Ponieważ tam czuję się wolny…- o fotografowaniu na grani, pędzie współczesnego świata i górach – Michał Kasperczyk

Obserwując codzienny ruch w godzinach szczytu na drogach dojazdowych do wielkich miast, nieustający pęd i gonitwę po „utartych ścieżkach”, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że spogląda się na jakieś wielkie ludzkie mrowisko – potężną machinę – goniącą nie wiedzieć dlaczego tak szybko i – właściwie – nie wiadomo za czym.
Jeden z polityków, nieco pobocznej opcji, powiedział kiedyś, że większość społeczeństwa ma naturę niewolniczą, z czym trudno się nie zgodzić, mając na uwadze uwarunkowania historyczne oraz nawet pobieżną obserwację ludzkiego mrowiska. Nie ma dziś kajdanów, batów, dziesięciny i pańszczyzny, ale są kredyty hipoteczne, korporacje i niepohamowana konsumpcja. Całości obrazu dopełniają reklamy telewizyjne, w których Janusz z Grażyną mają brać kredyty, pożyczki, pić piwo i zażywać tabletki „na wszystko” oraz obowiązkowo mieć rodzinkę, jak z obrazka w gazetkach Świadków Jehowy.
Dlaczego właściwie taki wstęp? Miało być o Górach… Wydaje mi się, że taka prezentacja współczesnego świata, daje bardzo wiele, pozwala bowiem udzielić odpowiedzi na bardzo ważne pytanie – DLACZEGO? Dlaczego chodzisz w góry, dlaczego się wspinasz, dlaczego ryzykujesz, dlaczego znosisz niewygody, dlaczego, dlaczego…. Odpowiedź brzmi: ponieważ tam czuję się wolny.
Pierwszy raz trafiłem wysoko w Tatry w 1991 r., mając niespełna 13 lat. Zabrał mnie tam brat. Jedno co oprócz potwornego pragnienia (przezornie żeby się odciążyć, nie wzięliśmy nic do picia), szczególnie zapamiętałem z tego wyjazdu, to były „Mury” Jacka Kaczmarskiego. Był to początek siermiężnych lat 90-tych, kiedy spora część społeczeństwa chyba jeszcze nie dowierzała, że komuna padła naprawdę. Wtedy prawdopodobnie nie zdawałem sobie jeszcze z tego sprawy, ale ta niesamowita atmosfera jaką wówczas można było poczuć, to była wolność. To w zasadzie dla mnie nie zmieniło się do dzisiaj mimo, iż cały dzisiejszy świat ze swoją fasadowością i obłędem cywilizacyjnym również w góry przenika coraz bardziej.
Od samego początku wszelkie wyjazdy w góry związane były również dla mnie z fotografią. Do dziś pamiętam swój aparat z pierwszego wyjazdu, był to Canon FTb z obiektywem standardowym o ogniskowej 50mm, dzisiaj ciężko sobie wyobrazić fotografowanie takim zestawem… Nowością na rynku fotograficznym i nieosiągalnym szczytem marzeń była nasiąknięta elektroniką i nowoczesnymi rozwiązaniami Minolta Dynax 7xi. Od tego czasu moje wyposażenie ewoluowało w miarę na bieżąco z postępem technicznym, przechodząc już całkowicie na fotografię cyfrową, począwszy od roku 2007. Nie jestem ultraortodoksyjnym zwolennikiem jakiejkolwiek marki fotograficznej i w ogóle uważam, że sprzęt ma drugorzędne znaczenie, oczywiście przy założeniu pewnych minimów, które dla mnie stanowi lustrzanka pełnoklatkowa z dobrej klasy zmiennoogniskowymi szkiełkami. Czasami na wspinaczkę zdarza mi się również brać bezlusterkowiec, z uwagi na poręczność i niską wagę.
Fotografowanie w górach to bardzo rozległy temat, ciężko tutaj o jakieś ogólne jego ujęcie. Ja, np. nie jestem zwolennikiem wąskiego podejścia do zagadnienia, w stylu – skupiam się na pejzażu i wszystko podporządkowuję temu. Zdarzają mi się wyjazdy w góry stricte pod kątem pejzażowym, wówczas biorę cały majdan łącznie ze statywem, filtrami, itp. Zdarza się również wspinanie ze zdjęciami, gdzie fotografia schodzi nieco na drugi plan, ponieważ najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa w ścianie, czy na grani. Najwięcej zdjęć wykonuję jednak podczas wypadów trekkingowych, gdzie przeważnie mają one walor prawie wyłącznie dokumentacyjny. Uważam, że ograniczanie się do jednego obszaru fotografii w górach daje być może większe możliwości zrobienia lepszych zdjęć, ale też strasznie upośledza samą górską działalność – nikt nie pójdzie się wspinać z gościem taszczącym 20 kg sprzętu foto i rozstawiającym statyw co kawałek na godzinę. Podobnie przy trekkingu, dla NIE fotograficznej części ekipy, zapalony pejzażysta „statywowy” będzie strasznym utrapieniem. Podsumowując – z fotografią w górach jest jak w życiu: trzeba szukać kompromisów, nie zamykać się na różne możliwości i szanować potrzeby innych.
Michał Kasperczyk- urodzony w 1978r., wspinacz, fotograf. Zdjęcia w górach realizuje od 1991r. Wspinając się i fotografując zdobył Beskidy, Tatry, Alpy i Dolomity. Urzędnik samorządowy, żonaty, ojciec dwójki dzieci.