Złombol 2025 z InterFoto.eu: Gruz jedzie dalej!

Kiedy pod Stadionem Śląskim w Chorzowie rozbrzmiewa klakson Malucha, odpala Żuk z dymem jak z „Czterdziestolatka”, a obok przejeżdża Tavria oklejona niczym bohater kina moralnego niepokoju – wiesz, że właśnie rusza Złombol.
W tegorocznej, 19. edycji legendarnego Złombolu, duch i logo InterFoto.eu nie mógły się nie pojawić. Gorzki i Kris – duet znany Wam z fotograficznych i motoryzacyjnych zakamarków naszej strony – zamienili Tavrię w mobilne centrum dowodzenia. Ich celem była nie tylko meta w Turcji, ale też zbiórka środków dla domów dziecka. I jak to na Złombolu – droga była pełna absurdów, awarii i niespodzianek.

Podróż przez śmiech, pot i benzynę
Już pierwsze dni wyprawy pokazały, że Złombol to nie rajd dla słabeuszy. Tavria dawała z siebie wszystko, a chłopaki dzielnie walczyli z każdym nowym problemem.

Przerdzewiały przewodzik paliwowy? Jest!
Przegrzewający się silnik? Pewnie!
Brak wolnych obrotów? A jakże!
Ale co z tego? Liczy się klimat i ludzie. Z Rumunii do Turcji przez najpiękniejsze (i najtrudniejsze) trasy, Gorzki i Kris przemierzali kolejne kilometry, jednocześnie grzebiąc pod maską, szukając części na lokalnych targach i walcząc z własnym zmęczeniem.

Transalpina, kebab i gaźnik do wymiany
Pojechali przez Transalpinę – bo przecież po co łatwo, skoro można hardkorowo. Niestety, górskie podjazdy dały Tavrii solidny wpierdziel. Paliwo nie dochodziło, silnik się dusił, a chłopaki kombinowali jak MacGyver na stacji benzynowej.
W międzyczasie odwiedzili centrum dystrybucji części samochodowych, kupili zbiorniczek wyrównawczy od Renault, bo do Tavrii oczywiście nie było niczego, i ruszyli dalej.

Meta, czyli złombolowy reset
Do mety w Turcji dotarli w stanie lekkiego rozpadu, ale z humorem i pełnym bagażnikiem anegdot. Na mecie licytowali własnoręcznie zrobiony prysznic z rury PCV, a Zuzia – złombolowa hostessa – pomogła zebrać na dzieciaki ponad 750 zł.
Były też licytacje w klimacie Barei – ktoś kupił misia ze słomy (zestaw z wódką), a potem oddał maskotkę Zuzi, bo… „to przecież dla dzieci”.

Awaria? Rutyna!
Po mecie życie toczyło się dalej – z gaźnikiem, który trzeba było rozebrać na kempingu, linką sprzęgła, która pękła pod Błękitnym Meczetem w Stambule i silikonowaniem wszystkiego, co się dało.
W Turcji pan od orzechów okazał się być mechanikiem-amatorem i pomógł chłopakom wymienić dyszę w gaźniku. Niestety, jak to z częściami bywa, dysza była źle wykonana, więc trzeba było ją „dopieścić”. Ale działa – w Złombolu to już sukces!

Złombolowy duch i piękni ludzie
Złombol to nie tylko walka z gaźnikiem i tłumikiem, ale też ludzie. Na trasie każdy każdemu pomaga – jak ekipa z Polonezem, która miała przegrzanie, a chłopaki z Tavrii pomogli im podłączyć wentylatory „na krótko”, podając kabelki i uszczelki pod głowicę.

To jest właśnie Złombolowy klimat – jesteś w trasie, wszyscy się znają, jakby jechali razem od lat, a każde „nie da się” zamienia się w „to trzymaj, mam drut, naprawimy”.

Złombol 2025: Misja zrealizowana
Pomimo awarii, przepalonego oka, zmęczenia i nerwów, Gorzki i Kris dojechali na metę i wracają do domu. Zebrali kasę dla dzieciaków, poznali setki pozytywnych ludzi i przeżyli przygodę życia.
Tavria? Nadal jedzie.
My? Nadal kibicujemy.
Do zobaczenia na trasie Złombolu 2026!