Zeiss Ikon ZM – czy to lepszy wybór, niż Leica M?

Zainspirowany ostatnimi rozmowami z Mateuszem Zimnochem i jego szybkimi odwiedzinami w InterFoto.eu pomyślałem sobie, że fajnie będzie przetestować realną alternatywę dla kultowych aparatów analogowych Leica M i sprawdzić gdzie w kontekście tych sprzętów plasuje się Zeiss Ikon ZM.
Zeiss Ikon ZM to konstrukcja, która mnie – okularnika bardzo mocno zaciekawiła szczególnie pod kątem wielkości okienka dalmierza służącego do ostrzenia. No i ostatecznie to konstrukcja z mocowaniem Leica M, które jest najbardziej bogate i obfite w wiele ciekawostek czy moje ulubione 50mm w postaci Leica 50mm F1.4 Summilux-M Asph.

Tym razem co prawda zdecydowałem się na znacznie tańsze, ale podobno mocno niedoceniane szkło Zeiss Planar T* 50mm F2 ZM, bo to pasowało mi do aparatu idealnie pod kątem wielkości i potencjalnego zwrotu w postaci satysfakcjonującego obrazka. W końcu znając Zeiss’a i jego zdolności do tworzenia obiektywów ciekawych i wyjątkowych postawiłem sobie oczekiwania całkiem wysoko, szczególnie, że do aparatu wsadziłem mój ulubiony film Ilford PAN F Plus 50.
Jednak zacznijmy od początku. Jeśli nikt jeszcze nie zdał sobie sprawy lub nie wie, aparat Zeiss Ikon ZM to analogowy dalmierz, którym firma Zeiss rzuciła rękawicę w stronę konstrukcji marki Leica i muszę przyznać, że udało jej się to fantastycznie. W zasadzie muszę przyznać, że odczucia z fotografowania w przypadku tego sprzętu są na cudownym poziomie, a składa się na to wiele kwestii.

Przede wszystkim budowa aparatu, który to wykonany jest solidnie i nie można zarzucić mu żadnych niedoróbek czy niedociągnięć. Co od razu rzuca mi się w oczy to fakt, iż mój egzemplarz wyposażony jest w oryginalny zeiss’owski grip, z którego podczas testu nie zrezygnowałem, bo skoro dają to czego by nie brać.
Aparat po wzięciu w dłonie jest zaskakująco lekki i nawet grip tego nie zmienia, co z jednej strony może budzić obawy co do jakości użytych materiałów, ale w istocie jest jedną z największych zalet tego sprzętu, bo ani razu nie przeszło mi przez myśl, by choć przez chwilę zostawić go gdziekolwiek, a raczej pieczołowicie mieliłem go w swoich rączkach, by jak najwięcej z niego wycisnąć. Co prawda Leica przy pierwszym kontakcie wyda się znacznie lepiej wykonana i bardziej pancerna, ale to wszystko kosztem dodatkowej wagi.

Ponad to wizjer, który po prostu powalił mnie kompletnie i jak próbowałem się podnieść to sędzia zakomunikował nokaut techniczny. Ogromny, wyjątkowo jasny i z wyraźnie zarysowaną plamką dalmierza to coś co sprawia, że dla mnie jest to propozycja nieporównywalnie lepsza, niż jakikolwiek inny aparat serii Leica M. To właśnie ta jedna cecha czyni ten sprzęt wybitnym, ale spokojnie wiele jeszcze przed nami.
Kolejną kwestią, która spowodowała u mnie radość jest fakt, iż aparatem tym w zasadzie można fotografować jak najtańszym kompaktem i jedyne co będziemy kontrolować to płaszczyzna ostrości i przysłona. Osobiście wielu mogłoby to uznać za herezję, ale dla mnie w sytuacji przemierzania ulic z aparatem tryby półautomatyczne to zbawienie i chociaż jestem w stanie ocenić parametry ekspozycji bez światłomierza to miło jest czasem zaufać temu co oferuje nam sprzęt, który mamy akurat w dłoni.

Jak wspomniałem wcześniej aparat ma mocowanie Leica M zatem przed nami cała plejada dostępnych obiektywów począwszy od „natywnych Zeiss’ów” skonstruowanych specjalnie do tego aparatu, przez budżetowe TTArtisan’y, aż do najwyższej ligi i najnowszych świeżynek spod znaku czerwonej kropki. To sprawia, że możemy uzyskać look jaki nas interesuje w budżecie jaki nas interesuje. Cudowna sprawa!
Ja zdecydowałem się na podpięcie szkła Zeiss Planar T* 50mm F2 ZM i to był zdecydowanie dobry krok, bo ten odwdzięczył się obrazkiem o świetnej ostrości i wyjątkowej charakterystyce, która już od pełnej dziury w pełni mnie satysfakcjonowała. Jedyne co mi przeszkadzało to całkiem spora dystorsja, ale cóż nie można mieć wszystkiego.

Jedyne co budzi moją obawę lub niewielką wątpliwość to fakt, iż aparat ten jest bardzo skomplikowanym i precyzyjnym narzędziem jak większość konstrukcji dalmierzowych i chociaż z tego co wiem nie zdarza się to często, ale co w sytuacji, gdy taki sprzęt odmówi posłuszeństwa? O ile konstrukcje Leica są znacznie bardziej popularne i znalezienie magika, który je naprawi oraz zrobi przegląd to pestka to serwis aparatu Zeiss Ikon ZM może okazać się nie być taki prosty.
Galeria zdjęć 2000px z aparatu Zeiss Ikon ZM oraz obiektywu Zeiss Planar T* 50mm F2 ZM; skany wykonane skanerem Noritsu w Relax Foto Pro Lab



















Pliki 1:1 do pobrania wykonane aparatem Zeiss Ikon ZM oraz obiektywem Zeiss Planar T* 50mm F2 ZM; skany wykonane skanerem Noritsu w Relax Foto Pro Lab
Reasumując aparat Zeiss Ikon ZM to realna konkurencja dla sprzętu Leica M i osobiście radziłbym każdemu zainteresowanemu wpaść do nas do firmy i sprawdzić organoleptycznie, który z wizjerów będzie lepiej pasował i jakie priorytety przyświecają każdemu fotografującemu. Osobiście kompletnie nie mam do czego się przyczepić w przypadku Zeiss’a, a każda chwila z tym aparatem to poezja wyrażona w powstałych fotografiach.