SONY FE 100 mm F/2,8 STF GM OSS: czy idealne boke jest dla każdego?

Sony FE 100 mm f/2,8 STF GM OSS to z pewnością obiektyw niezwykły – pierwszy, który w optyce pełnoklatkowej łączy autofokus, stabilizację optyczną oraz element apodyzacyjny (APD). O tym ostatnim napiszę za chwilę kilka słów, ale zmierzając prosto do sedna sprawy można powiedzieć, że APD zapewnia boke zgodne z japońskim ideałem oddania nieostrości. Testując obiektyw i sprawdzając jak ta kombinacja sobie radzi oraz na ile spełnia poczynione na papierze obietnice zrozumiałem, że tamte odpowiedzi rodzą kolejne, dość zasadnicze pytanie: czy idealne boke jest dla każdego i na każdą sytuację?
Ocena testowanego tutaj obiektywu nie jest rzeczą łatwą. Z jednej strony możemy przyglądać się parametrom poddającym się obiektywnej ocenie, takim jak ostrość, kontrast, dystorsja, winietowanie, aberracja chromatyczna, czy odporność na zaświetlenia. Z drugiej strony mamy od czynienia z optyką, której głównym atutem jest walor subiektywny, czyli jakość nieostrości. Boke stanowi przedmiot nieustannych sporów, tym bardziej, że nie ma zgodności nie tylko co do tego czym jest ładne boke ale nawet co do tego, czym boke w ogóle jest. Jeśli odwołamy się do poglądów płynących z kraju, w którym sam termin boke (暈す) się narodził, czyli Japonii, boke to właśnie jakość nieostrości, a nie wyłącznie samo rozostrzenie, jak uważają niektórzy. Ci ostatni rozróżniają tylko zdjęcia z boke, czyli z rozmyciem tła, oraz bez boke, czyli takie które takowego rozmycia nie mają. A boke to coś więcej.

Ale dla Japończyka samo rozostrzenie to dopiero początek oceny boke. Boke po japońsku to temat na gigantyczną rozprawę naukową, na która nie ma tu miejsca więc w największym skrócie postaram się opisać dobre i złe boke. To pierwsze oznacza, że tło jest gładkie, z płynnymi przejściami a elementy drugiego planu stapiają się ze sobą; w przypadku tego drugiego obiekty znajdujące się w tle otoczone są ostrymi liniami, a małe punkty światła tworzą odwracające uwagę od głównego przedmiotu zdjęcia i nakładające się na siebie kręgi z ostrymi, jasnymi obwódkami. Najgorsze pod tym względem są – ze względu na swoją konstrukcję – obiektywy lustrzane tworzące jasne „obwarzanki” wokół wszelkich nieostro oddanych punktów światła, oraz obiektywy z przekorygowaną aberracją sferyczną, takie jak Trioplan.

Trzy rzeczy są jasne w przypadku testowanego tutaj obiektywu: 1) to znakomita optyka; 2) wymaga umiejętnego stosowania dla właściwego wykorzystania jego zalet; oraz 3) generowane przez ten obiektyw boke wywołuje w światku fotograficznym skrajne reakcje – od uwielbienia po odrzucenie.
Dane techniczne:
Liczba soczewek/grup: 14/10 (w tym 1 asferyczna i 1 ze szkła ED)
Minimalna odległość fotografowania (mierzona od matrycy): 57 cm
Maksymalne powiększenie: 1:4
Liczba listków przysłony: 11
Średnica mocowania filtrów: 72 mm
Średnica: 85 mm
Długość: 118 mm
Waga: 700 g
Obiektyw ma średnie rozmiary, chociaż na pewno jest większy niż by to wynikało z kombinacji ogniskowej i jasności oraz wagi. Jest to wynik specyficznej konstrukcji obiektywu, w której priorytetem jest uzyskanie idealnego boke, co wymaga skomplikowanego układu optycznego dla skorygowania szeregu aberracji oraz dodania elementu apodyzacyjnego.
Obiektyw wyposażono w pierścień przysłon, a specjalny przełącznik pozwala wybierać między działaniem z zaskokami lub płynnym, bezstopniowym.
Oznaczenia są w wartościach T (czyli rzeczywistej transmisji światła) a nie F. Jako że filtr apodyzacyjny „zabiera” dwie działki światła, rzeczywista jasność obiektywu to f/5,6 a nie f/2,8. Żeby wszystko było jasne: przy pełnym otworze obiektyw „wpuszcza” tyle światła co optyka o jasności f/5,6, ale ma głębię ostrości obiektywu o jasności około f/4. Efekt filtra zmniejsza się przy przymykaniu i przy f/8 nie ma rozbieżności między liczbą przysłony a wartością T.
Typowo dla optyki serii G Master, obiektyw wyposażono w programowalny przycisk; na tubusie znajdziemy ponadto przełącznik trybu ustawiania ostrości AF/MF, włącznik stabilizacji optycznej oraz pierścień pozwalający ustawić ogranicznik zakresu ustawianych odległości: od 0,57 metra do 1,0 metra lub od 1,0 metra do nieskończoności. I jest to naprawdę fizyczny (a nie elektroniczny) ogranicznik działający zarówno w trybie samoczynnego jak i ręcznego ustawiania ostrości. Obiektyw ma świetną ergonomię i jest uszczelniony.
Ręczne ustawianie ostrości jest elektroniczne a nie mechaniczne, czyli poruszenie pierścieniem powoduje wysłanie impulsu do silnika nakazującego mu poruszenie soczewkami; nie jest to tak precyzyjne jak w przypadku najlepszych w pełni mechanicznych pierścieni ustawiania ostrości, ale działa nieźle. Autofokus jest dostatecznie szybki i precyzyjny przy dużej ilości światła zastanego, ale gdy robi się ciemniej odczuwalne jest to, że element apodyzacyjny zabiera dwie działki światła.

Unikatową cechę obiektywu Sony FE 100 mm f/2,8 STF GM OSS w gamie optyki w mocowaniu Sony E jest element apodyzacyjny: szklany filtr, który jest całkowicie przezroczysty w środku i stopniowo ciemnieje ku brzegom. Jako, że środek filtra jest całkowicie przezroczysty, efekt jego działania maleje przy przymykaniu obiektywu i znika całkowicie przy f/8, gdy światła przechodzi wyłącznie przez przezroczysty środek filtra.

Przy pełnym otworze przysłony f/2,8 (T.5,6) efekt filtra apodyzacyjnego jest najsilniejszy i wtedy nieostre punkty światła płynnie ciemnieją ku brzegom; dzięki temu nieostre tło wygląda niezwykle delikatnie, przypominając nieco rezultat zastosowania rozmycia Gaussa. Punkty światła nie mają ostrych krawędzi i według Canonów japońskich boke jest idealne. Oczywiście stopień rozmycia przy pełnym otworze przysłony jest większy w przypadku jaśniejszych obiektywów (na przykład Sigmy A 105 mm f/1,4 DG HSM), ale boke generowane przez testowany tutaj obiektyw ma znacznie płynniejsze przejścia tonalne.

A teraz pokrótce omówię inne walory optyczne testowanego obiektywu. Ostrość jest znakomita na całej powierzchni kadru już od pełnego otworu przysłony. Przymknięcie jeszcze odrobinę podnosi jakość brzegową, ale poprawa jest subtelna bo … jest tak dobrze przy f/2,8 (T.5,6). Zatem przymykanie przysłony należy wykorzystywać wyłącznie do zwiększenia głębi ostrości. Kontrast jest nieco obniżony przy pełnym otworze przysłony, co wraz z płynnym boke sprawia, że jest to idealna optyka do portretów i zdjęć bliskich makrofotografii – to ostatnie zawdzięczamy możliwości ustawiania ostrości z niewielkiej odległości (57 cm). Należy zauważyć, że obiektyw jest tak dobrze skorygowany, że utrzymuje świetną ostrość aż do nieskończoności.

Jeśli chodzi o pracę optyki przy silnym świetle tylnym, zazwyczaj jest nieźle, ale znalazłem sytuacje gdy słońce znajdujące się nad kadrem wywoływało silny spadek kontrastu.

Z kolei słońce świecące zaraz spoza krawędzi kadru powoduje powstanie flary.

Winietowanie jest minimalne nawet przy pełnym otworze przysłony – około 1/2 EV.

Również dystorsja jest świetnie skorygowana i można dostrzec jedynie minimalną poduszkowatą. Ani winietowanie ani dystorsja nie stanowią problemu w pracy z tym obiektywem.
Korekcja aberracji chromatycznej jest bardzo dobra, chociaż w niektórych bardzo trudnych sytuacjach można wywołać ślady poprzecznej aberracji w nieostrych partiach obrazu.

To na pewno nie jest obiektyw dla wielbicieli efektu gwiazdki z powodu zaokrąglonego kształtu listków przysłony.

Jeszcze kilka słów o boke, czyli głównym bohaterze testowanego tutaj obiektywu. Filtr apodyzacyjny nieco zwiększa głębię ostrości – przy f/2,8 głębia ostrości jest mnie więcej taka, jaka byłaby przy f/4 dla obiektywu o tej samej ogniskowej, a zatem można używać optyki Sony 100/2,8 STF w portretach bez przymykania, czyli wtedy gdy efekt filtra jest najmocniejszy. Element apodyzacyjny daje ładne rozmycie ostrości z bardzo płynnymi przejściami tonalnymi w nieostrościach a krążki światła łagodnie ciemnieją od środka i nie mają ostrych obwódek.

Jednak nie jest to optyka do bezmyślnego stosowania. Należy poznać jej właściwości, używać z namysłem i w celu uzyskania konkretnego efektu. A tu konieczne jest zrozumienie istoty boke, w tym rozróżnienia między samym rozostrzeniem a jego jakością. Można znaleźć obiektywy portretowe dające większe rozostrzenie – jak choćby Sigma A 105 mm f/1,4 DGF HSM – ale o gorszej jakości. Co oznacza to gorsze boke? Punkty światła nie są idealnie koliste, mają ostre obwódki a przejścia tonalne nie są płynne. Testowany tutaj obiektyw Sony ma mniejsze rozostrzenie, ale jego jakość jest idealna. To jednak nie znaczy, że boke z Sony 100/2,8 STF nadaje się do każdej sytuacji ani, ze będzie się każdemu podobać. Jego wygląd bliski efektowi rozmycia Gaussa w pewnych sytuacjach może być zbyt doskonały, wyglądać nieco sztucznie – właśnie jak efekt nadmiernej obróbki. Część fotografów woli boke z charakterem, „zadziorne” i zwracające uwagę.

W pewnych sytuacjach ograniczenia wynikające nie z charakterystyki samego filtra apodyzacyjnego, lecz z faktu, że głębia ostrości przy pełnym otworze przysłony – f/2,8 (T.5,6) – jest mniej więcej taka jak w przypadku obiektywu o tej samej ogniskowej i jasności f/4, sprawiają, że atrakcyjniejsze rozmycie można uzyskać z obiektywu o większym wyjściowym otworze względnym chociaż bez elementu apodyzacyjnego.

Wniosek dla zapalonego portrecisty systemu Sony E będzie niszczycielski dla zawartości jego portfela. Najlepiej mieć trzy obiektywy na różne okazje: Sony FE 100 mm f/2,8 STF GM OSS dla idealnego boke; superjasny klasyczny obiektyw portretowy w stylu 85/1,4 lub 105 1,4 dla maksymalnego rozostrzenia tła; oraz jakiś obiektyw dający paskudne boke z charakterem w stylu Trioplana.

Podsumowując, Sony FE 100 mm f/2,8 STF GM OSS ma znakomitą ostrość oraz korekcję dystorsji, aberracji chromatycznej i winietowania już od pełnego otworu przysłony, świetną ergonomię, jakość wykonania i jest uszczelniony. Boke jest idealne a możliwość ustawiania ostrości z bardzo bliska sprawia, że poza portretem jest to świetne narzędzie do zdjęć bliskich makrofotografii. Odporność na światło tylne jest przeciętna.

Do wad należy zaliczyć wynikającą z konstrukcji (filtr apodyzacyjny) kiepską transmisję światła. Sony FE 100 mm f/2,8 STF GM OSS to specjalistyczne narzędzie dla zapalonego portrecisty. Filtr apodyzacyjny sprawiający, że boke jest tak bliskie ideału zabiera sporo światła, co ogranicza zastosowanie obiektywu do sytuacji, gdy jest sporo światła zastanego lub do pracy ze statywu. Jednocześnie doskonałość boke sprawia, że w pewnych sytuacjach wygląda ono sztucznie i niekoniecznie odpowiada wszystkim gustom.

Jednak stosowany ze zrozumieniem, obiektyw generuje obrazek niepodobny do tego z optyki bez filtra apodyzacyjnego, dając boke nie do podrobienia (nie, samo zastosowanie rozmycia Gaussa w programie graficznym nie da takiego samego obrazka). Zatem nie namawiam do zastąpienia nim konwencjonalnej, superjasnej portretówki a raczej zachęcam zapalonych portrecistów do dodania Sony FE 100 mm f/2,8 STF GM OSS do swojego arsenału.

Jarosław Brzeziński
Jarosław Brzeziński, ur. 1962 r., fotograf, malarz i tłumacz z tytułem magistra filologii angielskiej.
Blog pod adresem: https://towarzystwonieustraszonychsoczewek.blogspot.com/
W roku 2005 opublikował książkę “Canon EOS System”.
W latach 1998- 2009 odpowiedzialny w UKIE za tłumaczenia wszystkich dokumentów związanych z akcesją oraz członkostwem Polski w UE.
W latach 1996- 2011 redaktor i autor setek artykułów na temat sprzętu fotograficznego i fotografii dla czołowych miesięczników branżowych.
W latach 1987-1998 pracował jako nauczyciel angielskiego.
W latach 1994-1996 pracował jako freelancing copywriter dla Ogilvy & Mather.
Od 12 lat jest głównym ekspertem ds. tłumaczeń w Centrum Europejskim Natolin.
Od 25 lat pracuje jako zawodowy fotograf ślubny, reklamowy, reklamowy, eventowy, przemysłowy, korporacyjny oraz portrecista, zarówno w studio jak i w terenie.
Od 30 lat pracuje jako tłumacz polsko-angielski oraz angielsko-polski dla czołowych firm i organizacji.