Maksymilian Dobroczyński i jego fotografia ptaków
Fotografią jako dziedziną samą w sobie bardzo długo się nie interesowałem. Przyroda, a zwłaszcza obserwacja zwierząt, głównie ptaków, to było moje dziecięce hobby. Duża w tym zasługa moich rodziców. Mama zawsze znajdowała czas żeby mnie gdzieś podwieźć albo pojechać ze mną w jakieś niezwykłe miejsce. Tato, niedoszły entomolog, w swoich szkolnych latach uganiał się za owadami, a później zaszczepił mi miłość do natury w całej jej różnorodności. Sporo czasu spędziliśmy w trójkę nad Biebrzą, gdzie dodatkowo pomocą i wiedzą służył nam tamtejszy opiekun ptaków, nieodżałowanej pamięci Jan Kowalski z Gugien, z którym przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil. To właśnie dzięki niemu po raz pierwszy, jako dwunastolatek, zobaczyłem orlika grubodziobego. Z czasem, w miarę dorastania, zacząłem rozumieć, że sama obserwacja mi nie wystarcza. Pojawiła się kwestia utrwalania swoich wrażeń. Chciałem wiedzieć jak dokumentuje się obserwacje za pomocą aparatu i jak to robią najlepsi. W moje ręce od czasu do czasu wpadały rożne albumy, czasopisma czy kalendarze zawierające zdjęcia zrobione przez profesjonalistów zajmujących się fotografią przyrodniczą na co dzień. Prawdziwym przełomem było pojawienie się Internetu, a co za tym idzie coraz łatwiejszego dostępu do zdjęć. W 2009 roku podjąłem decyzję o zakupie mojej pierwszej lustrzanki i teleobiektywu. Jednak po pierwszych próbach, szybko zrozumiałem, że bez pomocy osób ze środowiska jestem skazany na porażkę. W międzyczasie pojawiły się studia i pierwsza praca. W natłoku obowiązków porzuciłem swoje zmagania z aparatem. Coraz rzadziej wychodziłem również w „teren” i wyglądało na to, że moja „dziecięca pasja” poszła w zapomnienie. Nigdy nie przestałem jednak oglądać zdjęć najlepszych polskich fotografów. Wywoływały one u mnie nie tylko uczucie tęsknoty, ale też i wzbudzały zazdrość. W końcu, z początkiem 2016 roku, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i zabrać się za mój wymarzony temat zdjęć przyrodniczych – na poważnie. Wzbogacony o wiedzę z przeszłości, postanowiłem zacząć od znalezienia swego rodzaju „mentora” czy też „nauczyciela” w tej jakże trudnej dziedzinie. Po wielu e-mailach napisanych do czołowych polskich przedstawicieli fotografii przyrodniczej, odpisała mi tylko jedna osoba – pani Halina Kubiak. Od początku przypadliśmy sobie do gustu i pod jej kierunkiem zacząłem wielomiesięczny proces swoistego „terminowania”. W tym właśnie okresie nauczyłem się podstaw fotografii i warsztatu fotografa przyrody. Pani Halina doradzała jaki sprzęt kupić, jak ustawiać się do zdjęć, zwróciła moją uwagę na tak ważne rzeczy jak tło, perspektywa czy jakość wykonywanych prac. Wreszcie pokazała jak organizować profesjonalne „zasiadki” i budować „czatownie” w myśl zasady „ptak do Ciebie, nie ty do ptaka”. Mając tę wiedzę, jak i porządną praktykę pod okiem tak doświadczonej nauczycielki, coraz częściej sam udawałem się w teren. Moje wyjścia zaczęły przynosić zaskakująco dobre rezultaty. Szybko uprzytomniłem sobie, że odnalazłem swą dawną pasję, poczułem, że żyję na nowo. Od tego momentu większość swojego wolnego czasu poświęcam na fotografowaniu przyrody. Normą stało się dla mnie codzienne wstawanie grubo przed świtem. Podobnie jak wielogodzinne leżenie czy siedzenie bez ruchu, nierzadko w skrajnie niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Jednak to wszystko nic nie znaczy, jeśli do domu wraca się z upragnionymi kadrami. Nie do opisania jest moment kiedy „wymarzony model” znany dotychczas tylko ze zdjęcia, nagle zjawia się tuż przed twoim obiektywem. Z czasem też zaczęły przychodzić pierwsze sukcesy. Moje nazwisko stało się rozpoznawalne a fotografie coraz częściej zyskiwały pochwały od profesjonalistów i amatorów. Wróciła niesamowita radość z obcowania z naturą, poznawania zwyczajów dziko żyjących zwierząt. Odżyła frajda z podróżowania na krótsze i dłuższe dystanse w poszukiwaniu nowych gatunków. Jednak najwspanialszą przygodą jaka się z tym wszystkim wiąże jest poznawanie wspaniałych ludzi, którzy mają podobne zainteresowania. O Halinie już wspominałem. Do tej pory utrzymujemy kontakt i wspólnie analizujemy swoje zdjęcia. Na Wschodnich peryferiach Polski odnalazłem inną bratnią duszę w osobie wybitnego polskiego fotografika-przyrodnika Damiana Kwaska. Od niego także nauczyłem się wielu przydatnych rzeczy. Kilka razy do roku spotykamy się, by wspólnie cieszyć się pięknem natury i razem fotografować. Niejako po sąsiedzku mieszkam z Bogdanem Kasperczykiem. Od ponad roku, niemal każde wyjście w teren robimy wspólnie. Wzajemnie się nakręcamy i pomagamy sobie. Jeden czerpie korzyści od drugiego. Wielka wiedza Bogdana o sprzęcie fotograficznym, pozwala mi się stale rozwijać. Staliśmy się rozpoznawalni jako „para” fotografów, co w tej branży jest sporą rzadkością. Zyskaliśmy pieszczotliwe określenie: „zroślaki”. Nie można sobie wyobrazić lepszego sąsiada… I wreszcie nie mogę nie wspomnieć licznych wspólnych wypraw z wielkim znawcą ptaków „Ornim”, który zdradził mi wiele tajników dotyczących ich zwyczajów, miejsc tokowania, szczegółów przelotów. Ta wiedza jest mi przydatna do dzisiaj i sprawdza się w codziennej praktyce fotografa przyrody.
Dzięki wsparciu rodziców i mojej narzeczonej Oli, mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy i robię to co kocham. Mam nadzieję, że w zamieszczonych tu pracach ta miłość jest wyraźnie widoczna.
Maksymilian Dobroczyński
Urodziłem się w 1991 roku w Krakowie. Od ponad trzech lat mieszkam w pobliskich Myślenicach. Z zawodu jestem kucharzem i w tym zawodzie aktywnie pracuję. Fotografią przyrodniczą zajmuję się od 2016 roku. W 2019 roku przeszedłem do drugiej rundy ogólnoświatowego konkursu „35 awards”. W 2020 roku moje zdjęcie „Maluszek z pierwotnej puszczy” zdobyło I miejsce w ogólnopolskim konkursie fotograficznym „Przyroda ojczysta”. Od 2019 roku zdjęcia mojego autorstwa zdobią nowopowstałe mieszkania na Cedrowej w Gdańsku. Moją specjalnością jest fotografowanie ptaków.
Pięknie napisane przyjacielu. Po przeczytaniu powyższego tekstu dostałem niezłego kopa do dalszych działań. Pozdrawiam.