Blaski i cienie w niebotycznej cenie – Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD

Gdy na rynku pojawił się obiektyw Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD to mnie nie było jeszcze w planach, a gdy zaczęto adaptować szkła FD na lustrzanki, a późnej bezlustra to ja zaczynałem swoje poszukiwania fotograficzne i uczyłem się jak grać w tę grę. Nie słyszałem jeszcze co to trójkąt ekspozycji, nie wiedziałem ile kolejnych zwariowanych szkieł przeleci przez moje łapki i nie wiedziałem co to znaczy legenda w świecie obiektywów, bo za szczyt osiągnięć uważałem Canon’owskie 50mm F1.8.

Nadal nie będę udawał, że jest mi jakoś wyjątkowo blisko do wszystkich zwariowanych manuali, ale raz na jakiś czas pojawia się pomysł absurdalny i wyjątkowo głupi, czyli idealny dla mnie!

Co gdyby sprawdzić jak Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD odnajdzie się na filmie, czyli w środowisku do którego pierwotnie został stworzony! Oczywiście to wszystko musiało wiązać się z wyborem filmu i co takiego zrobił Robert? Uznał, że świetną ideą na polskie słoneczne dni i fotografowanie w okolicach południa będzie użycie filmu Ilford XP2, czyli filmu o czułości 400 i naświetlanie go na takiej samej nominalnej wartości. Przypominam, że obiektyw przeze mnie testowany zasłynął z wyjątkowej jakości i charakteru w materii najjaśniejszej przysłony. Nic tylko się zaśmiać.

Oczywiście ten wybór nie okazał się być taki zły jak pierwotnie mogłoby się wydawać, bo dzięki temu mogłem przetestować szkło w pełnym zakresie, ale czasem sam zastanawiam się co mną kieruje.
Słów kilka o samy filmie, bo ten zasługuje na uwagę w kilku względach. Przede wszystkim jest to film czarno-biały, który różni się od innych b&w tym, że wywołuje się go w procesie C-41, czyli tym przeznaczonym do kolorowych błon, co w przeszłości miało przyspieszyć cały proces i możliwość łączenia go w kąpielach z barwnymi materiałami. W warstwie estetyki powiedziałbym, że jest to bardzo ostry film, o szerokim spektrum zastosowań, dużej tolerancji na błąd w naświetleniu i generalnie takie bardzo przyjemne, uniwersalne narzędzie, które może nie oferuje skrajnie cudownych rezultatów, a raczej stawia na wszechstronność.

W każdym razie wracając do głównego tematu, kompanem w podróży do Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD okazał się być aparat o nieco mylącej nazwie, bo Canon EF. Zdecydowałem się na właśnie ten sprzęt, bo oferował mi jedną ważną rzecz, a mianowicie pewność w kwestii działania bez baterii, co dla mnie w analogowych konstrukcjach lustrzankowych jest musem, bo w innym wypadku często może wystąpić problem w postaci tego skąd wziąć odpowiednie baterie np. Takie nieprodukowane już kilka lat. Oczywiście pewne kwestie da się obskoczyć, ale nie będę ukrywał, że jestem leniwy i wolę, żeby coś działało od razu i nie zmuszało mnie do dodatkowego myślenia o tym, co gdyby, co jeśli.

Tak uzbrojony wybrałem się na mini testy tego szkiełka w warunkach inspirujących okoliczności przyrody, tkanki miejskiej i ducha warszawskich rejonów Centrum, Śródmieścia oraz Woli. Był to całkiem przyjemny spacer, choć w pewnym momencie dała mi się we znaki bardzo ważna rzecz, której nie można pominąć w temacie tego sprzętu, a mianowicie jego całkiem spory gabaryt, który niekoniecznie przypadanie do gustu filigranowym Paniom, czy podróżnikom-zawadiakom, dla których liczy się każdy gram, ale w końcu w tym szkle liczy się przede wszystkim bokeh prawda?

W końcu ten parametr stanowi najmocniejszy element tego szkła, ale mój przypadkowy test tego jak obiektyw Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD sprawdza się, gdy go mocniej domkniemy wykazał, że jest naprawdę niczego sobie i muszę przyznać, że jest to bardzo wdzięczne szkło, wyjątkowo ostre i charakterne. Zarówno na F1.2, ale także na F8. Jestem też wyraźnie zaskoczony, bo spodziewałem się znacznie większej winiety, a ta choć oczywiście występuje to jest jej znacznie mniej, niż wskazywałyby na to wartości, które opisują to szkiełko. Oczywiście to wszystko co widzę na czarno-białym filmie o czułości 400, a percepcja mogłaby znacznie zmienić się przy użyciu na bezlustrze czy w przypadku kolorowego filmu. Być może będzie okazja jeszcze się o tym przekonać i w sumie nie omieszkałbym.
Galeria zdjęć 2000px z obiektywu Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD i aparatu Canon EF na filmie Ilford XP2





















Pliki 1:1 do pobrania wykonane za pomocą obiektywu Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD i aparatu Canon EF na filmie Ilford XP2
Podsumowując Canon 55mm F1.2 S.S.C. Aspherical FD, czyli bohater dzisiejszego wpisu to szkło, które mimo upływu lat w mojej głowie kompletnie się nie zestarzało i muszę przyznać, że jego charakter i unikatowość czuć w każdym kadrze. Choć niekoniecznie chciałbym się z nim bratać na dłużej i wolałbym za te pieniążki zainwestować w odrobinę inne rejony fotograficznego rzemiosła to doskonale rozumiem zarówno fotografów jak i filmowców, którzy z lubością spoglądają w rejony właśnie tego sprzętu, bo jest on zdecydowanie warty uwagi i daje obrazek pełny szczegółu, ale jednocześnie nie pozbawia nas magii i pięknego efektu „dreamy look”.