di II VC PZD MACRO mogłem swobodnie przemieszczać się i niepostrzeżenie robić zdjęcia z daleka, kiedy chciałem. Nie dość, że mając tak maleńki zestaw nie odczuwałem dyskomfortu, to jeszcze nikt nie zwracał uwagi na ten ewidentnie amatorski zestaw. Duża pełnoklatkowa lustrzanka zawodowa w stylu Nikona D5 z  teleobiektywem AF-S 300 mm f/2,8G ED VR II zaraz zwróciłaby uwagę fotografowanych osób. W tym wypadku zestaw Nikona i Tamrona spełnił dwie przesłanki, które moim zdaniem powinny nam zawsze przyświecać przy dokonywaniu wyboru sprzętu przed każdym wyjściem na zdjęcia, czy to zawodowe, czy amatorskie, i niezależnie od tego czy mamy na uwadze konkretny obiekt fotografii czy też liczmy się z tym, że natkniemy się przypadkowo na coś wartego sfotografowania: sprzęt ma być wystarczająco dobry i spełniać warunek przydatności do danego celu. W tym wypadku nie potrzebowałem niczego innego, aby wałęsając się po parku pstryknąć dla siebie kilka amatorskich fotek.

Selfie_jarek_brzezinski

Jarosław Brzeziński

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Jarosław Brzeziński
Jarosław Brzeziński

Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.

Artykuły: 2107

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *