FujiFilm X100VI – idealny profesjonalny kompakt, którego nigdy nie kupię…

Ideały nie istnieją, ale gonić je zawsze warto i choć FujiFilm X100VI ociera się w swojej kategorii o perfekcję to muszę powiedzieć, że nigdy w życiu na poważnie nie spojrzę na ten sprzęt i nie jest to aparat dla mnie. Niemniej wydaje mi się, że warto powiedzieć dlaczego mi ten sprzęt nie podchodzi i co powoduje, że raczej nie patrzę na niego, aż takim przychylnym okiem.

To moja pierwsza styczność z FujiFilm X100VI i choć słyszałem wiele pozytywnych słów na temat tego sprzętu to oczywiście jak zwykle brałem to wszystko przez palce, bo finalnie zawsze lepiej przekonać się na własnej skórze i chociaż kilkukrotnie miałem okazję już bawić się sprzęcikami z serii X100 to nadal moja relacja z nimi przypomina klasyczny toksyczny schemat relacji, gdzie miłość i nienawiść wyznacza bardzo cienka granica.

Z jednej strony bardzo mocno cenię sobie kompaktowość i intuicyjność tych malutkich aparacików, bo powiedzmy sobie szczerze, można ustawić wszelkie podstawowe wartości ekspozycji w tryb A z poziomu fizycznych przełączników i po prostu klikać i tym samym nie myśleć o zagłębianiu się w skomplikowane i nieintuicyjne menu. Jednocześnie mimo wykonania na świetnym poziomie nie mogę się wyzbyć pewnej zabawkowości, która bije od tego sprzętu i która sprawia, że coś nie do końca mi w nim pasuje, a ceną którą przychodzi za ten sprzęt zapłacić z pewnością do zabawnych nie należy,

Nie można tego powiedzieć oczywiście o podzespołach, z których ten sprzęt został złożony, bo te absolutnie nie śmieszą, a naturalną reakcją są raczej wyrazy uznania, gdyż jego sercem jest 40-megapikselowy układ X-Trans CMOS HR V, który skądinąd znany jest nam również z FujiFilm X-H2, a obiektyw który obsłużyć ma tak wysokorozdzielczą matrycę również nie może być z pierwszej lepszej łapanki i optyka Fujinon Super EBC II 23mm F2 to kawał dobrej jakości szkła. 8 soczewek ułożonych w 6 grupach, z czego dwa elementy mają konstrukcję asferyczną, co oczywiście wpływać ma pozytywnie na jakość obrazu.

Ta jest fantastyczna w pełnym zakresie, chociaż na pełnym otworze powiedziałbym, że mamy do czynienia raczej z obrazkiem znacznie bardziej miękkim. Niemniej z tego co zdążyłem zaobserwować użytkownicy X100VI znacznie chętniej korzystają z możliwości domknięcia obiektywu, a to z kolei w połączeniu z matrycą APS-C gwarantuje nam dużą głębię ostrości i łatwość w uchwyceniu wszelkich interesujących nas elementów w kadrze w płaszczyźnie ostrości, a jakość obrazu od F2.8 to już creme de la creme, choć im bliżej brzegu tym jest mniej doskonale.

W tym również pomagać ma zaawansowany system automatycznego ustawiania ostrości, który ma swoje fochy i o ile czasem działał fantastycznie to innym razem powodował u mnie dziką furię. Niestety użytkowanie sprzętu w trybie manualnego ostrzenia uważam za fatalne, bo po pierwsze pierścień ostrości jest bardzo wąski, a po drugie nie jestem w stanie korzystać z rozwiązania focus-by-wire przy fotografowaniu na ulicy.

Oczywiście użytkownicy FujiFilm X100VI głównie będą korzystać z trybu automatycznego, który jak wspomniałem ma swoje fochy jednakże finalnie oceniłbym go zdecydowanie pozytywnie, choć nie jest to moja ulubiona forma fotografowania tego typu konstrukcjami. Sytuacje gdy AF się gubił były z reguły trudnymi oświetleniowo sytuacjami lub fotografowałem bardzo bliskie plany, co również mogło nie być najłatwiejsze dla inteligentnych systemów.
Galeria zdjęć 2000px wykonana za pomocą aparatu FujiFilm X100VI















Pliki 1:1 do pobrania z FujiFilm X100VI
Niemniej FujiFilm X100VI to kawał całkiem przyjemnego kawałka metalu, wypchanego po brzegi najnowocześniejszą technologią i o ile może to być naprawdę dobre narzędzie do codziennej fotografii to realnie niestety w moim mniemaniu sprzęt ten nie ma duszy. Można oczywiście wykonywać nim kadry, które takową będą mieć, ale jednak ostatecznie użytkowanie tego aparatu zawsze pozostawać będzie dla mnie uczucie chodzenia w trochę za ciasnych spodniach, w których wyglądasz fantastycznie, ale co z tego jeśli gniotą Cię tam gdzie nie powinny.