Leica 75mm F1.4 Summilux-M – perła w koronie portrecisty, ale wszystko ma swoją cenę…

Ile to już razy słyszałem jakie to sprzęty Leica nie są wybitnie drogie, jakie bezsensowne jest ich kupowanie i jak sprzęty innych marek robią pewne rzeczy lepiej, a przede wszystkim taniej. Cześć z nich z pewnością nosi w sobie znamiona prawdy, jednakże Robert Karaś specyficzną rybą jest i płynąć pod prąd musi, a dziś towarzyszy mu legendarna portretówka Leica 75mm F1.4 Summilux-M oraz aparat Leica M10-P.

Co takiego legendarnego jest w obiektywie Leica 75mm F1.4 Summilux-M? Cóż wielu fotografujących systemem Leica M twierdzi, że do tej pory na rynku nie pojawił się lepszy obiektyw portretowy, a zaznaczyć należy, iż to szkło po raz pierwszy zaprezentowano w 1980 roku, a produkowane było do roku 2007-ego. W tym czasie obiektyw doczekał się trzech wersji. My dziś mamy okazję testować najstarszą z nich. Twórca tego szkła Dr. Werner Mandler określał je mianem swojego ulubionego obiektywu, a pierwotnie szkło to produkowane było w zakładach w Kanadzie. Ten sam człowiek odpowiada również za obiektyw Leica 50mm F1 Noctilux-M, z którego zdjęcia przykładowe mieliśmy okazję prezentować wam już jakiś czas temu, więc nasi stali czytelnicy mogą się domyślać jakiego rodzaju konstrukcją jest prezentowany przez nas dziś obiektyw i jakim charakterem może się wyróżniać.

Jeśli chodzi o budowę obiektywu to szkło prezentuje się wybitnie nie-leitzowsko, co może wynikać z faktu, że zostało w końcu stworzone w Kanadzie. Jest to konstrukcja całkiem spora o rozszerzającym się od bagnetu tubusie. Gabarytów dodatkowo dodaje charakterystyczny „wentylowany tulipan” obecny w tejże konstrukcji. Z pewnością nie jest to obiektyw mały, ale co ciekawe nie jest on także ciężki i niewygodny. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jego waga, bo spodziewałem się czegoś znacznie cięższego. Ponad to materiały, z których wykonano szkło są ponad czasowe i fenomenalnej jakości. Zarówno pierścień ostrości jak i pierścień przysłony działa fantastycznie, co potęguje wrażenia z użytkowania.

Co zaś tyczy się samych kwestii dotyczących fotografowania – Leica 75mm F1.4 Summilux-M nie jest szkłem łatwym. Jest to obiektyw do pracy, z którym trzeba się przygotować, bo w innym wypadku czekać nas może frustracja, gniew i zgrzytanie zębów za każdym razem, gdy ostrość na naszej fotografii okaże się być chybiona o kilka centymetrów. W zasadzie jest to zmora wszelkich jasnych konstrukcji dalmierzowych, a jak wiecie wszystko staje się znacznie trudniejsze wraz z wydłużaniem się ogniskowej. Co prawda M10-P pod tym względem oferuje naprawdę dużo i da się wszystko zobaczyć w okienku dalmierza, ale sam kilka razy przy bliskich planach posiłkowałem się Live View na ekranie aparatu, by być pewnym w 100%, że ostrość padnie we właściwym miejscu.

Jednak, gdy uda nam się trafić perfekcyjnie to naszym oczom ukaże się fenomenalny, unikatowy obrazek, który porazić nas może plastyką i charakterystyką znaną nam ze szkieł stworzonych właśnie w tamtych latach w Kanadzie. Ostrość, którą otrzymujemy tutaj jest całkowicie nienachalna, ale wyraźnie zaznaczona już od pełnej dziury. Natomiast miękkość jaką charakteryzuje się ten obiektyw ciężko jest opisać, a po prostu trzeba ją zobaczyć. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o tym, że obiektyw aberruje i to całkiem mocno w kolorach pięknego fioletu oraz zieleni, a także w swojej palecie wad optycznych nie zapomina o winiecie. Dla jednych wada, a dla innych zaleta. Moim zdaniem w tej konstrukcji działa to idealnie.

Na osobny wątek zasługuje bokeh, bo to jest po prostu boskie i mnie wprawia w stan ekstazy. Oczywiście nie każdy będzie spuszczał się nad tym jak szkło za kilkanaście tysięcy złotych rysuje nieostrości, ale cóż mam ten przywilej, że mogę rozpływać się nad tym, tak samo jak tło przy pełnej przysłonie cudownie rozlewa się w ciemne i jasne tony, a im bliżej rogów tym tworzy cudowne kocie oczęta, co w połączeniu z miękkością obrazu i niskim kontrastem jaki oferuje to szkiełko sprawia, że to samo dzieje się z moim serduszkiem.
Galeria zdjęć 2000px wykonana obiektywem Leica 75mm F1.4 Summilux-M i aparatem Leica M10-P























Pliki 1:1 wykonane obiektywem Leica 75mm F1.4 Summilux-M i aparatem Leica M10-P
Jak już wspomniałem w samym tytule obiektyw Leica 75mm F1.4 Summilux-M to szkło portretowo wybitne, ale niestety ma ono swoją cenę, którą wielu określiłoby na poziomie absurdu. Czy się z tym zgadzam czy nie to już inna sprawa. Kwestia kluczową może być fakt, iż tego obiektywu się już nie produkuje. Zatem dla kolekcjonerów czy inwestycyjnych spekulantów może być to nie lada gratka, która pozwoli na ulokowanie kapitału w przedmiocie, który być może zyska niemało na wartości, a przy okazji pozwoli raz na jakiś czas kliknąć całkiem niezły portret.