Czy fotografia analogowa odzyska oddech w 2026?

Rok 2026 zapowiada się jako kolejny krok w stronę hiperautomatyzacji fotografii cyfrowej. Aparaty same wykrywają sceny, rozpoznają twarze, zwierzęta, pojazdy, księżyc, a niedługo pewnie i nasze niewypowiedziane intencje twórcze. Smartfony zaś kończą proces obróbki zdjęcia jeszcze zanim zdążymy wypowiedzieć słowo „RAW”.

I być może właśnie dlatego analog znowu unosi głowę.
Nie jako moda (ta już dawno minęła, choć jej echo wciąż jest głośne). Nie jako nostalgia. Ale jako coś, co przypomina oddech między kolejnymi powiadomieniami na komunikatorze.
Jako akt wyboru w świecie pełnym „auto”.

Analog w 2026: nie boom, lecz ewolucja
Jeśli spojrzymy na trend chłodno i bez marketingowych fajerwerków: analog nie eksploduje. Podejrzewam, że w 2026 roku jego obecność nie tyle się „zwiększy”, co ukonstytuuje. Wejdzie w fazę stabilnego, świadomego użytkowania.
Bo dziś analog nie jest ucieczką od cyfry — to krytyczny komentarz do niej.

Gdy cyfrowa fotografia staje się coraz bardziej zintegrowana z obróbką, upłynniona, pozbawiona twórczego tarcia, człowiek zaczyna tęsknić za procesem. Za:
- pauzą przed naciśnięciem spustu,
- manualnym ostrzeniem,
- 36 klatkami, które brzmią jak ograniczenie, a okazują się wyzwoleniem,
- korpusem aparatu, które nie pomaga, bo „ma taki styl”,
- błędem, który trzeba przyjąć albo polubić.
W 2026 roku analog będzie dalej wracał do rąk ludzi zmęczonych tym, że cyfrowa perfekcja trochę za bardzo nas wyręcza.

Przeciwprąd: wolność w niedoskonałości
Kiedy algorytmy podpowiadają kadry, stylizacje i nawet ustawienia czasu ekspozycji, wielu fotografów — nawet tych technicznych, nawet tych pro cyfrowych — zaczyna szukać czegoś, co nie myśli za nich.
Film fotograficzny, ze swoją chemią, ograniczeniami, zaskoczeniami i miękką, organiczną fakturą, staje się kontrefektem wobec cyfrowej hiperprecyzji.
Nie zastępuje jej.
Nie konkuruje.
Ale istnieje równolegle jako kontrapunkt.
Żyjemy w świecie, w którym jedynym luksusem, na jaki naprawdę nas stać, jest… powolność.

Czy analog stanie się większy?
Raczej nie.
Czy stanie się ważniejszy?
Zdecydowanie tak.

W 2026 roku analog utrwali swoją obecność jako medium dla:
- fotografów szukających rytuału,
- twórców zmęczonych automatyzacją,
- ludzi chcących dotykać, nie tylko klikać,
- tych, którzy wolą historię od rozdzielczości.
To nie będzie rok „revolucji analogu”.
To będzie rok normalizacji analogowej wrażliwości.
A to — paradoksalnie — większa zmiana niż kolejny boom.

Bo analog nie wraca po to, żeby wygrać z cyfrą.
On wraca po to, żebyśmy my nie przegrali z technologią.








